[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czu³a w sobie ogromne napiêcie.By³a niby chmuraburzowa.Ca³e jej cia³o jakby wo³a³o o wy³adowanie,o uwolnienie tej szczególnej energii.Mia³a wra¿enie, ¿ewszystko wokó³ niej trzeszczy i iskrzy.W tym chybapowinna szukaæ rozwi¹zania.Villemo powróci³a pamiêci¹ do wydarzeñ rozgrywaj¹-cych siê na pok³adzie pirackiego statku.Co tam siê sta³o?Ona sama si³¹ swej myœli poradzi³a sobie z kapitanem,odkrywaj¹c jego ³ys¹ g³owê i wrzucaj¹c perukê dospluwaczki.Ale wszystko inne?To by³y tylko iluzje.To Ludzie Lodu wywo³ywali teobrazy, sugerowali, by ona i kapitan uwierzyli w to, cowidz¹.Z czymœ podobnym powinna wyst¹piæ teraz.Niewiedzia³a, czy ma dostateczn¹ moc, ale musia³a zaufaæwys³annikom Ludzi Lodu stoj¹cym przy niej.Villemo odetchnê³a g³eboko, bardzo g³êboko.Myœligna³y jej przez g³owê jak b³yskawice i ¿aden z towarzyszynawet nie zauwa¿y³ jej wahania.Teraz naprawdê zaczê³a œwieciæ w ciemnoœciach.P³yn-nym ruchem wyci¹gnê³a przed siebie ramiona i obser-wuj¹cy j¹ ujrzeli, jak z jej d³oni wyfruwaj¹ lœni¹ceniebieskim œwiat³em kule ognia, szerokim ³ukiem lec¹w stronê Potwora, dotykaj¹ go prawie, po czym roz-p³ywaj¹ siê gdzieœ na p³askowy¿u.Wiatr, który ¿a³oœnie wy³ i wzdycha³ w szczelinachgóry, zmieni³ siê teraz w og³uszajacy huk przypominaj¹cymuzykê organów i g³uche dudnienie tr¹b.Rude, pe³neblasku ognia w³osy Villemo powiewa³y wœród wichuryprzywo³anej przez ni¹ sam¹.Obserwuj¹cy z trudemutrzymywali siê na nogach.Przyciœniêtego do skalnej œciany Potwora oœwietli³niebieski blask ognistych kul.Broni³ siê przed nimi,wœciekle parskaj¹c.Uniós³ d³oñ, chc¹c strzeliæ w Villemo,ale ona wytr¹cila mu kuszê jednym ruchem.Wiatr siê uspokoi³, zniknê³y ogniste kule.Szybko,zanim Potwór zdo³a³ dojœæ do siebie po zaskakuj¹cychwydarzeniach i byæ mo¿e rzuciæ siê na ni¹ w gniewie,Villemo powiedzia³a:- Wszyscy dotkniêci z Ludzi Lodu s¹ w posiadaniumocy przekraczaj¹cych zwyk³e ludzkie mo¿liwoœci.Tytak¿e, choæ prawdopodobnie jeszcze ich nie znasz.Mo¿e-my ci pomóc je ujawniæ, ale to wymaga czasu, a my niechcemy go traciæ na odszukiwanie twoich z³ych uzdol-nieñ.Naszym powo³aniem jest uczyniæ z ciebie silnego,dobrego cz³owieka, umiej¹cego wiêcej ni¿ inni i wykorzy-stuj¹cego to w s³u¿bie dobra.Taki bowiem by³ jedenz naszych pradziadów, Tengel Dobry.Walczy³ z tkwi¹-cym w nim z³em, z którym i ty siê urodzi³eœ, i prze-zwyciê¿y³ je.Chcemy, byœ ty tak¿e to uczyni³.Ale towymaga od ciebie bardzo wiele, ogromnej si³y charakteru,której nie masz, ty nêdzna kreaturo!- Villemo! - ostro przywo³a³ j¹ do porz¹dku Dominik.- Wybacz mi - zwróci³a siê Villemo do Potwora.- Odwo³ujê ostatnie s³owa, bo przecie¿ jeszcze nie wiemnic o tobie.Czy pozwolisz nam obejrzeæ swoje rany, abyNrklas móg³ ci je wyleczyæ? Jeœli chcesz, póŸniej mo¿eszwróciæ z nami do domu, do Grastensholm.By³eœ tamniedawno sta³eœ na niewielkiey górce, przygl¹daj¹c siêdworom.Tam jest nasz dom, który mo¿e tak¿e staæ siêtwoim domem.Powtarzam: jeœli zechcesz.Wprawdzie na koñcu jêzyka ju¿ miala "jeœli bêdzieszgrzeczny", ale uzna³a, ¿e by³oby to cokolwiek nie namiejscu.Nikla a nie zachwyci³a myœl o sprowadzeniu Potworado domu, ale rozumia³, ¿e to mog³o okazaæ siê konieczne.Potwór wcale tak nie uwa¿a³.Znów prychn¹³ gniew-nie, ale tym razem ju¿ s³abiej.- Podejdziemy teraz bli¿ej - powiedzia³a Villemo.- Wiesz, ¿e jesteœmy twoj¹ jedyn¹ nadziej¹.Mo¿gmy ciêwyleczyæ, mo¿emy daæ ci rodzinê, choæ to ciê chyba nieobchodzi, i pomóc w wyjaœnieniu tajemnicg owej doliny.Ugryz³a siê w jêzyk.O tym nie powinna by³a nawetwspominaæ!Jeœli jednak s¹dzi³a, ¿e walka jest ju¿ wygrana, topope³ni³a gruby b³¹d.Potwór potrafi³ wiêcej, ni¿ siêspodziewali! Naiwnoœci¹ by³o przypuszczaæ, ¿e bestia niezna swych mo¿liwoœci!A mo¿e Potwór pozna³ je dopiero w tym momencie?Us³yszeli krzyk dochodz¹cy od strony góry.A na ichoczach Potwór rós³, zmieniaj¹c siê w straszliwy twórz zimna i lodu, w b³êkitnozielonego jaœniej¹cego olb-rzyma, rozprzestrzeniaj¹cego swój ch³Ã³d na okolicê.Ska³alœni³a od pokrywaj¹cego j¹ szronu, w kamieniu coœtrzasnê³o, jakby pêk³.Niklas krzykn¹³:- Villemo! Ratuj, on chce nas zakuæ w okowy mrozu!Odwróci³a siê szybko w ich stronê.Sama czu³alodowate zimno przenikaj¹ce do szpiku koœci, ale to by³onic w porównaniu z tym, czego doœwiadczali Dominiki Niklas.Ich skóra zd¹¿y³a ju¿ przybraæ sin¹ barwê lodu,stali nieruchomo, nie bêd¹c w stanie nawet siê odezwaæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •