[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecie¿ móg³ zatrzymaæ pani¹ whallu, w sklepie, w jadalni, gdziekolwiek.To musia³ byæ ktoœ, kto nie móg³tego zrobiæ! Ktoœ, kto nie móg³ zaryzykowaæ pokazania siê w ¿adnym z tychmiejsc!- Pan bredzi! Mówi pan od rzeczy!- Jasne, teraz chce pani wszystko odkrêciæ.Czemu nie?W koñcu osi¹gnê³a pani cel wyprawy.Znalaz³a go pani! Znalaz³a pani zaginionegosyna!- Bzdura!- O nie, wcale nie.To takie oczywiste, ¿e powinienem wpaœæ na to ju¿wczeœniej! Ca³a ta cholerna sprawa by³a tak dziwaczna, ¿e a¿ siê prosi³a owariackie wyjaœnienie.Myœla³em, ¿e chodzi o perswazjê za pomoc¹ terroru.Alewcale nie o to chodzi³o! Nasz czcigodny bohater wojenny powróci³ do œwiata¿ywych.Ulster Stewart Scarlett! Jedyny cz³owiek, który nie móg³ zatrzymaæ panina zewn¹trz.Jedyny, który nie móg³ zaryzykowaæ, ¿e nie otworzy pani drzwi! /--To tylko domys³y! Wszystkiemu zaprzeczam!- Mo¿e pani sobie zaprzeczaæ! Teraz ma pani do wyboru.Derek bêdzie tu za nieca³¹ godzinê.Albo wyjaœnimy wszystko miêdzy sob¹, zanimon przyjdzie, albo wychodzê i wysy³am telegram do mojego biura, ¿e uwa¿am, i¿znaleŸliœmy Ulstera Scarletta!i zabieram ze sob¹ pani synow¹.Starsza pani podesz³a z wahaniem do inspektora.Œciszy³a g³os prawie do szeptu:- Jeœli ¿ywi pan jakiekolwiek uczucia dla tej dziewczyny, zrobi pan, o coproszê.W przeciwnym razie ona zginie.Inspektor rykn¹³ z furi¹:- Niech mnie pani nie straszy! Nie bojê siê ani pani, ani jej zwyrodnia³egosynalka! Nie macie prawa mi groziæ! Nie kupi³a mnie pani na w³asnoœæ! Niech mupani powie, ¿e go zabijê, jeœli jej dotknie!Elizabeth Scarlatti b³agalnym ruchem tr¹ci³a go w ramiê.Odsun¹³ siê szybko.- To nie ja gro¿ê.Proszê, na Boga, niech mnie pan pos³ucha.Proszê zrozumieæ.Jestem bezsilna.I nie mo¿na mi pomóc!Inspektor zobaczy³, ¿e po jej pomarszczonych policzkach p³yn¹ ³zy.Mia³apoblad³¹ twarz i podkr¹¿one ze zmêczenia oczy.Pomyœla³ zupe³nie bez zwi¹zku,¿e patrzy na zap³akanego trupa.Opuœci³ go gniew.- Nikt nie musi byæ bezsilny.Niech pani nie da sobie tego wmówiæ.- Pan j¹ kocha, prawda?- Tak.I w³aœnie dlatego nie musi siê pani tak baæ.Jestem oddany swej s³u¿bie.Ale du¿o bardziej oddany wam obu.- Pañska pewnoœæ siebie nie zmienia sytuacji.- Nie mo¿e pani tego rozstrzygn¹æ, dopóki nie powie mi pani, jaka jest tasytuacja.- Nie mam wyboru?- Nie.¯adnego.- Niech wiêc Bóg ma pana w swojej opiece.Bierze pan na siebie straszliw¹odpowiedzialnoœæ.Odpowiedzialnoœæ za nasze ¿ycie.Powiedzia³a mu.A Matthew Canfield dok³adnie wiedzia³, co teraz zrobi.Nadszed³ czas, by stan¹ætwarz¹ w twarz z markizem de Bertholde.ROZDZIA£ 31Dziewiêædziesi¹t kilometrów na po³udniowy zachód od Londynu znajduje siênadmorska miejscowoœæ Ramsgate.Niedaleko miasta, na polu po³o¿onym z dala odg³Ã³wnej drogi sta³a niewielka drewniana szopa.Mia³a dwa ma³e okna, poprzezporann¹ mg³ê widaæ by³o s¹cz¹ce siê z nich blade œwiat³o.Jakieœ sto metrów napó³noc sta³ drugi budynek - dawniej stodo³a - piêæ razy wiêkszy od szopy.S³u¿y³ teraz za hangar dwóm jednop³atowym samolotom.Jeden z nich wytaczany by³ w³aœnie przez trzech mê¿czyzn w szarychkombinezonach.W szopie mê¿czyzna z ogolon¹ g³ow¹ siedzia³ przy stole pij¹c czarn¹ kawê ipogryzaj¹c chleb.Czerwonawa blizna nad prawym okiem by³a zaogniona inieustannie jej dotyka³.Przeczyta³ le¿¹c¹ przed nim wiadomoœæ i podniós³ wzrok na pos³añca, cz³owieka wstroju szofera.Treœæ listu wprawi³a go we wœciek³oœæ.- Markiz posun¹³ siê za daleko.Instrukcje Monachium by³y wyraŸne.Rawlinsowienie powinni byli zgin¹æ w Stanach.Mieli byæ sprowadzeni do Zurychu! Mieli byæzabici w Z u r y c h u!- Nie ma powodu do niepokoju.Zostali za³atwieni w sposób nie budz¹cypodejrzeñ.Markiz chce, by pan o tym wiedzia³.Uznano to za wypadek.Kto? Do jasnej cholery, kto? IdŸ do diab³a, wszyscy idŸcie do diab³a! Monachiumnie chce ryzyka! W Zurychu nie by³oby ryzyka! - Ulster Scarlett wsta³ z krzes³ai podszed³ do okienka wychodz¹cego na pole.Jego samolot by³ ju¿ prawie gotowy.Mia³ nadziejê, ¿e przejdzie mu wœciek³oœæ, zanim wystartuje.Nie lubi³ lataæ,kiedy by³ z³y.Pope³nia³ wtedy w powietrzu b³êdy.W miarê jak przybywa³ok³opotów, zdarza³o siê to coraz czêœciej.Przeklêty Bertholde! Oczywiœcie Rawlins musia³ zgin¹æ.Powodowany panik¹ poznalezieniu Cartwrighta, rozkaza³ ziêciowi zabiæ Elizabeth Scarlatti.Powa¿nyb³¹d! Zauwa¿y³, ¿e nie myœli ju¿ o staruszce jako o matce.By³a po prostuElizabeth Scarlatti.Ale zamordowanie Rawlinsa prawie szeœæ tysiêcykilometrów st¹d by³o szaleñstwem.Sk¹d mogli wiedzieæ, czy nie dotr¹ doBertholde'a jako rozkazodawcy?- Niezale¿nie od tego, co siê sta³o.- zacz¹³ Labishe.- Co? - Scarlett odwróci³ siê od okna.Podj¹³ ju¿ decyzjê.- Markiz pragnie, ¿eby pan wiedzia³, i¿ niezale¿nie od tego, co siê sta³o zBoothroydem, wszystkie nasze z nim zwi¹zki zosta³y pogrzebane wraz zRawlinsami.- Niezupe³nie, Labishe.Niezupe³nie.- Scarlett mówi³ cicho, ale twardo.-Markizowi de Bertholde polecono.otrzyma³ rozkaz z Monachium, ¿eby sprowadziæRawlinsów do Szwajcarii.Nie pos³ucha³.Godne po¿a³owania.- Pardon, monsieur?Scarlett siêgn¹³ po kurtkê zawieszon¹ na oparciu krzes³a.Wypowiedzia³ cicho tylko dwa s³owa:- Zabij go.- Monsieur!- Zabij go! Zabij markiza de Bertholde, i to jeszcze dzisiaj!- Monsieur! Nie wierzê w³asnym uszom!- S³uchaj! Nie mam zwyczaju siê t³umaczyæ! Kiedy dolecê do Monachium, ma tam namnie czekaæ telegram z informacj¹, ¿e ten idiota nie ¿yje.! I, Labishe,za³atw to tak, ¿eby nie by³o w¹tpliwoœci, kto go zabi³.Ty! Nie mo¿emy sobieteraz pozwoliæ na ¿adne dochodzenie! Potem wróæ tutaj.Wywieziemy ciê samolotemz kraju.- Monsieur! Jestem u markiza od piêtnastu lat! By³ dla mnie dobry.Nie mogê.- Co?- Monsieur.- Francuz opad³ na jedno kolano.- Niech pan mnie nie prosi.- Ja nie proszê.Ja rozkazujê! Monachium rozkazuje!Korytarz na trzecim piêtrze w budynku firmy Bertholde i Synowie by³ ogromny.Koñczy³ siê imponuj¹cymi drzwiami w stylu Ludwika XIV, prowadz¹cyminajwyraŸniej do sanctum sanctorum markiza de Bertholde.Po prawej stronie sta³opó³kolem szeœæ skórzanych foteli - takich, jakie mog³yby siê znaleŸæ u bogategoziemianina i masywny, prostok¹tny niski stó³.Na stole le¿a³y u³o¿one porz¹dnienajlepsze czasopisma - dla najlepszego towarzystwa i najwa¿niejszychbiznesmenów.Po lewej stronie ustawiono du¿e bia³e biurko ze z³oceniami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •