[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwie godziny temu wyskoczy³ z samolotu wysokipracownik Abwehry i my go szukamy.Radzê panu sprawdziæ personalia tego„Chrystusa", bo mo¿e z panem byæ Ÿle.Dyrektor zblad³.— Jawohl, jawohl! Zaraz to zrobiê.Heil Hitler!Wyskoczy³ z gabinetu i pobieg³ na V oddzia³.Po drodze spostrzeg³ dwóchpie­lêgniarzy nios¹cych zwiniêty spadochron.Nie mia³ ju¿ teraz w¹tpliwoœci.Wgabinecie ordynatora zasta³ Dolasa, opowiadaj¹cego o Florencji.— Szanowny panie! — zawo³a³ od progu.— Czy to pan lecia³ samolotem z W³och?— W³aœnie o tym opowiadam.— Najmocniej pana przepraszam za fataln¹ pomy³kê.Najmocniej przepra­szam.Copan robi w tym b³azeñskim przebraniu? Doktorze, dlaczego pan na to pozwoli³?— Przecie¿ pan doktor sam kaza³.— Nic panu nie kaza³em, rozumie pan? Proszê na chwilê wyjœæ ze mn¹ na korytarz.— Coœ pan narobi³! — ruga³ lekarza pó³g³osem.— Pan wie, kto to jest? Towy­soki urzêdnik Abwehry.A pan b³aznuje i wmawia w niego, ¿e jest umys³owochory.Niech pan zaraz zatelefonuje na policjê, ¿e znaleŸliœmy go.Lekarz zblad³ i wróciwszy do gabinetu zacz¹³ przepraszaæ Dolasa.— Ale¿ nic mi siê nie sta³o — uœmiechn¹³ siê Dolas.— Nikt mnie nie obrazi³.— To bardzo dobrze, bardzo dobrze — mamrota³ dyrektor.Wyprowadzi³ Dolasa z gabinetu, chcia³ pokaza³ ca³y szpital.Mówi³, ¿e pacjencis¹ œwietnie traktowani, nikomu nie dzieje siê krzywda.A jaka kuchnia, jakiejedzenie! Naturalnie s¹ ró¿ni z³oœliwi, ale jak to zawsze na œwiecie.Zdumiony historyk sztuki kroczy³ obok dyrektora, nie mog¹c poj¹æ, o co chodzi.Gdy dochodzili do bramy, podje¿d¿a³ w³aœnie samochód z Prezydium Policji.Oficer, gêsto siê t³umacz¹c, zaprosi³ Dolasa do wnêtrza.Ruszyli w stronêBerlina.Rozdzia³ XIIIw którym Dolas trafia do specjalnego obozu— Tu mia³em rozkaz pana dostarczyæ — oœwiadczy³ policjant, gdy samochódzatrzyma³ siê przed bram¹.Za drucian¹ siatk¹, pomiêdzy drzewami, sta³y ma³e domki oraz parê wiêkszychpawilonów.Ca³oœæ istotnie sprawia³a wra¿enie sportowego oœrodka, znajduj¹cegosiê na odleg³ym przedmieœciu Berlina.Przy wejœciu Dolas spotka³ niem³odego ju¿oficera Wehrmachtu.— To pan mia³ tê przygodê ze spadochronem?— Tak.— Proszê do œrodka.Tam jest jadalnia — wskaza³ w stronê jednego z pawilo­nów —a mieszkaæ pan bêdzie w domu pod numerem dwudziestym szóstym, pokój piêæ.— Dziêkujê — odpowiedzia³ Dolas, kieruj¹c siê w stronê budynku oznaczonegonumerem 26.Postanowi³ najpierw zorientowaæ siê, gdzie znajduje siê, a potem coœ zjeœæ.W pokoju nr 5 zasta³ trzech starszych mê¿czyzn.Dwóch siedzia³o przy stole, atrzeci le¿a³ na ³Ã³¿ku.Dolas przedstawi³ siê.Obecni mruknêli niezrozumialejakieœ nazwiska, a jeden z nich wyraŸnie doda³: baron.— Czy pan jest Rosjaninem? — zapyta³ tytu³uj¹cy siê baronem.— Nie, Polakiem.— Bardzo mi mi³o — powiedzia³ baron, przechodz¹c na niemiecki.— Znam waszkraj, s³u¿y³em w Iwangorodzie.— Przepraszam, gdzie pan baron s³u¿y³?— W Iwangorodzie.Wyœcie tê twierdzê nazwali Dêblin.Le¿y w PrywislanskimKraju.— Zdaje siê, panie baronie, ¿e Iwanogorod i Prywislanskij Kraj zniknê³y z mapy.— Ale nie na zawsze.Nie ³udŸcie siê! Gdy na tron wróci car Wszechrosji, wy,Polacy, musicie przejœæ pod jego w³adzê.Car Rosji jest królem polskim, jedynymlegalnym waszym w³adc¹, ustanowionym na kongresie wiedeñskim.„Bredzi wgor¹czce albo jest pijany" — pomyœla³ Dolas.Baron zaœ mówi³ dalej:— Nie wiadomo jeszcze, kto bêdzie carem, Miko³aj III czy Aleksander IV, i niewiadomo, kiedy to nast¹pi.Jedno jest pewne, dni panowania komunistów s¹po­liczone.Dolas zdumiony przygl¹da³ siê entuzjaœcie domu Romanowyæh.Zastanawia³ siê,gdzie w³aœciwie siê znajduje? Czy¿by to by³a filia szpitala wariatów?Postanowi³ pójœæ na kolacjê.Gdy opuszcza³ pokój, mê¿czyzna le¿¹cy na ³Ã³¿kuwsta³ i wyszed³ za nim.— Przepraszam pana za wariactwa tych starych ramoli.Wci¹¿ bajdurz¹ omo­narchii w Rosji.— A przy okazji glêdz¹ o Prywislanskim Kraju.— To w ich stylu.Nie wiedz¹, ¿e œwiat idzie naprzód.Niech pan ich nie s³ucha.Ja jestem rewolucjonist¹-republikaninem.— Czy¿by pan bra³ udzia³ w rewolucji paŸdziernikowej?— Ale sk¹d¿e! W lutowej.My Polakom daliœmy autonomiê.Z tego stanowiska niewycofamy siê.— Pan zapomina, ¿e potem uzyskaliœmy niepodleg³oœæ.— Dziêki komunistom, uzurpatorom, którzy wbrew woli ludu objêli w³adzê i rz¹dz¹do dziœ.Ale dni ich s¹ policzone.Do w³adzy dojdziemy my, republi­kanie, awtedy.Dolas nie s³ucha³, co bêdzie dalej, i zostawiwszy rozgadanegorewolucjonistê-republikanina, ruszy³ w stronê jadalni.Przed wejœciem spotka³osobnika w pol­skim mundurze oficerskim.— Czy pan jest Polakiem? — zapyta³.— Jestem polskim oficerem, z pochodzenia Rosjaninem.Nazywam siê Szugajew.Akim pan jest?— Polakiem.— Polakiem? — zdziwi³ siê tamten.— Có¿ pan tu porabia?— Nie wiem.Nie wiem, gdzie jestem i nie wiem, po co tu jestem.— Zaraz panu wyjaœniê.Sk¹d pan tu przyby³?— Bezpoœrednio ze szpitala wariatów.Szugajew spojrza³ podejrzliwie na swego rozmówcê.Dolas podchwyci³ tospoj­rzenie.— Nie.Nie by³em pacjentem.Nawet nie znajdowa³em siê n? obserwacji.Tuopowiedzia³ w skrócie przygody ostatnich miesiêcy.— Teraz rozumiem.Nasi opiekunowie uwa¿aj¹ pana, jako Œl¹zaka, za Niemca.— Ale¿ to mi zupe³nie nie odpowiada!— W¹tpiê, czy bêd¹ pytali pana o zdanie.Ubior¹ pana w mundur i wciel¹ doWehrmachtu.Musi pan wiedzieæ, ¿e znajdujemy siê w oœrodkuideologiczno-szkoleniowym kolaborantów wzglêdnie kandydatów na kolaborantów.Tutejszetowarzystwo dzieli siê na dwie grupy: kolaborantów prawdziwych, marz¹cych, abypo skoñczeniu kursu pójœæ do Wehrmachtu lub hitlerowskiej administracji orazkolaborantów z przypadku, robi¹cych wszystko, aby wykrêciæ siê z bigosu, wktóry wpakowali ich hitlerowcy.Ja zaliczam siê do grupy drugiej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •