[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bêdziecie musieli przenieœæ siê do innego pu³ku, ¿eby nierozkazywaæ ludziom, z którymi pe³niliœcie s³u¿bê na równej stopie.Sier¿ant Player sta³ na bacznoœæ, z otwartymi ustami.- Po prostu stosujê siê do regulaminu wojskowego - wyjaœni³ dowódca.-Naturalnie pu³kowi bêdzie brak waszych szczególnych umiejêtnoœci i talentów.Ale nie w¹tpiê, ¿e nied³ugo us³yszymy o was znowu.Jedyne, co mogê teraz dlawas zrobiæ, Player, to ¿yczyæ wam powodzenia w nowym pu³ku.- Dziêkujê, panie pu³kowniku - rzek³ Player s¹dz¹c, ¿e rozmowa jest skoñczona.- Bardzo panu dziêkuje.W³aœnie chcia³ zasalutowaæ, kiedy pu³kownik zapyta³:- Czy móg³bym coœ wam poradziæ, zanim odejdziecie do nowego pu³ku?- Bardzo proszê, panie pu³kowniku - odpar³ œwie¿o mianowany porucznik.- John Player to trochê œmieszne nazwisko.Zmieñcie je na inne, które niebêdzie pobudzaæ podkomendnych do kpinek za waszymi plecami.Podporucznik Richard Ian Armstrong stawi³ siê w kasynie oficerskim Pu³ku JegoKrólewskiej Moœci nazajutrz rano o siódmej zero zero.Kiedy przecina³ plac apelowy w swoim doskonale skrojonym mundurze, dopiero pod³u¿szej chwili przywyk³ do tego, ¿e salutuje mu ka¿dy przechodz¹cy ¿o³nierz.Gdy przyby³ do kasyna i zasiad³ do œniadania z innymi oficerami, pilnieobserwowa³, w jaki sposób trzymaj¹ nó¿ i widelec.Po œniadaniu, które ledwieskubn¹³, zg³osi³ siê do pu³kownika Oakshotta, swego nowego dowódcy.Oakshottby³ to czerwony na twarzy, bezceremonialny, przyjacielski mê¿czyzna, który przypowitaniu podporucznika nie tai³, ¿e wie o jego wyczynach na polu bitwy.Richard b¹dŸ Dick, jak wkrótce zwa³o go bractwo oficerskie, by³ dumny, ¿e s³u¿yw tak s³awnym, znamienitym pu³ku.Ale jeszcze wiêcej satysfakcji sprawia³ mufakt, i¿ jest oficerem brytyjskim o czystej, wyraŸnej wymowie, która zadawa³ak³am jego pochodzeniu.Daleko zaszed³ od czasu, gdy mieszka³ w dwuizbowej,zat³oczonej chacie w Douskach.P³awi¹c siê w luksusie i cieple kasynaoficerskiego Pu³ku Jego Królewskiej Moœci, popijaj¹c porto, myœla³ o tym, ¿enic nie stoi na przeszkodzie, ¿eby zaszed³ du¿o dalej.Wkrótce ka¿dy oficer Pu³ku Jego Królewskiej Moœci wiedzia³ o czynach wojennychporucznika Armstronga, a gdy pu³k ruszy³ na Niemcy, dzielnoœæ i przyk³ad, jakidawa³ porucznik na polu walki, przekona³y nawet sceptyków, ¿e nie zmyœli³niczego.Nawet jego w³asn¹ dru¿ynê zdumia³a odwaga, jak¹ odznaczy³ siê wArdenach ledwo w trzy tygodnie po wst¹pieniu do pu³ku.Szpica dowodzona przez Armstronga ostro¿nie dotar³a na skraj ma³ej wioski, wprzekonaniu, ¿e Niemcy ju¿ siê wycofali, aby umocniæ swoje pozycje nadookolnych wzgórzach.Jednak pluton Armstronga zdo³a³ posun¹æ siê tylkokilkaset jardów g³Ã³wn¹ ulic¹, gdy przywita³ go ogieñ zaporowy nieprzyjaciela.Porucznik Armstrong, uzbrojony tylko w pistolet automatyczny i rêczny granat,natychmiast rozpozna³, sk¹d pochodzi ogieñ i, „z nara¿eniem w³asnego ¿ycia" -jak póŸniej ujêto to w meldunku - natar³ na okopy nieprzyjaciela.Zastrzeli³trzech Niemców, stanowi¹cych obs³ugê pierwszego stanowiska bojowego, zanimjeszcze sier¿ant zdo³a³ go dogoniæ.Nastêpnie zaatakowa³ drugie umocnionestanowisko nieprzyjaciela i wrzuci³ do œrodka granat, zabijaj¹c na miejscudwóch Niemców.Z ostatniego okopu wysunê³a siê bia³a flaga i powoli wy³oni³osiê z niego trzech m³odych ¿o³nierzy z rêkoma uniesionymi wysoko w górê.Jedenzrobi³ krok do przodu i uœmiechn¹³ siê.Armstrong odpowiedzia³ uœmiechem, apotem strzeli³ mu w g³owê.Dwaj pozostali Niemcy zwrócili ku niemu twarze, na których odmalowa³ siêb³agalny wyraz, gdy ich towarzysz osun¹³ siê martwy na ziemiê.Armstrong nieprzestaj¹c siê uœmiechaæ strzeli³ kolejno ka¿demu w pierœ.Zdyszany sier¿ant dogoni³ prze³o¿onego.M³ody porucznik odwróci³ siê ku niemup³ynnym ruchem, z uœmiechem jakby przytwierdzonym do twarzy.Sier¿ant spojrza³w dó³ na martwe cia³a.Armstrong schowa³ pistolet i powiedzia³:- Nie mog³em ryzykowaæ z tymi draniami.- Jasne, panie poruczniku - powiedzia³ cicho sier¿ant.Wieczorem, gdy pu³k roz³o¿y³ siê obozem, Armstrong wsiad³ na zarekwirowanyniemiecki motocykl i pojecha³ do Pary¿a na dwudniow¹ przepustkê.Gna³ przezca³¹ noc i przed domem Charlotte by³ o siódmej rano.Kiedy konsjer¿ka powiedzia³a Dziewczynie, ¿e chce siê z ni¹ widzieæ porucznikArmstrong, ta odpowiedzia³a, ¿e nie zna nikogo o tym nazwisku, s¹dz¹c, ¿e topewno jeszcze jeden oficer, który chce byæ oprowadzony po Pary¿u [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •