[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A sypialnia, w której le¿y ¯uk? Z tymi sznurami i pej­czami?- To pewnie Perwurt Kochanka.Bra³em to wszystko!- Przypatrz siê lepiej.I teraz zaczê³o do mnie docieraæ, ogarnia³o mnie wra¿enie, ¿e jestemoszukiwany.Rozejrza³em siê uwa¿nie po pokoju Katolickiej Orgii.Krew niewygl¹da³a ju¿ na prawdziw¹.Zebra³em jej trochê na palec i pow¹cha³em.- To farba?Lucinda rozeœmia³a siê.- Barnie urz¹dzi³ dla mnie te pokoje.S¹ kopiami bestsellerowych piórek.Ciekawe, prawda? I chyba bior¹ Barniego.- On nie mo¿e wchodziæ w Wurta?- W³aœnie.Barnie jest nieodlotowy.- Wiedzia³em.Ten wyraz jego oczu.- A¿ tak Ÿle nie jest.To czyni go bardzo realnym.Bardzo potê¿nym.W tymstaromodnym sensie.Nic dziwnego, ¿e widmodziewczyny chêtnie id¹ z nim do³Ã³¿ka.Ja równie¿.A te pokoje.có¿, one z kolei z pewnoœci¹ dzia³aj¹ naniego.Ale ja widzia³em w oczach Barniego tylko smutek, to poczucie ograbie­nia zsennych marzeñ.Ale nie w sensie, który ja zna³em.On by³ rad, ¿e nie œni.Senkojarzy³ siê ze s³aboœci¹, a szef by³ silny.Teraz wszystko zaczyna­³o dosiebie pasowaæ - Barnie by³ nieodlotowy.Musia³em siê otrz¹sn¹æ z tych wra¿eñ.- Masz w oczach Wurta, Lucindo.Czym jesteœ?- Jestem Gwiazd¹.Mam w sobie wystarczaj¹c¹ do tego domieszkê Wurta.Potrafiê³¹czyæ ¿ycie ze snem.Nazywaj¹ mnie Igie³k¹.Igie³ka ja³owca.I zobaczy³em siebie w jej ramionach, kochaj¹cego siê z ni¹ w piórkach,niezliczonych ³agodnych, ró¿owych Pomowurtach.- Jestem Aktork¹ Wurta - powiedzia³a.- To moja praca.Œwiadomoœæ, ¿e oto stoiprzede mn¹ rzeczywista, przyprawia³a mnie o ciarki.- Wiem, ¿e masz w sobie Wurta - ci¹gnê³a.- Nie zwiod¹ mnie te b³ê­kitneoczêta.Mo¿e nie jesteœ jeszcze na to gotowy.Wyczu³am to od pierw­szegospojrzenia.Wyczuwam to teraz.- Sk¹d wiesz?- Bo mrówki chodz¹ mi po ca³ym ciele.Nie wiedzia³em, gdzie mam podziaæ oczy.KarmachanikaIgie³ka wyprowadzi³a mnie œcie¿kami nad kana³em za bramy Zabawko­wa, tam gdziepracuj¹ i bawi¹ siê mechanicy samochodowi oraz wytwórcy impregnowanej odzie¿y.Robi¹ to w dzieñ, ale teraz by³o ju¿ pod wieczór, nad œwiatem zapada³ zmierzchi na œcie¿kach nie spotykaliœmy nikogo.Szliœmy w¹sk¹, brukowan¹ kocimi ³bami dró¿k¹, która bieg³a miedzy brzegiemkana³u a mostem kolejowym.Most sk³ada³ siê z szeregu ³uko­wych przêse³, zktórych ka¿de by³o zasiedlone i zabite deskami przed noc­nymi z³odziejami.Awoda po mojej lewej rêce mia³a barwê ze z³ego Wurtowego snu, no wiecie,takiego, w którym uczucia obracaj¹ siê w b³oto i nie mo¿na znaleŸæ drogipowrotnej.Id¹ca pó³ metra przede mn¹ Igie³ka milcza³a powœci¹gliwie, jej cia³o têtni³ocudami i seksownymi snami.Nie zliczy³bym, ile razy by³a partner­k¹ mycherotycznych fantazji, i drepta³em za ni¹ pokornie jak pies.Chyba czu³em siêbardzo podle.Kompletna bezwolnoœæ.Znacie to uczucie?- Jesteœmy prawie na miejscu, Skrybo - odezwa³a siê w pewnej chwi­li Igie³ka.-Czujesz? Czu³em.- Czujê strach, Igie³ko - odpar³em.- Nie bój siê, Skrybo, w tej wodzie nie ma wê¿y.- Stuka³a palcem w karteczkê zwiadomoœci¹, przypiêt¹ do drzwi przês³a.- Jesteœ pewna?- Jestem.Patrzy³em na szyld nad drzwiami.Karmachanika.Parkowa³y tu dwa zabytkowe samochody i furgonetka do sprzeda¿y lodów.- Sk¹d ta pewnoœæ? - spyta³em, wzdrygaj¹c siê.- Ju¿ dawno wszystkie wy³apaliœmy.Drzwi uchyli³y siê i Igie³ka wœlizgnê³a siê do œrodka.Wszed³em za ni¹ doma³ego ciemnoczerwonego pomieszczenia.Sufit by³ tu ³ukowaty, ka­mienie œliskieod wilgoci.Unosz¹cy siê w powietrzu dym przywo³ywa³ przed moje oczy wizje.Za sto³em mikserskim siedzia³ Ikarus Skrzyd³o i miesi³ ten dym.- Przyprowadzi³eœ znowu tego psa? - zapyta³.- Tym razem nie - odpar³em roztrzêsiony.- A tego agresywnego dupka? Chodzi³o mu o ¯uka.- Nikogo - powiedzia³em.- To wchodŸ.Jesteœ mile widziany.- Wy siê znacie? - spyta³a Igie³ka.- O, ten dzieciak napêdzi³ mi porz¹dnego stracha - powiedzia³ Eca-rus.- Alewszystko w porz¹dku.Nie mam do niego ¿alu.W cieniach dostrzega³em suche fioletowo-zielone lœnienia.S³ysza³em te¿ odg³osyskóry ocieraj¹cej siê o skórê, skóry szoruj¹cej o ziemiê i o szk³o; odg³osyskradania siê poœród nocy.Senne koszmary.Poci³em siê obficie, t³umi¹c w sobie lêk.Sta³y pod œcian¹ przês³a, trój-szeregstarych terrariów, w ka¿dym jeden w¹¿, albo ca³e ich spl¹tane k³ê­bowisko.- Nie bój siê, Skrybo - powiedzia³a Igie³ka.- To twoi przyjaciele.- Nie by³bym tego taki pewien - wyb¹ka³em.- Wurtch³opak robi ze strachu w portki - rozeœmia³ siê Ikarus.- Sprzeda³eœ mi podrabianego Wurta, Ikarusie.- Sprzeda³em?- Tamto piórko Voodoo by³o pirack¹ kopi¹.Zwyczajn¹ podróbk¹.- Zaraz, a sk¹d ja to mia³em wiedzieæ? Ja je tylko rozprowadzam.W³a­ziciesobie jakby nigdy nic, szczujecie jakimœ nabuzowanym robopsem jednego z moichnajlepszych wê¿y.O co te ¿ale? Nie mia³em nawet czasu sprawdziæ tego nowegotowaru.ZejdŸ ze mnie.- Ikarus montuje w³aœnie materia³y z tej dzisiejszej porannej zadymy-powiedzia³a Igie³ka.- Chcesz obejrzeæ?Nie.Czy da³oby siê uciec od tego o milion mil?W przêœle sta³y rega³y ze srebrnymi piórkami, a posadzkê zaœciela³ywykorzystane piórka ró¿owe.Opar snów dryfowa³ barwnymi warstwami; niebiesk¹,czarn¹, srebrn¹.A pod skrytym w mroku sklepieniem, na tle wil­gotnych kamienimieni³o siê parê k³aczków z³ota.¯Ã³³ty dym! Ta unikalna, cenna mgie³ka.- Nakrêciliœmy dzisiaj rano parê œlicznych ujêæ - powiedzia³ Ikarus, mieszaj¹cdym.- Nazywamy to Cieczkuj¹ca Suka.Pogranicze.Mocne, ale kwalifikuje siêjeszcze na górne pó³ki Wurtramy.No chodŸ, popatrz.Wszystko, byle nie te obrzydliwe wijce.Zanurzy³em twarz w Wurtowy opar.Poczu³em pieszczotê jego macek i ju¿ mnie nie by³o, zbli¿a³em siê nawypuszczonych pazurach do czekaj¹cej na mnie na czworakach Igie³ki.Zielonew³osy pociemnia³y jej od potu, usta mia³a wilgotne.Z pyska cie­k³a mi œlina,wzbieraj¹cy cz³onek prê¿y³ siê i twardnia³.Czu³em harcuj¹ce w sierœci pch³y,ale nie zwraca³em na nie uwagi.Chcia³em siê tylko parzyæ.Wypina³a poœladkipod k¹tem idealnym do wejœcia.Opar³szy przednie ³a­py na jej ramionach,szczerz¹c zêby i szoruj¹c pazurami zadnich ³ap po œli­skim linoleum wposzukiwaniu punktu zaparcia, wnikn¹³em w ni¹ po sam korzeñ.Przypomina³o tozag³êbianie siê w czu³oœæ, w noc, w jakieœ gor¹­ce miêsne danie.Auuuuu!!!!wy³em, a ona drga³a pode mn¹ konwulsyjnie, skaml¹c z rozkoszy.Auuuuu! Ale¿wspaniale mi siê j¹ r¿nê³o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •