[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawaha³ siê i pomaca³ rêk¹kieszeñ, ale zaraz znów zwalczy³ pokusê.Tymczasem rêka upiora podpe³z³abli¿ej.Nagle Frodo zdecydowa³ siê, chwyci³ krótki mieczyk le¿¹cy u jego boku iklêkn¹³ pochylaj¹c siê nad cia³ami przyjació³.Zebra³ wszystkie si³y, na jakiego by³o staæ, i r¹bn¹³ mieczykiem przegub skradaj¹cej siê rêki.D³oñ odpad³a odramienia, ale w tym samym momencie mieczyk hobbita pêk³ a¿ po rêkojeœæ.Buchn¹³wrzask i œwiat³o znik³o.W ciemnoœci rozleg³ siê chrapliwy pomruk.Frodo pad³ na cia³o Merry’ego, dotkn¹³ zimnej twarzy przyjaciela.I naglezbudzi³o siê w nim wspomnienie, uœpione, odk¹d wkroczyli w mg³ê, wspomnieniedomu pod wzgórzem i œpiewaj¹cego Toma.Przypomnia³ sobie piosenkê, której Tomich nauczy³.Cienkim desperackim g³osem zacz¹³: „Hej, Tomie Bombadilu!”, iledwie wymowi³ to imiê, g³os mu zmê¿nia³, nabra³ pe³ni tonu i si³y, a¿ ciemnakomora rozbrzmia³a echem niby graniem tr¹b i werblem bêbnów:Ho, ho, Tomie Bombadil, Bombadilu Tomie!Na wierzbê i na rzekê, na wodê i p³omieñ,Na s³oñce i na ksiê¿yc – pos³uchaj, s¹siedzie,I przyb¹dŸ do nas, Tomie, bo jesteœmy w biedzie!Zapad³a cisza tak g³êboka, ¿e Frodo s³ysza³ bicie w³asnego serca.I po d³ugiej,nu¿¹cej chwili doszed³ jego uszu wyraŸny, chocia¿ daleki g³os, jakbyprzedzieraj¹cy siê przez warstwy ziemi czy przez grube mury.G³os ten œpiewa³:Stary Tom Bombadil to kompan milutki,Ma niebieski kabacik i ¿Ã³³te ma butki.Nikt go jeszcze nie z³apa³, bo sprytny to ch³opakI w piosenkach mocniejszy, i œmiglejszy w stopach.Rozleg³ siê rumor, jak gdyby kamienie gdzieœ blisko toczy³y siê i wali³y, potemnagle w ciemnoœæ sp³yn¹³ strumieñ œwiat³a, prawdziwego, zwyk³ego œwiat³edziennego.W g³êbi komory, u stóp Froda, otwar³y siê niskie drzwi; w ichobramowaniu na tle czerwonego wschodu s³oñca pojawi³a siê g³owa Toma –kapelusz, piórko, ca³y Tom! Œwiat³o pad³o na dno komory, na twarze trzechhobbitów le¿¹cych obok Froda.Nie poruszyli siê, ale chorobliwa bladoœæzniknê³a z ich policzków.Wygl¹dali teraz jak pogr¹¿eni w g³êbokim, zdrowymœnie.Tom pochyli³ siê, zdj¹³ kapelusz, wszed³ do mrocznej komory œpiewaj¹c:A wstawaj¿e, Staruchu, giñ w s³onecznym œwietle!Kurcz siê niby mg³a zimna i jak wiatr lamentujPo ja³owej krainie w dali za górami.I nigdy ju¿ nie wracaj! Zostaw pusty Kurhan,I b¹dŸ mi zapomniany, ciemniejszy ni¿ ciemnoœæ,Gdzie drzwi zamkniête, póki œwiat siê nie poprawi.Odpowiedzia³ mu krzyk i czêœæ pieczary w g³êbi zapad³a siê z ³oskotem.Przeci¹g³y wrzask zamar³ oddalaj¹c siê w nieodgadnione czeluœcie i wszystkoucich³o.- ChodŸ, Frodo - rzek³ Tom.- Wyjdziemy na czyst¹ trawê.Pomó¿ mi dŸwigaæswoich przyjació³.We dwóch wynieœli Merry'ego, Pippina i Sama.Opuszczaj¹c Kurhan Frodo po razostatni odwróci³ siê i wyda³o mu siê, ¿e widzi odr¹ban¹ d³oñ jeszcze drgaj¹c¹jak zraniony paj¹k, na kupie zwalonej ziemi.Kiedy Tom wróci³ do komory, Frodos³ysza³ g³oœny tupot i ³omotanie, a kiedy wyszed³, okaza³o siê, ¿e wydoby³ zKurhanu ciê¿kie brzemiê skarbów: mnóstwo przedmiotów ze z³ota, srebra, miedzi ibr¹zu, drogie kamienie, naszyjniki i rozmaite drogocenne ozdoby.Wspi¹³ siê nazielony kopiec i z³o¿y³ to wszystko na szczycie w blasku s³oñca.Stan¹³ trzymaj¹c kapelusz w rêku, z rozwianym w³osem, i spojrza³ w dó³ natrzech hobbitów, którzy le¿eli na wznak w trawie na zachodnim stoku wzgórza.Podniós³ praw¹ rêkê i jasnym, rozkazuj¹cym g³osem zaœpiewa³:Hej, wstawajcie, kompany! Pos³uchajcie pobudki,Zimny kamieñ z was opad³! Krzepcie cz³onki i serca!Brama stoi otwarta - martwa rêka z³amana,Noc pod Noc siê wœliznê³a - Brama stoi otworem!Ku radoœci Froda hobbici poruszyli siê, wyci¹gnêli ramiona, przetarli oczy inagle skoczyli na równe nogi.Ze zdumieniem spojrzeli najpierw na Froda, potemna Toma, który w ca³ej okaza³oœci górowa³ nad nimi ze szczytu kopca; wreszciepopatrzyli po sobie, zobaczyli, ¿e s¹ ubrani w lekkie, bia³e szaty, ustrojeni wdiademy, pasy z bladego z³ota i brzêcz¹ce œwiecid³a.- Co, u licha.- zacz¹³ Merry dotykaj¹c z³otej przepaski, która zsunê³a musiê na jedno oko.Urwa³, cieñ przemkn¹³ mu po twarzy, Merry zmru¿y³ powieki.-Oczywiœcie, pamiêtam - rzek³.- Noc¹ dopadli nas i pokonali ludzie z Karn Dum.Ach, to ostrze w moim sercu! - Chwyci³ siê za pierœ.- Ale co ja mówiê? Œni³emwidocznie.Gdzieœ ty siê podziewa³, Frodo?- Zdawa³o mi siê, ¿e zb³¹dzi³em - odpar³ Frodo - ale wolê o tym nie mówiæ narazie.Zastanówmy siê lepiej, co teraz zrobimy.ChodŸmy st¹d!- W tym stroju, proszê pana? - odezwa³ siê Sam.- Gdzie moje ubranie? - Rzuci³w trawê diadem, pas i pierœcienie, rozejrza³ siê bezradnie, jakby w nadziei, ¿ep³aszcz, kurtka i spodnie oraz inne szczegó³y zwyk³ej hobbickiej garderoby le¿¹gdzieœ w pobli¿u.- Nie znajdziecie ju¿ nigdy swojego ubrania - rzek³ Tom zbiegaj¹c z kopca i zeœmiechem tañcz¹c wokó³ hobbitów w blasku s³oñca.Mo¿na by pomyœleæ, ¿e nie prze¿yli ¿adnych niebezpieczeñstw ani okropnoœci, boca³a groza ulotni³a siê z ich serc, kiedy popatrzyli na Toma i zobaczyli weso³eiskry w jego oczach.- Jak to? - spyta³ Pippin na pó³ zaintrygowany, na pó³ ubawiony.- Dlaczego ju¿nie znajdziemy?Tom potrz¹sn¹³ g³ow¹.- OdnaleŸliœcie siebie, wróciliœcie z wielkich g³êbi.Ubranie - to ma³a strata,skoro sami ocaleliœcie z toni.Radujcie siê, moi mili, grzejcie w s³oñcu duszei cia³a.Zrzuæcie te zimne szmaty.Pobiegajcie nago po trawie, a Tom tymczasemruszy na ³owy.W podskokach zbieg³ ze wzgórza, gwi¿d¿¹c i nawo³uj¹c.Frodo œledz¹c go wzrokiemstwierdzi³, ¿e Tom pêdzi na po³udnie wzd³u¿ zielonej rozpadliny, dziel¹cej ichwzgórze od nastêpnego, i us³ysza³, jak pogwizduj¹c wo³a:Hej, tam - ho, chodŸcie! Hej, gdzie¿ to siê goni?Daleko, blisko, czy z tamtej strony?Uszko, Ogonek i Nos - i w komplecieZ Bia³ym Kopytkiem ty, mi³y Pulpecie!Œpiewa³ w pêdzie, podrzuca³ w górê kapelusz i chwyta³ go w powietrzu, a¿wreszcie znikn¹³ za garbem terenu, tylko okrzyki: "Hej, hej!" dolatywa³y zwiatrem, wiej¹cym teraz od po³udnia.S³oñce ju¿ dobrze przygrzewa³o.Hobbici, pos³uszni radom Toma, przez d³ug¹chwilê biegali po trawie.Potem legli rozkoszuj¹c siê ciep³em s³oñca jak ktoœ,kogo nagle przeniesiono z kraju srogiej zimy pod ³askawsze niebo, albo jakchory, co po d³ugim le¿eniu w ³Ã³¿ku budzi siê niespodzianie pewnego rankazupe³nie zdrów i wita nowy dzieñ z nadziej¹.Nim Tom wróci³ odzyskali si³y (i apetyt).Najpierw nad krawêdzi¹ wzgórzaukaza³ siê kapelusz, potem ca³y Tom, a za nim kroczy³o pos³usznie szeœækucyków: piêæ wierzchowców hobbitów i jeden obcy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •