[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Œciœle bior¹c, wisia³am na nim za nogê.Nicdziwnego, ¿e teraz wpad³am w pop³och.- Na litoœæ bosk¹, niech pan od razu powie, co ona jeszcze takiego praktykuje,o czym do tej pory nie by³o mowy! - za¿¹da³am rozpaczliwie.- Skacze ztrampoliny? Œpiewa? JeŸdzi na nartach? Na upartego o tej porze roku da³oby siêjeszcze pojeŸdziæ na nartach w Zakopanem!- Wcale nie na upartego, jest œrodek marca, pe³nia sezonu! - zaprotestowa³charakteryzator, nie wiadomo dlaczego z uraz¹, co sprawi³o, ¿e ogarnê³a mniezgroza i zg³upia³am z tego do reszty.Za moim przyk³adem zg³upieli wszyscy.Wdaliœmy siê w rozstrz¹sanie koñskiegoproblemu tak gor¹czkowo, jakby Basieñka mieszka³a w stajni.Wszystko inneposz³o w niepamiêæ, równowaga umys³u przepad³a z kretesem.Przybycie g³Ã³wnejpostaci dramatu nie tylko nie pomog³o, ale zdecydowanie pogorszy³o sytuacjê.W charakteryzatora na widok wzoru wst¹pi³o nowe ¿ycie, si³¹ zawlók³ mnie dolustra, posadzi³ na fotelu, oœwietli³ jupiterem i zabroni³ siê odzywaæ.Basieñka, z ob³êdem w oczach, z trzês¹cymi siê rêkami, zdenerwowana donieprzytomnoœci, zachowywa³a siê jak ostatnia kretynka.Konferowa³a w k¹cie szeptem z panem Palanowskim, trzymaj¹c go kurczowo zaklapy.Charakteryzator trzyma³ mnie za g³owê.Pan Palanowski miota³ siê popokoju, usi³uj¹c dogodziæ wszystkim równoczeœnie.- Niech¿e ja siê dowiem jeszcze czegoœ wiêcej! -jêcza³am rozpaczliwiepó³gêbkiem.- Nie wiem, co mam robiæ! Ten m¹¿ mnie pozna!- Nie pozna, nie - zapewnia³a Basieñka pó³przytomnie.- Niech pani na niego niezwraca uwagi.Mieszkanie pana Palanowskiego przemieni³o siê w dom wariatów.Mia³am niejasnewra¿enie, ¿e coœ tu jest okropnie nie w porz¹dku, ale spojrza³am w lustro izamurowa³o mnie tak fizycznie, jak i umys³owo.£ysy facecik z niewiarygodnymmistrzostwem odbiera³ mi twarz.Uczerni³ brwi, aa szczêœcie tuszem, nie henn¹,namalowa³ pieprzyk pod okiem jak ¿ywy i wymodelowa³ usta.W mgnieniu okanabra³am wyrazu niezadowolonej z ¿ycia primadonny i a¿ mnie otrz¹snê³o,Charakteryzator nie poprzesta³ na tych straszliwych efektach, dzia³a³ dalej,podmalowa³ mi oczy i przyczerni³ czwarty z¹b od góry z lewej strony, któryBasieñka mia³a martwy i nieco œciemnia³y.Przy zêbie wróci³o mi ¿ycie.- Czy mi to tak zostanie na zawsze, proszê pana? - spyta³am z przera¿eniem,doœæ gwa³townie wydzieraj¹c mu g³owê z r¹k, zdecydowana kategorycznie odmówiæudzia³u w przedsiêwziêciu albo za¿¹daæ miliona w z³ocie.Czarny z¹b, MatkoBoska.!!!- Proszê siê nie ruszaæ! Nic pani nie zostanie, i z¹b, i znamiê musi panicodziennie poprawiaæ!Dopad³ Basieñki, zdar³ jej z g³owy perukê z grzywk¹ i nasadzi³ na mnie.Rezultat by³ wstrz¹saj¹cy! Sama by³abym w stanie siê pomyliæ i wzi¹æ Basieñkêza siebie, czy mo¿e odwrotnie.Nie zosta³o we mnie nic ze mnie, by³am Basieñkaabsolutnie, nie sposób by³o odgadn¹æ, ¿e ja to nie ona! Nagle zachwia³am siê wuprzednim, niez³omnym przekonaniu, ¿e wszystkie tu obecne osoby s¹ nienormalnei cierpi¹ na pomieszanie zmys³Ã³w, zw¹tpi³am w ob³êd pana Palanowskiego inabra³am nieco otuchy.Kto wie, to kretyñstwo mog³o siê udaæ.Cholerna Basieñka oderwa³a siê wreszcie od konspiracyjnych szeptów i obydwoje zpanem Palanowskim przygl¹dali mi siê z zainteresowaniem, podziwem i zachwytem.Przyst¹piliœmy do wymiany odzie¿y.Wybór jej stroju pochwali³am, jasny cynoberi orange w po³¹czeniu z ciemnym fioletem rzuca³ siê w oczy i rzeczywiœcie móg³poci¹gn¹æ za sob¹ obstawê, nawet gdyby jego zawartoœæ przeistoczy³a siê wbrodatego staruszka.- A zatem pamiêta pani - powiedzia³ nerwowo pan Palanowski.- Doskonale paniwygl¹da, przeœlicznie!.Te zakupy, koniecznie codzienne spacery, koniecznie!Codziennie trochê pracy.Znakomicie pani wygl¹da, to siê nam musi udaæ!Jego idiotyczny optymizm irytowa³ mnie niewymownie, streszczenie obowi¹zkówci¹gle wydawa³o mi siê dziwnie niedok³adne.Moje obawy wzmog³y siê na myœl, ¿elada chwila nadleci m¹¿, rozlegn¹ siê dzikie ryki na schodach i ³omotanie dodrzwi pana Palanowskiego, po czym ofiara kantu ujrzy nas obie, napadnieoczywiœcie mnie, bo jestem podobniejsza do Basieñki ni¿ ona sama do siebie,zedrze mi z g³owy perukê, stwierdzi pomy³kê i ca³¹ imprezê diabli wezm¹.Niepojmowa³am, jakim cudem oni mog¹ siê tym nie przejmowaæ, i w tym momencieuœwiadomi³am sobie nagle rzecz straszliw¹ Nie mia³am zielonego pojêcia, jakwygl¹da ów maziTo, co nast¹pi³o po ujawnieniu mojego odkrycia, przesz³o wszystko.Basieñka ijej wielbiciel wpadli w nieopisany pop³och.Rzeczywiœcie, mog³am go przecie¿spotkaæ byle gdzie, przed domem, nawet tutaj, na schodach, musia³am mieæ o nimjakieœ wyobra¿enie! Usi³owali mi go opisaæ, opis mnie nie zadowala³, za¿¹da³amfotografii [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •