[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Statki z Tolen s¹ twoje.- A ty otrzymasz z powrotem swoje wiatrogony, kiedy statki znajd¹ siê naprzystani w Tolen - przyrzek³ wspania³omyœlnie Mogien.- Kim jest ten drugi ksi¹¿ê, z którym mia³em honor walczyæ? - zapyta³ Ogoren,zerkaj¹c na Rocannona, który mia³ na sobie kompletn¹ br¹zow¹ zbrojê angyarsk¹ zwyj¹tkiem mieczów.Mogien równie¿ spojrza³ na swego przyjaciela, a Rocannon odpowiedzia³ pierwszymimieniem, które mu przysz³o na myœl, imieniem, którym nazwa³ go Kyo - „Olhor";Wêdrowiec.Ogoren przyjrza³ mu siê ciekawie, potem sk³oni³ siê przed nimi i rzek³:- Misa jest pe³na, panowie.- Niech ta woda nie bêdzie rozlana, a przymierze niech nie bêdzie z³amane!W³adca Plenot odwróci³ siê i wielkimi krokami pod¹¿y³ do swego dopalaj¹cego siêzamku, nie spojrzawszy nawet na uwolnionych wiêŸniów, st³oczonych na wydmie.Mogien powiedzia³ do nich tylko:- ZaprowadŸcie do domu mojego wiatrogona, ma zranione skrzyd³o - i dosiad³szyponownie ¿Ã³³tego rumaka z Plenot, wzbi³ siê w powietrze.Rocannon ruszy³ za nim, ogl¹daj¹c siê do ty³u, na ma³¹ ¿a³osn¹ gromadkê, którarozpoczyna³a mozoln¹ wêdrówkê do swoich zrujnowanych domostw.Zanim dotar³ do Tolen, jego duch bojowy os³ab³ i ponownie zacz¹³ w duchu kl¹æswoj¹ g³upotê.Opuœciwszy siê na wydmê przekona³ siê, ¿e w jego ³ydcerzeczywiœcie tkwi³a strza³a.Nie czu³ bólu, dopóki jej nie wyci¹gn¹³; dopierowtedy zobaczy³, ¿e grot by³ haczykowato zagiêty.Angyarowie nie u¿ywalioczywiœcie trucizny, ale istnia³o niebezpieczeñstwo zaka¿enia krwi.Porwanyautentyczn¹ odwag¹ swoich towarzyszy wstydzi³ siê nak³adaæ do tej bitwy swójochronny kombinezon.Posiadaj¹c tak¹ zbrojê, niemal niewidoczn¹, a jednakzdoln¹ wytrzymaæ strza³ z lasera-móg³ umrzeæ w tej przeklêtej ruderze oddraœniêcia strza³¹ z br¹zu.Chcia³ ratowaæ tê planetê, a nie potrafi³ naweturatowaæ w³asnej skóry.Najstarszy ze œrednich ludzi z Hallan, krêpy, milkliwy mê¿czyzna imieniem Iot,zbli¿y³ siê bez s³owa, ukl¹k³ i delikatnie przemy³ oraz opatrzy³ ranêRocannona.Potem nadszed³ Mogien, jeszcze w pe³nej zbroi; w swoim he³mie zpióropuszem i wielkich, sztywnych, przypominaj¹cych skrzyd³a naramiennikachprzyczepionych do p³aszcza wydawa³ siê mierzyæ dziesiêæ stóp wzrostu i piêæstóp szerokoœci w ramionach.Za nim szed³ Kyo, milcz¹cy jak dziecko zab³¹kanepoœród wojowników z silniejszej rasy.Potem zjawili siê Yahan i Raho, i m³odyBien; chata pêka³a w szwach, kiedy wszyscy przykucnêli przy palenisku.Yahannape³ni³ siedem okutych srebrem pucharów, które Mogien podawa³ im uroczyœcie.Wypili i Rocannon poczu³ siê lepiej.Mogien zapyta³ o jego nogê.Rocannonpoczu³ siê o wiele lepiej.Wypili jeszcze trochê vaskanu, podczas gdyzalêknione, pe³ne podziwu twarze wieœniaków ukazywa³y siê co chwila w drzwiach,zagl¹daj¹c do œrodka i natychmiast znikaj¹c w zapadaj¹cym zmierzchu.Rocannonby³ w nastroju bohaterskim i ³askawym.Zjedli i znowu wypili, a potem w dusznejchacie, cuchn¹cej dymem, potem, sma¿on¹ ryb¹ i smarem z uprzê¿y, Yahan wsta³trzymaj¹c lirê z br¹zu o srebrnych strunach i zaœpiewa³.Spiewa³ o Durhalu zHallan, który uwolni³ wiêŸniów z Korhalt w czasach Czerwonego Ksiêcia, namoczarach Born; a kiedy ju¿ opisa³ rodowód ka¿dego wojownika bior¹cego udzia³ wtej bitwie i ka¿dy zadany cios, bez ¿adnego przejœcia zacz¹³ œpiewaæ ouwolnieniu ludzi z Tolen i spaleniu Wie¿y Plenot, o pochodni Wêdrowca p³on¹cejjasno w deszczu strza³, o wspania³ym rzucie Mogiena, dziedzica Hallan, o tym,jak lanca ciœniêta w powietrze odnalaz³a swój cel niczym niechybiaj¹ca lancaHendina w dawnych dniach.Rocannon, pijany i szczêœliwy, pozwala³ siê unosiæpieœni, czuj¹c, ¿e teraz w pe³ni tu przynale¿y, ¿e w³asn¹ krwi¹ przypieczêtowa³swój zwi¹zek z tym œwiatem, do którego przyby³ jako obcy przez ocean nocy.Aobok siebie wyczuwa³ nieustann¹ obecnoœæ ma³ego Fiana, samotn¹, uœmiechniêt¹,pogodn¹.IVMorze przelewa³o wielkie, spokojne fale w si¹pi¹cym deszczu.Œwiat by³ wypranyz barw.Dwa wiatrogony ze spêtanymi skrzyd³ami, uwi¹zane do ³añcucha na rufie,skomla³y i rozpacza³y g³oœno, a z drugiej ³Ã³dki poprzez deszcz i mg³ê dobiega³oponad falami ¿a³osne echo.Spêdzili w Tolen wiele dni czekaj¹c, a¿ zagoi siê noga Rocannona, a czarnywiatrogon znowu bêdzie móg³ lataæ.Chocia¿ by³y to wa¿ne powody zw³oki, prawd¹by³o równie¿, ¿e Mogien wzdraga³ siê przed dalsz¹ wêdrówk¹, przed wyp³yniêciemna morze, które musieli przebyæ.W³Ã³czy³ siê samotnie wœród szarych piaskówotaczaj¹cych laguny poni¿ej Tolen, próbuj¹c zwalczyæ w sobie to samoprzeczucie, które nawiedzi³o jego matkê, Haldre.Wszystko, co potrafi³powiedzieæ Rocannonowi, to ¿e widok i g³os morza k³ad¹ mu siê ciê¿arem nasercu.Kiedy ju¿ czarny wiatrogon ca³kowicie wyzdrowia³, Mogien naglepostanowi³ odes³aæ go z powrotem do Hallan pod opiek¹ Biena, jakby chcia³ocaliæ choæ jedn¹ cenn¹ rzecz od zag³ady.Zgodzili siê równie¿ pozostawiæ dwajuczne wiatrogony i wiêkszoœæ baga¿y staremu ksiêciu Tolen i jego siostrzeñcom,którzy wci¹¿ krêcili siê przy nich, usi³uj¹c po³ataæ swoj¹ dziuraw¹ siedzibê.Dlatego te¿ w dwóch ³odziach o smoczych ³bach znajdowa³o siê teraz tylkoszeœciu podró¿nych i piêæ wiatrogonów; wszyscy byli przemoczeni, a wiêkszoœænarzeka³a.£Ã³dŸ prowadzi³o dwóch posêpnych rybaków z Tolen.Yahan próbowa³ uspokoiæuwi¹zane wiatrogony œpiewaj¹c d³ug¹, monotonn¹, ¿a³obn¹ pieœñ o dawnonie¿yj¹cym ksiêciu; Rocannon i Fian, zakutani w p³aszcze, z kapturaminaci¹gniêtymi na g³owy, siedzieli na dziobie.- Kyo, kiedyœ wspomnia³eœ o górach na po³udniu.- O, tak - potwierdzi³ ma³y cz³owiek, rzucaj¹c szybkie spojrzenie za siebie, wstronê niewidocznych wybrze¿y Angien.- Czy wiesz cokolwiek o ludziach, którzy ¿yj¹ na po³udniu, na l¹dzie Fiern?„Podrêcznik" nie okaza³ siê w tym wypadku zbyt pomocny; poza tym Rocannon po toprzecie¿ zorganizowa³ swoj¹ Misjê, ¿eby wype³niæ luki w informacjach.„Podrêcznik" podawa³, ¿e na planecie wystêpuje piêæ rozumnych gatunków, aleopisywa³ tylko trzy z nich: Angyarów/Olgyiorów, Fiia i Gdemiarów orazniehumanoidalne gatunki odkryte na wielkim Wschodnim Kontynencie po drugiejstronie planety.Zapiski geografów dotycz¹ce Kontynentu Po³udniowo-Zachodniegoby³y zwyk³ymi pog³oskami: Gatunek 4? (nie potwierdzony): Rasa wielkichhumanoidów, rzekomo zamieszkuj¹cych ogromne miasta (?).Gatunek 5? (niepotwierdzony): Skrzydlate torbacze.Ogó³em bior¹c by³o to równie pomocne jakinformacje uzyskane od Kyo, który chyba czasem myœla³, ¿e Rocannon znaodpowiedzi na wszystkie pytania, które zadaje, i odpowiada³ wówczas jak uczeñ wszkole.- Na Fiern ¿yj¹ Stare Rasy, prawda?Rocannon musia³ siê kontentowaæ widokiem mg³y, za któr¹ na po³udniu skrywa³ siêtajemniczy l¹d.S³ucha³ skomlenia wielkich, zwi¹zanych bestii, podczas gdyprzejmuj¹co zimna wilgoæ sp³ywa³a mu po szyi.Raz wydawa³o mu siê, ¿e s³yszy w górze warkot helikoptera, i ucieszy³ siê, ¿emg³a ich kryje; po chwili jednak wzruszy³ ramionami.Po co siê kryæ? Armia,która przeznaczy³a tê planetê na swoj¹ bazê w miêdzygwiezdnej wojnie, zpewnoœci¹ niezbyt siê przerazi widokiem dziesiêciu ludzi i piêciuprzeroœniêtych kotów mokn¹cych na deszczu w dwóch dziurawych ³Ã³dkach.P³ynêli dalej w nieustaj¹cym deszczu.Z morza podnosi³a siê mglista ciemnoœæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •