[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobi³em to bez zmru¿enia oka.Potem skoncentrowa³em siê na silnymszarpniêciu, którym mia³em otworzyæ brzuch zwierzêcia.Nie by³o to wcale takieproste, gdy¿ zwierzê krêci³o i wyrywa³o siê w œmiertelnym strachu.Przeszkadza³o mi jego g³oœne beczenie.Odwraca³o moj¹ uwagê od wykonywanegopolecenia.By³em wœciek³y.Nie panuj¹c nad sob¹, z³apa³em owcê za uszy iuderzy³em jej g³ow¹ o marmurow¹ p³ytê.Chcia³em, ¿eby siê zamknê³a.Mia³azamilkn¹æ i umrzeæ z godnoœci¹.Dla Szatana, mojego Pana.Kap³an powstrzyma³mnie:- Zostaw to i wyjmij serce - za¿¹da³ surowo.      Zawaha³em siê.Straci³em pewnoœæ siebie.Czy je znajdê? Kap³an odgad³moje myœli.Po³o¿y³ swoj¹ d³oñ na mojej i razem grzebaliœmy w ciep³ychwnêtrznoœciach zwierzêcia.Serce, oto by³o, znaleŸliœmy je! Wspólnieprzeciêliœmy arteriê i powstrzymaliœmy krwawienie.      Obiema rêkoma z³apa³em œliski, pulsuj¹cy organ i wyci¹gn¹³em go.Przezkrótki moment przestraszy³em siê, ¿e mi wypadnie z r¹k.Jednak uda³o siê.Zg³oœnym okrzykiem triumfu, podnios³em je do góry, tak wysoko nad g³owê, ¿ebywszyscy zobaczyli.Krew sp³ywa³a mi do rêkawa, a¿ do pachy.By³o mi toobojêtne.Powiod³o mi siê.Z³o¿y³em ofiarê z owcy.Zwyciê¿y³em.Szatan by³ wemnie.      Poda³em serce kap³anowi, a ten zwróci³ siê do reszty uczniów i zgrai:- Chwa³a synowi Szatana.Okaza³ siê godnym naszego Mistrza i zda³ swój trzeciegzamin.      Nie dowierza³em w³asnym uszom.Myœla³em, ¿e by³a to dopiero próbageneralna, ¿ebym móg³ poæwiczyæ rytualne ofiarowanie, zanim zostanê dopuszczonydo trzeciego egzaminu.Dumny i mile wyró¿niony wykonywa³em resztê czynnoœci jakw transie.Naci¹æ têtnice szyjne.Podstawiæ kielich.Z³apaæ krew.Podaæ kielichkap³anowi.Wolno mi by³o zaraz po nim wypiæ krew ofiarn¹ i zjeœæ po³owêw³asnorêcznie wyrwanego serca.Zrobi³o ml siê jednak znowu niedobrze.Istnia³yrzeczy, do których nigdy siê nie przyzwyczajê.I najwidoczniej jedn¹ z nichby³o spo¿ywanie surowych wnêtrznoœci.      Po powrocie do krêgu uczniów z niecierpliwoœci¹ czeka³em na koniec mszy.Ci¹gle jeszcze by³o mi niedobrze i krêci³o mi siê w g³owie tak, ¿e trudno miby³o ustaæ w miejscu, prosto i spokojnie.Z pewnoœci¹ to wina tego przeklêtegoserca.Ci¹¿y³o mi w ¿o³¹dku jak o³Ã³w.      Wykoñczony jak po ciê¿kim dniu pracy, opad³em w samochodzie na siedzenieobok Piotrka.Nie wytrzyma³em d³ugo jego og³uszaj¹cej muzyki heavy-metalo-wej.Rozz³oszczony wy³¹czy³em j¹.Jednak cisza te¿ by³a denerwuj¹ca.- No co, nie pogratulujesz mi? - usi³owa³em prze³amaæ dystans Piotrka.Kiwn¹³tylko odmownie g³ow¹.Wydawa³ siê byæ wstrz¹œniêty.Z pogard¹ wzruszy³emramionami.A niech siê ugryzie.By³o mi obojêtne, co sobie myœli.Piotrekmilcza³ uparcie.Dopiero przed drzwiami domu wykrztusi³ z siebie:- Jeszcze nigdy czegoœ takiego nie widzia³em.By³eœ dziœ wieczorem takswobodny, obojêtny i nieobecny.Do tej pory ka¿dy, kto zdawa³ ten egzamin, mia³jakieœ trudnoœci.Nikomu nie przysz³o z tak¹ ³atwoœci¹, jak tobie, zabicie wten sposób zwierzêcia.Mnie równie¿ nie.      Nie rozumia³em Piotrka.Parskn¹³em zirytowany:- Dlaczego? Jeœli chcesz byæ kap³anem, musisz robiæ w³aœnie takie rzeczy.Ruszy³o ciê teraz chrzeœcijañskie sumienie, czy co?      Piotrek otworzy³ usta, ¿eby mi odpowiedzieæ, ale ja nie mia³em ochotys³uchaæ.- Nie interesuje mnie ju¿ - przerwa³em mu i wysiad³em z samochodu.Zazdroœci³mi po prostu, ¿e lepiej od niego wypad³em na egzaminie.Zanim zatrzasn¹³emdrzwi samochodu, rzuci³em jeszcze:- Dziêki za podwiezienie i.dobranoc! - chcia³em, ¿eby zabrzmia³o tocynicznie.Czy zauwa¿y³?ROZDZIA£ 12W nastêpnych dniach mia³em znakomity nastrój.Chodzi³em weso³y i z podniesion¹g³ow¹.Naprawdê szkoda, ¿e nie by³o nikogo, komu móg³bym pochwaliæ siê moimwspania³ym osi¹gniêciem.Zda³em trzeci egzamin.I to brawurowo! Przede mn¹ by³adroga tylko w górê.      Jedynie kiedy przypomina³em sobie niechêæ na twarzy Piotrka, pojawia³ysiê mêcz¹ce w¹tpliwoœci.Sta³em siê ju¿ jednak mistrzem w zapominaniu onieprzyjemnych rzeczach.Nie pozwolê zepsuæ mu mojego dobrego humoru iwspania³ego osi¹gniêcia.W najbli¿szych tygodniach nasza za¿y³a znajomoœæuleg³a znacznemu och³odzeniu.Zabiera³ mnie wprawdzie tak jak do tej porysamochodem, ale uparcie unika³em wyjaœniaj¹cej rozmowy.Tak¿e i Piotrek milcza³zawziêcie jak siê póŸniej dowiedzia³em, ze strachu przede mn¹.      Nasza przyjaŸñ umiera³a po trochu i wcale mi siê to nie podoba³o.Tamêcz¹ca cisza miedzy nami przeszkadza³a mi i coraz czêœciej czu³em, ¿e brakujemi Piotrka.Zrozumia³em, jak by³ dla mnie wa¿ny i ile dla mnie znaczy³.Przezostatnie dwa lata by³ jedynym cz³owiekiem w sekcie, któremu mog³em zaufaæ.Tylko jemu mog³em dok³adnie opowiedzieæ o moich prze¿yciach.Dani i Tobiasz,jedyne osoby, z którymi siê kontaktowa³em poza tajnym zwi¹zkiem, nie moglidowiedzieæ siê niczego dok³adniejszego o sekcie.Nigdy nie opowiada³em im oszczegó³ach.Stanowi³oby to dla nich zbyt du¿e obci¹¿enie i zagro¿enie.      No, ale w koñcu z kimœ musia³em pogadaæ.Ucieka³em siê wiec do rozmów zsamym sob¹, poniewa¿ nie wytrzymywa³em ju¿ tej og³uszaj¹cej ciszy iodizolowania.Udawa³em, ¿e rozmawiam z Piotrkiem.Mrucza³em coœ do siebie,myœla³em nad tym, dyskutowa³em.Tematem by³ zawsze mój brawurowo zdany egzamin,dopóki nie zaczê³o mnie nurtowaæ jedno pytanie.Pytanie, na które nie mog³emdostaæ odpowiedzi.Dlaczego Piotrek nie jest ju¿ od dawna uczniem czwartegostopnia? Przecie¿ swój trzeci egzamin zda³ d³ugo przed moim wst¹pieniem dosekty! Dlaczego odwróci³ siê ode mnie tak zdecydowanie? Czy by³ zazdrosny? Poraz pierwszy myœla³em o kimœ innym.Do tej pory by³em zbytnio zajêty sob¹samym.Nie zauwa¿a³em tego nawet.Niczego nie zauwa¿a³em.Pojawi³o siê we mnieod dawna nieznane, niezwyk³e uczucie - martwi³em siê o kogoœ.O Piotrka.By³dla mnie zawsze dobrym przyjacielem i doradc¹.Byæ mo¿e potrzebowa³ mnie teraz,a ja nie zauwa¿y³em tego z powodu mojej pychy.Natychmiast z³apa³em za telefoni zadzwoni³em do niego.      Spotkaliœmy siê w parku.Na œwie¿ym powietrzu ma siê najwiêksz¹ pewnoœæ,¿e nikt niepo¿¹dany nie s³ucha.Jego wymuszony uœmiech i sceptyczne spojrzenieda³y mi od razu do zrozumienia - nie ufa mi.Nie by³o w tym nic dziwnego,mog³em przecie¿ staæ siê ju¿ kapusiem kap³ana.Okropne uczucie, ¿aden z nas nieczu³ siê bezpiecznie w obecnoœci drugiego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •