[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpadnijcie na kolacjê.Myœlê, ¿e starczy dla wszystkich.Popatrzy³em na Sax z nik³¹ nadziej¹, ¿e wymyœli jak¹œ wymówkê.A zdrugiej strony wiedzia³em przecie¿, ze prêdzej czy póŸniej bêdê musia³porozmawiaæ z tym facetem ze wzglêdu na to, jak wa¿na by³a jego matka.- Ja bardzo chêtnie, a ty, Tomaszu? Nic specjalnego dzisiaj nie robimy, o ilepamiêtam.- Nie.Oczywiœcie.To œwietnie.Doskona³y pomys³, Ryszardzie.Serdecznedziêki za zaproszenie.- No to za³atwione.Po po³udniu idê na ryby i jak bêdziemy mieli szczêœcie,na kolacjê czekaj¹ nas œwie¿e zêbacze, prosto z haczyka.- To fantastycznie.Œwie¿e zêbacze, no, no, no.Spróbowa³em okazaæ entuzjazm, ale je¿eli mimo to zdradzi³ mnie wyraztwarzy, to tylko dlatego, ¿e pomyœla³em o w¹sach zêbacza.Jonathan Carroll - Kraina Chichów129Ryszard poszed³ sobie a Saxony zdecydowa³a siê na Max Faktora.Podszed³em do lady, ¿eby zap³aciæ.Mel, krêc¹c kasê, pokrêci³ g³ow¹.- Szczerze mówi¹c, nigdy nie lubi³em zêbaczy.S¹ takie t³uste tylko dziêkitemu, ¿e ¿r¹ co popadnie.Takie ryby - œmieciarze, wie pan? Dwa dolarysiedem centów, proszê pana.*Wszêdzie krzy¿e Jezus demonstrowa³ krwawe rany z piêædziesiêciurozwieszonych po ca³ym pokoju obrazów, z których ka¿dy przedstawia³ go winnych mêkach.W ca³ym domu pachnia³o sma¿on¹ ryb¹ i pomidorami.Wszystko prócz kanapy, na której usiad³em, a która dla odmiany pachnia³amokrym psem i tytoniem.¯ona Ryszarda Lee, Sharon, mia³a niewinn¹, a zarazem niepokoj¹caró¿ow¹ twarz, typow¹ dla karlic.Ani na chwilê nie przestawa³a siê uœmiechaæ,nawet kiedy dotknê³a siê o bullteriera imieniem Kumpel i runê³a jak d³uga.Dwie córki, Midge i Ruth Ann, by³y za to jej przeciwieñstwem: snu³y siê z k¹taw k¹t, jakby powietrze by³o dla nich za gêste.Ryszard pochwali³ siê przed nami kolekcj¹ broni palnej krótkiej, kolekcj¹broni palnej d³ugiej, kolekcj¹ wêdek i rzadkim okazem monety z g³ow¹Indianina.Sharon przynios³a album rodzinny, ale wiêkszoœæ zamieszczonychw nim zdjêæ przedstawia³a albo kolejne psy, które trzymali w domu, albo -trudno odgadn¹æ czemu - zdjêcia cz³onków rodziny w chorobie lub kontuzji:Ryszard uœmiechaj¹cy siê do w³asnej nogi w grubym bia³ym gipsie, Midgeradoœnie demonstruj¹ca paskudny czarnoniebieski siniak pod okiem, Ruth Annle¿¹ca na wznak w ³Ã³¿ku, które wygl¹da³o na szpitale, z wyraŸnymi oznakamicierpienia na twarzy.- Biedactwo, co jej by³o? - zapyta³em, wskazuj¹c na fotografiê Ruth Ann.- Kiedy to by³o? Zaraz, zaraz.Ruth Ann, nie pamiêtasz, kiedy ci robi³em tozdjêcie?Ruth Ann przycz³apa³a bli¿ej i przygl¹daj¹c siê zdjêciu, chucha³a mi na ty³g³owy.- To? To wtedy jak mi dysk wyskoczy³ na gimnastyce.Nie pamiêtasz,tatusiu?- Ale¿ oczywiœcie, Ryszardzie, to jest to zdjêcie z wypadniêtym dyskiem.Jonathan Carroll - Kraina Chichów130- Psia krew, rzeczywiœcie.Jej pobyt w szpitalu kosztowa³ mnie ko³o trzystudolców.Mieli woln¹ tylko pó³ - separatkê, ale da³em j¹ tam, wszystko jedno.Prawda, ¿e tak, Ruth Ann?Chocia¿ odzywali siê do siebie tonem spod budki z piwem (tak te¿ wygl¹dalii tacy byli); nie ulega³o dla mnie w¹tpliwoœci, ¿e bardzo siê lubi¹.Ryszard cochwila obejmowa³ któr¹œ w pasie, to ¿onê, to córki, a one by³y tymzachwycone i za ka¿dym razem wtula³y siê w niego z radosnympopiskiwaniem Trochê niesamowicie zrobi³o mi siê na myœl o tej gromadcesiedz¹cej w smutnym bia³ym domu nad zdjêciem Ruth Ann na wyci¹gu, a zdrugiej strony - ile jest na œwiecie szczêœliwych rodzin, których cz³onkowieciesz¹ siê nawzajem swoj¹ obecnoœci¹?- Kolacja gotowa, wszyscy do sto³u.Jako goœæ honorowy, dosta³em najwiêkszego zêbacza, z paszcz¹ rozwart¹w przedœmiertnym skurczu.Nie zabrak³o tez duszonych pomidorów z liœæmimlecza.Nic nie pomaga³o, ¿e spycha³em zêbacza w najodleglejszy k¹t talerza:nie mog³em siê go pozbyæ.Uzna³em w koñcu, ¿e w tej walce nie wygram imuszê zjeœæ chocia¿ trochê.- Du¿o pan ju¿ napisa³ tej swojej ksi¹¿ki?- Nie, w³aœciwie dopiero zaczynamy.To potrwa.Pañstwo Lee wymienili spojrzenia przez stó³ i na parê sekund zapad³acisza.- Napisaæ ksi¹¿kê - to jest coœ, czego bym nigdy nie potrafi³.W szkole,owszem, od czasu do czasu lubi³em coœ przeczytaæ.- Teraz przecie¿ te¿ czytasz, Ryszardzie, co ty wygadujesz? Maszprenumeraty na co siê da.Sharon pokiwa³a g³ow¹, jakby sama sobieprzyznawa³a racjê.Nadal ani na chwilê nie przestawa³a siê uœmiechaæ, nawetw trakcie jedzenia.- No tak.tego., ale ten Marshall to umia³ pisaæ, co? Mia³ tysi¹ce gotowychhistorii w jednym ma³ym palcu.- Ryszard pokrêci³ g³ow¹ i usun¹³ z talerzapomidor.- Myœlê ¿e lak cz³owiek ma w sobie tyle niesamowitych pomys³Ã³w, toju¿ musi zostaæ pisarzem, nie ma rady.Albo do czubków.A ty jak myœlisz,Tom? - wpakowa³ ca³ego pomidora do ust i mówi³ przez niego.- S¹ tacy, comaj¹ w sobie niesamowite historie, ale wystarczy im, jak je raz komuœopowiedz¹.Wygada siê taki i ju¿ mu dobrze.Jak Bob Fumo, no nie, Sharon?Bob potrafi przez ca³¹ noc bez przerwy opowiadaæ pierwszorzêdne historie,potem pójdzie spaæ, obudzi siê - i mo¿e opowiadaæ nastêpn¹ setkê.Gada i maspokój.A tacy jak ty, maj¹ pewnie o wiele gorzej, nie?Jonathan Carroll - Kraina Chichów131- I o wiele wolniej - uœmiechn¹³em siê do talerza i przesun¹³em widelcemkawa³ek ryby.- No w³aœnie, wolniej.Jak myœlisz, ile czasu ci zajmieskoñczenie tego o Marshallu?- To naprawdê bardzo trudno powiedzieæ.Jeszcze nigdy nie pisa³emksi¹¿ki, a zanim siê do niej zabiorê na dobre, powinienem siê jeszczedowiedzieæ mnóstwa rzeczy.Znów nast¹pi³a pauza w konwersacji.Sharon wsta³a i zaczê³a sprz¹taæ zesto³u.Saxony zaoferowa³a jej pomoc, ale zosta³a sp³awiona, kategorycznie i zuœmiechem.- S³ysza³eœ, ¿e ch³opak Haydenów, ten, którego samochód potr¹ci³ przedwaszym domem, ju¿ nie ¿yje? - twarz Ryszarda by³a przy tym bez wyrazu.Anicienia litoœci, cienia ¿alu.Mnie jednak coœ œcisnê³o w ¿o³¹dku, trochê dlatego, ¿e widzia³em wypadekna w³asne oczy, a trochê dlatego, ¿e ch³opczyk na dwie sekundy przedrozp³aszczeniem siê na jezdni, by³ zdrowy i zadowolony.- Jak to znieœli jego rodzice?Ryszard przeci¹gn¹³ siê i popatrzy³ na drzwi do kuchni.- W porz¹dku.Co tu mo¿na zrobiæ?Jak ludzie tak mog¹? Ich syn ginie w wypadku, a oni nawet nie maj¹ ochotyczegoœ rozwaliæ albo przynajmniej powygra¿aæ Bogu piêœci¹? Ch³opi iprostactwo to ludzie z innej gliny, oczywiœcie, ogl¹daj¹ œmieræ na co dzieñ,wszyscy o tym wiemy, ale ludzkie uczucia to w koñcu ludzkie uczucia, docholery! Jak mo¿na nie op³akiwaæ œmierci dziecka? Mia³em nadziejê, ¿e Leetylko popisuje siê stoicyzmem.- O raju, coœ mi siê przypomnia³o! Anna mnie przecie¿ uprzedza³a, ¿e onumrze.Czy to nie dziwne?Saxony, która spa³aszowa³a ca³¹ ryba pomidory i chwasty, zakrêci³a³y¿eczk¹.- Jak to - uprzedza³a? Sk¹d mog³a wiedzieæ, ¿e on umrze?- Nie pytaj, Sax.Pamiêtam tylko, jak mówi³a, ¿e dziecko umrze.Swoj¹drog¹, nie trzeba by³o wielkiego jasnowidza, ¿eby tak mówiæ - ma³y by³ wbardzo kiepskim stanie, kiedy go zabierali z ulicy.Jonathan Carroll - Kraina Chichów132- Za kogo ty masz Annê; Tom - za Niewiarygodnego Kreskina? Ogl¹da³eœkiedyœ tego goœcia w programie Johnny Garsona? Tego magika? Nie do wiary,co on wyprawia za sztuki.Drzwi do kuchni otwar³y siê z rozmachem i do pokoju wkroczy³a Sharon zwielkim, paruj¹cym plackiem na czarnej metalowej tacy.Teraz uwaga [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •