[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko od czasu do czasu w tej jednolitej masie ciemnoœci pojawia siê œwietlnaoaza, jarz¹ca siê z daleka, jarmarczne kolorowa buda: to sklepik hinduski,duka.Znad stosów biszkoptów, paczek herbaty, papierosów i zapa³ek, znad puszeksardynek i kostek myd³a wystaje oœwietlona ³un¹ jarzeniówek i lamp g³owaw³aœciciela — nieruchomo siedz¹cego Hindusa, który z cierpliwoœci¹ i nadziej¹oczekuje na spóŸnionych klientów.Blask tych sklepików, który jak gdybypojawia³ siê i gas³ na nasze zawo³anie, rozœwietla³ nam, niby samotne latarniena pustej ulicy, ca³¹ drogê do Kampali.Kampala przygotowywa³a siê do œwiêta.Za kilka dni - 9 paŸdziernika - Ugandamia³a otrzymaæ niepodleg³oœæ.Skomplikowane gry i przetargi toczy³y siê doostatniej chwili.Wszystko w polityce wewnêtrznej Afryki i jej poszczególnychpañstw jest zawi³e i popl¹tane.Bierze siê to st¹d, ¿e europejscy kolonialiœcipod wodz¹ Bismarcka na konferencji w Berlinie, dziel¹c miêdzy sob¹ Afrykê,upchali oko³o dziesiêciu tysiêcy królestw, federacji i bezpañstwowych, alesamodzielnych zwi¹zków plemiennych, jakie istnia³y na tym kontynencie w po³owieXIX wieku, w granicach zaledwie czterdziestu kolonii.Tymczasem wiele z tychkrólestw i zwi¹zków plemiennych mia³o za sob¹ d³ug¹ historiê wzajemnychkonfliktów i wojen.I oto, nie pytane o zdanie, znalaz³y siê nagle w obrêbiejednej i tej samej kolonii, podlegaj¹c tej samej (obcej zreszt¹) w³adzy,wspólnemu prawu.A teraz zaczê³a siê epoka dekolonizacji.Stare stosunki miêdzy etniczne, któreobca w³adza tylko zamrozi³a lub je zwyczajnie ignorowa³a, nagle od¿y³y, sta³ysiê znowu aktualne.Pojawi³a siê szansa wyzwolenia, tak, ale wyzwolenia podtakim warunkiem, ¿e wczorajsi przeciwnicy i wrogowie utworz¹ jedno pañstwo,którego bêd¹ zgodnymi gospodarzami, patriotami i obroñcami.Dawne metropoliekolonialne i przywódcy ruchów wyzwoleñczych Afryki przyjêli zasadê, ¿e je¿eli wjakiejœ kolonii wybuchn¹ krwawe konflikty wewnêtrzne - terytorium takie nieuzyska niepodleg³oœci.Proces dekolonizacji mia³ dokonywaæ siê-jak to okreœlano - metodamikonstytucyjnymi, przy okr¹g³ym stole, bez wielkich politycznych dramatów, przyzachowaniu rzeczy najwa¿niejszych: aby obrót bogactw i towarów miêdzy Afryk¹ iEurop¹ odbywa³ siê bez zbytnich zak³Ã³ceñ.Sytuacja, w jakiej mia³ siê dokonaæ skok do królestwa wolnoœci, stawia³a wieluAfrykanów wobec trudnego wyboru.Zderza³y siê w nich bowiem dwie pamiêci, dwielojalnoœci, które prowadzi³y ze sob¹ bolesny, trudny do rozstrzygniêcia spór.Zjednej strony by³a to g³êboko zakodowana pamiêæ historii w³asnego klanu i ludu,wiedza o sojusznikach, jakich znajdowa³y one w potrzebie, i wrogach, jakichnale¿a³o darzyæ nienawiœci¹, z drugiej zaœ, chodzi³o przecie¿ o to, aby wejœædo rodziny niepodleg³ych, nowoczesnych spo³eczeñstw, czego warunkiem by³ow³aœnie wyzbycie siê wszelkiego etnicznego egoizmu i zaœlepienia.Taki w³aœnie problem istnia³ w Ugandzie.W obecnych granicach by³ to krajm³ody, maj¹cy zaledwie kilkadziesi¹t lat.Ale na czêœci jego terytoriumznalaz³y siê cztery stare królestwa: Ankole, Buganda, Bunyoro i Toro.Historiaich wzajemnych ans i konfliktów by³a tak barwna i bogata jak dzieje walk Celtówz Sasami czy Gibelinów z Gwelfami.Najsilniejsze z nich by³o królestwo Bugandy, którego stolica - Mengo -stanowi³a jedn¹ z dzielnic Kampali.Mengo jest jednoczeœnie nazw¹ wzgórza, naktórym stoi pa³ac królewski.Kampala bowiem, miasto nadzwyczajnej urody, pe³nekwiatów, palm, mangowców i poinsecji, po³o¿one jest na siedmiu ³agodnych,zielonych wzgórzach, z których czêœæ schodzi prosto do jeziora.Kiedyœ kolejno na tych wzgórzach powstawa³y pa³ace królewskie: je¿eli umiera³król, pozostawiano opuszczony pa³ac, a nowy budowano na wzgórzu nastêpnym.Chodzi³o o to, aby zmar³emu nie przeszkadzaæ w dalszym sprawowaniu w³adzy, coczyni³ on nadal, co prawda ju¿ z zaœwiatów.W ten sposób w³adzê mia³a ca³adynastia, a aktualny król by³ tylko jej dy¿urnym, tymczasowymprzedstawicielem.W 1960 roku, dwa lata przed wyzwoleniem, ludzie nie uwa¿aj¹cy siê zapodw³adnych króla Bugandy utworzyli partiê UPC (Uganda People's Congress),która wygra³a pierwsze wybory.Na jej czele sta³ m³ody urzêdnik Milton Obote;pozna³em go jeszcze w Dar es-Salaam.Dziennikarze, których oczekiwano w Kampali, mieli mieszkaæ w barakach stoj¹cegonieco za miastem starego szpitala (nowy - dar królowej El¿biety - oczekiwa³w³aœnie na otwarcie).Przyjechaliœmy pierwsi, baraki, bia³e i schludne, sta³yjeszcze puste.W g³Ã³wnym, frontowym budynku dosta³em klucz do pokoju.Leopojecha³ na pó³noc zobaczyæ Wodospady Murchinsona.Zazdroœci³em mu, alemusia³em zostaæ, ¿eby zebraæ materia³ do reporta¿u.Odnalaz³em swój barak,który sta³ na zboczu, daleko, wœród bujnych cynamonowców i tamaryndów.Wejœciedo mojego pokoju by³o na koñcu d³ugiego korytarza.Wszed³em, postawi³em walizkêi torbê, zamkn¹³em drzwi.I w tym momencie zobaczy³em, ¿e stoj¹ce tam ³Ã³¿ko,stó³ i szafka unosz¹ siê do góry i wysoko, pod sufitem, zaczynaj ¹ corazszybciej wirowaæ.Straci³em przytomnoœæ.Wewn¹trz góry lodowejKiedy otworzy³em oczy, zobaczy³em bia³y du¿y ekran, a na jego jasnym tle twarzczarnej dziewczyny.Jej oczy przez moment wpatrywa³y siê we mnie, potem, razemz twarz¹, zniknê³y.Za chwilê na ekranie pojawi³a siê g³owa Hindusa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •