[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ju¿ ja siê ni¹ zaopiekujê – rzek³.– Saruman z w³asnej woli nigdyby jej nie wyrzuci³.- Ale mo¿e ma coœ innego do wyrzucenia – powiedzia³ Gimli.– Je¿eli skoñczy³eœrozmowê, wola³bym odsun¹æ siê stamt¹d co najmniej o rzut kamienia!- Skoñczy³em – odpar³ Gandalf.– ChodŸmy!Odwrócili siê plecami do drzwi Orthanku i zeszli w dó³.JeŸdŸcy powitali swegokróla z radoœci¹, a Gandalfa z szacunkiem.Czar Sarumana prysn¹³.Wszyscybowiem widzieli, jak na rozkaz Gandalfa stawi³ siê, a potem, odprawiony przezniego, pos³usznie odszed³.- No, tak, jedno zadanie spe³nione – rzek³ Gandalf.– Teraz muszê odszukaæDrzewca i opowiedzieæ mu, jaki jest wynik rokowañ.- Chyba sam odgad³ – powiedzia³ Merry.– Czy mo¿na by³o spodziewaæ siê czegoœinnego?- Nadzieja by³a niewielka – odpar³ Gandalf – chocia¿ w³os móg³ przewa¿yæ szalê.Mia³em jednak swoje powody, by mimo wszystko próbowaæ, niektóre wielkoduszne,inne mniej.Po pierwsze przekona³em Sarumana, ¿e czar jego g³osu s³abnie.Niemo¿na byæ zarazem tyranem i doradc¹.Spisek, gdy dojrzeje, nie da siê utrzymaæw tejemnicy.Jednak¿e Saruman wpad³ w pu³apkê i usi³owa³ ka¿d¹ z upatrzonychofiar omotywaæ z osobna, podczas gdy inne przys³uchiwa³y siê temu.Po drugieda³em mu po raz ostatni mo¿noœæ wyboru, i to uczciwie; zaproponowa³em, ¿ebyponiecha³ zarówno sojuszu z Mordorem jak w³asnych planów i naprawi³ b³êdypomagaj¹c nam w naszych zamierzeniach.Zna nasze trudnoœci lepiej ni¿ktokolwiek.Móg³by oddaæ nam wielkie us³ugi.Lecz wola³ odmówiæ i zachowaæpanowanie nad Orthankiem.Nie chce s³u¿yæ, lecz rz¹dziæ.Dr¿y teraz ze strachuprzed cieniem Mordoru, ale wci¹¿ jeszcze ³udzi siê, ¿e przetrzyma nawa³nicê.Nieszczêsny szaleniec! Potêga Mordoru zmia¿d¿y go, je¿eli jej ramiê dosiêgnieIsengardu.My z zewn¹trz nie mo¿emy zburzyæ Orthanku, ale Sauron.Kto wie,jak¹ on moc¹ rozporz¹dza?- Ale je¿eli Sauron nie zwyciê¿y? Co zrobisz z Sarumanem? – spyta³ Pippin.- Ja? Nic mu nie zrobiê – odpar³ Gandalf.– Nic.Nie pragnê w³adzy.Co siê znim wszak¿e stanie? Nie wiem.Boli mnie, ¿e tyle si³y, niegdyœ dobrej, teraz wz³ej s³u¿bie niszczeje w tej wie¿y.Dla nas jednak u³o¿y³y siê sprawy doœæpomyœlnie.Dziwnie toczy siê ko³o losu.Czêsto nienawiœæ sama sobie zadajerany.Myœlê, ¿e nawet gdybyœmy zajêli Orthank, nie znaleŸlibyœmy tam skarbucenniejszego ni¿ ta kula, któr¹ Smoczy Jêzyk rzuci³, chc¹c nas ugodziæ.PrzeraŸliwy krzyk dobieg³ z otwartego wysoko w wie¿y okna.- Jak siê zdaje, Saruman jest tego samego zdania – rzek³ Gandalf.– Zostawmytych dwóch wspólników samych.Powrócili do zburzonej bramy.Ledwie wydostali siê za ni¹, z cienia pod stosemrumowisk wychyn¹³ Drzewiec, a za nim kilkunastu entów.Aragorn, Gimli i Legolaspatrzyli na nich z podziwem.- Oto moi towarzysze – rzek³ Gandalf zwracaj¹c siê do Drzewca.– Mówi³em ci onich, lecz jeszcze ich nie widzia³eœ.I wymieni³ kolejno imiona przyjació³.Stary ent badawczo i d³ugo przygl¹da³ siê ka¿demu z osobna, witaj¹c kilkus³owy.Ostatniego zagadn¹³ Legolasa:- A wiêc przyby³eœ do nas z Mrocznej Puszczy, szlachetny elfie? Wielki to by³kiedyœ las.- Wielki pozosta³ do dziœ – odpar³ elf.– Lecz ¿adnemu z jego mieszkañców nieuprzykrzy³y siê mimo to drzewa i wszyscy chêtnie ogl¹daj¹ nowe.Bardzo bymchcia³ poznaæ lepiej las Fangorna.Wêdrowa³em ledwie jego skrajem, a ju¿ ¿alby³o mi go opuszczaæ.Oczy Drzewca b³ysnê³y z radoœci.- Mam nadziejê, ¿e spe³ni siê twoje ¿yczenie, zanim te góry zd¹¿¹ siê postarzeæ– powiedzia³.- Przyjdê, je¿eli los oka¿e siê ³askawy – rzek³ Legolas.– Zawar³em umowê zprzyjacielem, ¿e jeœli wszystko pójdzie szczêœliwie, razem odwiedzimy Fangorn,oczywiœcie za twoim przyzwoleniem.- Ka¿dy elf, którego przyprowadzisz, bêdzie dla nas mi³ym goœciem – powiedzia³Drzewiec.- Przyjaciel, o którym mówiê, nie jest elfem – odpar³ Legolas.– To Gimli, synGloina.Gimli sk³oni³ siê nisko i przy tym geœcie toporek wysun¹³ mu siê zza pasa, zg³oœnym brzêkiem padaj¹c na ziemiê.- Hm, hum.Aha.Krasnolud z toporem! – rzek³ Drzewiec.– Hm.Lubie elfy, alety za wiele ode mnie ¿¹dasz.Osobliwa to przyjaŸñ.- Mo¿e wydaje siê osobliwa – powiedzia³ Legolas – póki wszak¿e Gimli ¿yje, nieprzyjdê sam do Fangornu, w³adco lasu.Ten krasnolud œci¹³ w bitwie czterdzieœcidwa orkowe ³by.- Ho, ho! Tak powiadaj – rzek³ Drzewiec.– To mi siê podoba.No, zobaczymy, cobêdzie, to bêdzie, nie trzeba siê spieszyæ ani wyprzedzaæ wypadków.Terazmusimy znów rozstaæ siê na czas jakiœ.Dzieñ chyli siê ku wieczorowi, Gandalfmówi, ¿e chce wyruszyæ przed zmrokiem, a królowi Rohanu tak¿e pilno wracaæ dodomu.- tak, musimy jechaæ, i to zaraz – rzek³ Gandalf.– Wybacz, ¿e zabiorê twoichodŸwiernych.Mam jednak nadziejê, ¿e jakoœ sobie bez nich poradzisz?- Mo¿e sobie poradzê – powiedzia³ Drzewiec – ale bêdzie mi ich brakowa³o.Chybana staroœæ stajê siê pochopny, bo zaprzyjaŸni³em siê z nimi bardzo, mimokrótkiej znajomoœci; widaæ z wiekiem m³odoœæ wraca.Co prawda od wielu, wielulat nie spotka³em nic nowego pod s³oñcem lub pod ksiê¿ycem, póki nie zobaczy³emtych hobbitów.Nigdy te¿ o nich nie zapomnê.Ju¿ do³¹czy³em ich imiê doD³ugiego Spisu.Entowie bêd¹ ich pamiêtaæ.Entowie z ziemi zrodzeni, starzy jak góry,Co chodz¹ lasami i wod¹ siê poj¹,I weso³e hobbity, ¿ar³oczne jak myœliwi,Skore do œmiechu, a ma³e jak dzieci.PrzyjaŸñ miêdzy nami przetrwa, póki na œwiecie bêd¹ siê liœcie zieleni³y cowiosnê.Bywajcie zdrowi! Gdybyœcie w swoim mi³ym ojczystym kraju zas³yszelijakieœ nowiny, przyœlijcie mi s³Ã³wko.Rozumiecie chyba, o co mi chodzi: czy niewidziano tam gdzieœ entowych ¿on.A jeœli zdarzy siê sposobnoœæ, odwiedŸciemnie koniecznie.- Odwiedzimy Fangorn na pewno! – jednoczeœnie odpowiedzieli Merry i Pippin, poczym szybko odwrócili oczy.Drzewiec d³ug¹ chwilê patrza³ na nich w milczeniu ikiwa³ g³ow¹.Wreszcie zagadn¹³ Gandalfa:- A wiêc Saruman nie chce opuœciæ Orthanku? Niczego innego nie spodziewa³em siêpo nim.Serce ma zbutwia³e jak czarny huorn.Swoj¹ drog¹ przyznam siê, ¿e gdybymnie pokonano i wyciêto wszystkie drzewa, ja te¿ bym nie odszed³, pókizosta³aby mi chocia¿ jedna ciemna kryjówka [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •