[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wiêc wszystko w porz¹dku.Najdalej oko³o po³udniapowinni dotrzeæ do nas i zaj¹æ siê pozrywanymi przewodami.Odci¹³em spory kawa³ek pnia, odci¹gn¹³em go na skraj podjazdu i zepchn¹³em zewzniesienia.Pniak stoczy³ siê po pochy³oœci i znieruchomia³ dopiero wkrzakach, które znacznie rozros³y siê od bardzo ju¿ odleg³ej chwili, kiedy mójojciec ze swymi braæmi - wszyscy artyœci, tak zawsze by³o u Draytonów - zrobiliz nimi porz¹dek.Otar³em rêkawem pot z twarzy.Chêtnie napi³bym siê jeszcze piwa; pierwsze tylkonarobi cz³owiekowi smaku.Ponownie wzi¹³em pi³ê w rêce, myœl¹c o nag³ymznikniêciu WOXO z eteru.Zagadkowa mg³a zbli¿a³a siê w³aœnie z pó³nocy.Równie¿tam, na pó³noc od nas, le¿a³o Shaymore ("Shammore", jeœli wierzyæ wymowiemiejscowych), gdzie mieœci³a siê siedziba Projektu Grot Strza³y.Nikt nie wiedzia³ na pewno, sk¹d wziê³a siê ta nazwa ani czy projektrzeczywiœcie ochrzczono takim kryptonimem, ani nawet, czy w ogóle istnia³ jakiœprojekt.Bill Giosti twierdzi³, ¿e tak, ale nie potrafi³ wyjaœniæ, sk¹d i wjaki sposób uzyska³ te informacje.Rzekomo od siostrzenicy, która pracowa³a wfirmie telefonicznej i s³ysza³a to i owo.- Tam coœ kombinuj¹ z atomami - powiedzia³ Bill pewnego dnia, pochylaj¹c siêkonfidencjonalnie do okna naszego scouta i zion¹c mi prosto w twarz piwem.-Puszczaj¹ je w powietrze, i w ogóle.- Ale panie Giosti, przecie¿ w powietrzu i tak jest pe³no atomów! - odpar³Billy.- Tak mówi pani Neary.Wszêdzie jest pe³no atomów.Bill Giosti zmierzy³ mego syna przeci¹g³ym spojrzeniem przekrwionych oczu.- To s¹ zupe³nie inne atomy, synu.- Chyba ¿e tak.- mrukn¹³ Billy, rezygnuj¹c z dalszej dyskusji.Zdaniem Dicka Muehlera, naszego agenta ubezpieczeniowego, Projekt Grot Strza³yby³ po prostu rz¹dowym doœwiadczalnym oœrodkiem rolniczym.- Wiêksze pomidory i d³u¿szy okres wegetacji - powiedzia³ Dick z m¹dr¹ min¹, anastêpnie wróci³ do udowadniania mi, ¿e najbardziej pomóg³bym rodzinie,umieraj¹c w m³odym wieku.Z kolei Janinê Lawless, nasza listonoszka, twierdzi³astanowczo, i¿ chodzi o badania geologiczne zmierzaj¹ce do ustalenia zasobówtutejszych z³Ã³¿ ropy naftowej.Wiadomoœæ by³a pewna, poniewa¿ brat jej mê¿apracowa³ u cz³owieka, który.A pani Carmody? Z pewnoœci¹ sk³ania³a siê ku pogl¹dowi Billa Giosti.Nie doœæ,¿e atomy, to do tego ca³kiem inne atomy.Zanim Billy wróci³ z drugim piwem i kolejnym liœcikiem od Steff, zd¹¿y³emodci¹æ jeszcze dwa kawa³ki ogromnego drzewa i spuœciæ je po zboczu.Jeœli jestcoœ, co Billy lubi bardziej od biegania z wiadomoœciami, to ja nic o tym niewiem.- Dziêki.- Mogê ³yka?- Ale ma³ego.Poprzednim razem te¿ siê napi³eœ, a przecie¿ nie mogê dopuœciæ dotego, ¿eby o dziesi¹tej rano mój syn spi³ siê jak bela.- Nie o dziesi¹tej, tylko kwadrans po - odpar³ i uœmiechn¹³ siê nieœmia³o znadpuszki.Ja równie¿ siê uœmiechn¹³em - nie dlatego, ¿eby ¿art na to zas³ugiwa³, ale zewzglêdu na to, ¿e Billy tak rzadko ¿artowa³ - po czym spojrza³em na kartkê."Z³apa³am JBQ" - napisa³a Steff.- Nie upij siê, zanim pojedziesz do miasta.Dwa piwa przed lunchem wystarcz¹.Myœlisz, ¿e uda ci siê dojechaæ do szosy?".Odda³em mu kartkê i wzi¹³em piwo.- Powiedz mamie, ¿e droga jest przejezdna, bo niedawno widzia³em samochódpogotowia energetycznego.Na pewno nied³ugo do nas dotr¹.- Dobra.- I jeszcze jedno, mistrzu.- Tak?- Powiedz jej, ¿e wszystko jest w porz¹dku.Uœmiechn¹³ siê.On te¿ chcia³ tous³yszeæ.Popêdzi³ z powrotem, wymachuj¹c rêkami i wysoko podnosz¹c kolana.Odprowadzi³emgo wzrokiem.Bardzo kocham Billy'ego.Kiedy na niego patrzê albo kiedy on namnie spojrzy w taki specjalny sposób, ogarnia mnie przekonanie, ¿e wszystkojest w porz¹dku.To oczywiœcie nieprawda - nic nie jest w porz¹dku i nigdy nieby³o - ale dziêki mojemu synowi wierzê w tê nieprawdê.Napi³em siê piwa, ostro¿nie postawi³em puszkê na kamieniu i ponownieuruchomi³em pi³ê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •