[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ch³opak z Vale przyj¹³ tê informacjê z mieszanymiuczuciami.Z jednej strony by³ ciekaw, co przytrafi³o siê druidowi.Dobrze zna³ró¿ne historie o Allanonie, które dziadek i wuj opowiadali mu setki razy.W¿adnej jednak nie by³o wzmianki o tym, ¿e mo¿na prze¿yæ po odniesieniu takichran.Nawet Zwiastuny Œmierci, z³owieszcze czarne istoty, które zaatakowa³y go wParanorze w trakcie poszukiwañ Miecza Shannary, nie dokona³y takiegozniszczenia.Wil chcia³ siê zatem dowiedzieæ, jakie stworzenie zamieszkuj¹cecztery krainy okaza³o siê bardziej niebezpieczne ni¿ skrzydlaci ³owcy lordaWarlocka.Z drugiej strony obecnoœæ druida w Storlock niepokoi³a go.Prawdopodobnie Allanon przyby³ tu zupe³­nie przypadkowo akurat wtedy, gdy obaj— Flick i Wil — przebywali w osadzie.Prawdopodobnie przypadkowo natkn¹³ siêw³aœnie na nich, a nie na Storów.Niestety, ch³opak nie wierzy³ w to ani przezchwilê.Mag przyby³ tu w³aœnie do nich.Dlaczego to zrobi³? Dlaczego wezwa³ ichna spotkanie? Wil móg³ zrozumieæ, ¿e Allanon mia³by ochotê porozmawiaæ zFlickiem.W koñcu ju¿ kiedyœ siê spotkali i wspólnie prze¿ywali ró¿ne przygody.Ale dlaczego on? Przecie¿ prze­s³awny badacz dziejów nawet nie zna³najm³odszego z Ohmsfordów.Dlaczego Allanon mia³by byæ zainteresowanyspotkaniem z nim?Mimo w¹tpliwoœci pos³usznie poszed³ przez gêstniej¹c¹ ciemnoœæ w stronêgoœcinnego domku, gdzie czeka³ na niego Flick.Chocia¿ nie zna³ celu spotkania,niezale¿nie od wszystkiego zdecydowa³ siê wzi¹æ w nim udzia³.Nie nale¿a³ dotych, którzy cofaj¹ siê przed trudnoœciami, a poza tym jego podejrzenia mog³ysiê przecie¿ okazaæ bezpodstawne.Mo¿e druid chce jedynie podziêkowaæ mu zapomoc.Flick czeka³ na ganku owiniêty szczelnie grubym podró¿nym p³a­szczem i zez³oœci¹ mamrota³ coœ na temat pogody.Ujrzawszy Wila, zszed³ ze schodów i razemruszyli do centrum medycznego Storów.— Czego on mo¿e chcieæ? Jak myœlisz, wujku? — spyta³ po chwili Wil i otuli³ siêp³aszczem, by ochroniæ siê przed zimnym powietrzem wieczoru.— Trudno powiedzieæ.— Flick uœmiechn¹³ siê.— Mogê ci tylko przestrzec, ¿e zaka¿dym razem, gdy on siê zjawia, wynikaj¹ z tego jakieœ k³opoty.— Jego przybycie do Storlock ma coœ wspólnego z nami, pra­wda? — zasugerowa³Wil, spogl¹daj¹c wujowi w oczy.— Przyby³ tu w jakimœ celu — pokrêci³ niepewnie g³ow¹ Flick — i ma nam dopowiedzenia na pewno coœ wiêcej ni¿ „dzieñ dobry” i „jak siê macie”.Cokolwiekto jest, nie bêdzie nam siê podoba³o.Jestem tego pewien.Zawsze tak by³o i niewidzê powodu, ¿eby tym razem mia³o byæ inaczej.— Przerwa³ nagle i spojrza³ nabratanka.— Uwa­¿aj na siebie, Wil, gdy bêdziesz z nim rozmawiaæ.Jemu niemo¿na za bardzo ufaæ.— Bêdê ostro¿ny, wujku.Nie ma siê czym martwiæ — odpar³ Wil.— Obaj wiemy coœna temat Allanona, nieprawda¿? Poza tym, ty bêdziesz mia³ oko na wszystko.— Taki mam w³aœnie zamiar.— Flick obróci³ siê i poszli da­lej.— Pamiêtaj, copowiedzia³em.Kilka chwil póŸniej weszli do centrum medycznego.Budynek by³ d³ugi, niski,zbudowany z kamienia i cementu, z krytym glin¹ dachem.Przestronny, wygodnie urz¹dzony hall rozga³êzia³ siê na dwa kory­tarze, któreginê³y w bocznych skrzyd³ach oœrodka, gdzie znajdowa³y siê pokoje dla chorych irannych.Gdy weszli, powita³ ich ubrany na bia³o Stor z personelu centrum.Sk³oni³ siê bez s³owa i poprowadzi³ ich pustym korytarzem.Na koñcu znajdowa³ysiê zamkniête drzwi.Stor zapuka³, odwróci³ siê i odszed³.Wil spojrza³niepewnie na wujka, ale Flick wpatrywa³ siê niewzruszenie w zamkniête podwoje.Czekali.Wtem drzwi otworzy³y siê i stan¹³ przed nimi Allanon.Wygl¹da³ tak,jakby nigdy w ¿yciu nie by³ ranny.Nie by³o widaæ ¿adnych skaleczeñ, a naczarnej szacie, która go okrywa³a, nie by³o œladów krwi.Twarz druida by³anieco œci¹gniêta, ale nie wyra¿a³a bólu.Przez chwilê patrzy³ na swoich goœci,a potem wskaza³ rêk¹ ma³y stolik z czterema krzes³ami.— Mo¿e usi¹dziemy? — propozycja Allanona zabrzmia³a pra­wie jak rozkaz.Weszli do œrodka i usiedli.W pokoju nie by³o ani okien, ani mebli, z wyj¹tkiemsto³u, krzese³ i du¿ego ³Ã³¿ka.Wil rozejrza³ siê szybko wokó³, a potemskoncentrowa³ siê na druidzie.Flick i Shea opisywali mu Allanona setki razy iopis zgadza³ siê z rzeczywistoœci¹.Ale jak to mo¿liwe, zastanawia³ siê Wil, ¿etak dobrze opisali cz³owieka, którego ostatni raz widzieli przed jegourodzeniem?— Có¿, oto jesteœmy — powiedzia³ w koñcu Flick, gdy okaza³o siê, ¿e nikt niezamierza siê odezwaæ.— Na to wygl¹da.— Allanon uœmiechn¹³ siê s³abo.— Prezentujesz siê doœæ dobrze jak na cz³owieka, który zaledwie kilka godzintemu by³ pó³¿ywy.— Storowie s¹ znakomici w swojej sztuce.Ty powinieneœ naj­lepiej o tymwiedzieæ — odpar³ trochê zbyt uprzejmie druid.— Obawiam siê jednak, ¿e nieczujê siê tak dobrze, jak powinienem.A ty jak siê masz, Flick?— Jestem starszy i, mam nadziejê, m¹drzejszy — odrzek³ po­wa¿nie Ohmsford.Allanon nie odpowiedzia³.Z nieodgadnionym wyrazem twarzy przygl¹da³ siêm³odemu ch³opakowi.Wil siedzia³ cicho i nie odwraca³ oczu, chocia¿ spojrzeniemaga wprawia³o go w zak³opotanie.Potem Allanon pochyli³ siê do przodu ipo³o¿y³ d³onie na stole.— Potrzebujê twojej pomocy, Wilu Ohmsfordzie — powiedzia³ cicho.Obaj Ohmsfordowie spojrzeli na niego niespokojnie.— Chcê, ¿ebyœ pojecha³ ze mn¹ do Westlandii.— Wiedzia³em — mrukn¹³ Flick i pokiwa³ g³ow¹.— Dobrze wiedzieæ, ¿e niektóre rzeczy w tym ¿yciu siê nie zmie­niaj¹, prawda,Flick? — Allanon uœmiechn¹³ siê smutno.— Jesteœ tego dowodem.Czy bêdzie tomia³o jakieœ znaczenie, jeœli powiem, ¿e potrzebujê pomocy Wila nie dla siebie,lecz dla elfów, a w szcze­gólnoœci dla pewnej elfijskiej dziewczyny?— Nie bêdzie — odpar³ bez wahania Flick.On nigdzie nie pojedzie.Koniecdyskusji.— Poczekaj chwilê, wujku — wtr¹ci³ siê Wil.— Mo¿liwe, ¿e nigdzie nie pojadê,ale chcia³bym sam o tym zadecydowaæ.Pos³u­chajmy przynajmniej, do czego jestempotrzebny.— Uwierz mi, nie chcê ju¿ nic s³yszeæ na ten temat — Flick zignorowa³ uwagêbratanka.— W taki sposób zaczynaj¹ siê wszy­stkie k³opoty.Piêædziesi¹t lattemu tak samo by³o z twoim dziad­kiem.— Flick spojrza³ szybko na Allanona [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •