[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagleus³ysza³em cichy jej jêk.– Co ci jest, – spyta³em, nachylaj¹c siê nad ni¹.– Boli ciê co ?Odpowiedzi nie otrzyma³em.¯ona spa³a, oparta g³ow¹ o œcianê wagonu, i od czasudoczasu jêcza³a z cicha.By³em przekonany, ¿e to skutek zmêczenia lubniewygodnego siedzeniaprzy takim nies³ychanym wypchaniu siebie ksi¹¿kami.Zadrzema³em wreszcie isam.Przed samym celem podró¿y, gdy poci¹g ju¿ zwalnia³ biegu, obudzi³a miê ¿ona –by³ablada i ³zy siê jej krêci³y w oczach.Widocznie coœ jej mocno dolega³o.– Z³ama³ mi siê gorset – mówi³a, zaciskaj¹c zêby od bólu, – brykle wjadaj¹ misiê wcia³o.Wiesz, mo¿e nie potrafiê przejœæ przez dworzec.1 Popularne dzie³o Augusta Bebla „Kobieta i socjalizm” – jedno znajobszerniejszych wydawnictw agitacyjnych,rozpowszechnianych przez P.P.S.(przesz³o 300 str.du¿ej 8-ki).2 ¯ona Józefa Pi³sudskiego, Maria z Koplewskich.Lecz obawy by³y p³onne.Opieraj¹c siê o moje ramiê i sycz¹c nieledwie z bólu,¿onamoja dosz³a do doro¿ki.Gdyœmy nareszcie znaleŸli siê w domu i ¿ona siêrozebra³a, okaza³osiê, ¿e ma pokrwawione i poszarpane bryklami boki.Ze dwa tygodnie po tejwyprawie¿ona moja gorsetu nie mog³a w³o¿yæ.Jakim jest rekord mêski pod tym wzglêdem, nie wiem dok³adnie.S³ysza³em jednakocharakterystycznej przeróbce znanej pieœni filareckiej, któr¹ u³o¿ono w kó³kutowarzyszów,uprawiaj¹cych con amore walkê z caratem na polach nadgranicznych.Przytaczam j¹tu:Gdy pakownoœæ cnota znana,Pakowniejszy kto nad Jana ?Wiêc, panowie, jego zdrowie:Wiwat têgi Jan!Naturalnie, jak to ju¿ powiedzia³em, przemienianie towarzyszów i towarzyszek wwalizkiczy kosze nie mo¿e byæ sta³ym zjawiskiem.Poci¹ga³oby to za sob¹ zbyt du¿okosztów,poch³ania³oby zbyt du¿o si³, zu¿ywa³oby ludzi zbyt prêdko.Od czasu do czasujestono jednak konieczne.A wobec tego z prawdziwym uznaniem podnieœæ nale¿yzas³ugidzielnych towarzyszek, które dla walki z caratem ofiarowuj¹ swe w¹t³e nierazsi³y fizycznedla pe³nienia uci¹¿liwej funkcji, zwanej ¿artobliwie w ¿argonie rewolucyjnymdromaderowaniem.Wspomnia³em poprzednio, ¿e rz¹d do niedawna nie przedsiêbiera³ ¿adnychspecjalnychœrodków dla walki z wzrastaj¹cym z rokiem ka¿dym dop³ywem bibu³y.Walka zkontraband¹ polityczn¹ by³a tylko czêœci¹ walki z kontraband¹ ogóln¹, zeszwarcowaniemkoronek, zegarków, spirytusu, herbaty itd.Jak mnie zapewniano z kompetentnychŸróde³,rz¹d w wielkim stopniu dopi¹³ swego: szwarcowanie towarów zwyk³ych, niepolitycznych,jakoby znacznie siê zmniejszy³o.Jeœli tak jest w istocie, to zosta³o to osi¹gniêtym przez sta³e pogarszaniewarunków¿ycia ogromnej iloœci ludzi, nic wspólnego z kontraband¹ nie maj¹cych.Z ka¿dymrokiemsypi¹ siê nowe ograniczenia, coraz bardziej krêpuj¹ce ludnoœæ, z ka¿dym rokiemstosunkipod tym wzglêdem siê pogarszaj¹ i wyznaæ nale¿y, coraz jest trudniej urz¹dziæporz¹dniedzia³aj¹ce biuro transportowe na granicy.Dozór na samej granicy jest zwiêkszany z rokiem ka¿dym.Sta³ym jest równie¿zjawiskiemograniczanie liczby osób, maj¹cych prawo do pó³pasków, przepustek.Nareszcietrzecia linia graniczna jest instytucj¹ wzglêdnie now¹, stale w dodatkuwzmacnian¹, jestsieci¹, której oczka coraz bardziej malej¹.Znaj¹cy stosunki zapewniali miê, ¿ew ci¹guostatnich lat dziesiêciu warunki transportowe tak siê pogorszy³y, ¿e niepodobnaporównywaæobecnych z dawnymi: co by³o ³atwym wczoraj, staje siê trudnym dzisiaj.Jedynym, lecz za to powa¿nym u³atwieniem jest wzmo¿enie siê ruchurewolucyjnego,przenikniêcie ducha rewolucji, ducha opozycji, do szerokich mas ludowych.Tegowp³ywu,rozk³adowego dla potêgi rz¹dowej, nie uniknê³a i ludnoœæ pograniczna.Jeœliwiêc trudnoœcitechniczne przy transportach wzmagaj¹ siê, to natomiast u³atwionym jestwynajdywanieludzi, chêtnych do tego rodzaju pracy.Niedawno pisma donios³y, ¿e w Petersburga obradowa³a komisja w celu znalezieniaœrodków dla zmniejszenia dop³ywu bibu³y do Rosji.Co tam uradzono przy udziale– jakpisano – ¿andarmów z Królestwa, nie wiem.Jedyne, co dosz³o do mnie, towyasygnowanieœrodków dla ¿andarmerii w celu utrzymywania agentów-szpiegów wœród ludnoœcinadgranicznej.Bez w¹tpienia, szpicle nad granicami mog¹ utrudniæ znacznie robotê, osobliwie,gdy bêd¹ sprytnie dobrani z pomiêdzy ludnoœci rzeczywiœcie miejscowej.Leczniebezpieczeñstwoto nie wydaje mi siê tak groŸnym.G³Ã³wn¹ podstaw¹ dla dzia³ania rewolucjonistów na granicy pañstwa, jak toprzedstawia³em,jest podmycie tej granicy przez ludnoœæ pograniczn¹, zanik jej dla niej.Dowytworzeniamêtnej wody na pograniczu w ogromnym stopniu przyczyniaj¹ siê w³aœnie ci, comaj¹ granicy pilnowaæ, ci, co najbardziej s¹ wzglêdem ca³ego otoczeniauprzywilejowani.Do takich uprzywilejowanych bêd¹, naturalnie, nale¿eæ i nowi dygnitarzepañstwowi nagranicy – owi agenci ¿andarmerii.Lecz gdy dotychczasowi dygnitarze najczêœciejs¹ zupe³nieobcy, s¹ przybyszami, którzy po pewnym tylko czasie staj¹ siê zale¿nymi wmniejszymlub wiêkszym stopniu od otoczenia, to projektowani agenci ¿andarmów, pochodz¹czludnoœci miejscowej, tê krêpuj¹c¹ zale¿noœæ odczuwaæ bêd¹ znacznie silniej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •