[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak wam siê po pierwsze uda³o zdobyæ tuw³adzê?- NajwyraŸniej nie wszyscy wiedz¹ - przerwa³ Williamson - bo pan, na przyk³adnie wie.VIKontroler nie by³ rozgniewany, co Conway stwierdzi³, gdy obaj odchodzili ju¿ odpacjenta, by zaj¹æ siê nastêpnym.Zamiast tego na jego twarzy malowa³o siê co,co przywodzi³o na myl ojca pouczaj¹cego dziecko o jakich ma³o przyjemnychprawdach ¿yciowych.- Przede wszystkim - powiedzia³ Williamson delikatnie zdejmuj¹c opatrunekpolowy z cia³a rannego g¹sienicowca - pañskie problemy wynik³y z tego, ¿e pan,tak jak ca³a pañska grupa spo³eczna, nale¿ycie do gatunku znajduj¹cego siê podochron¹.- C o t a k i e g o? - wykrzykn¹³ Conway.- Gatunek pod ochron¹ - powtórzy³ Williamson.Os³aniany przed niewygodamiwspó³czesnego ¿ycia.To z pañskiej warstwy spo³ecznej - w ca³ej Unii, nie tylkona Ziemi - pochodz¹ praktycznie wszyscy wielcy artyci, muzycy i przedstawicielewolnych zawodów.Wiêkszoæ z was potrafi prze¿yæ ca³e ¿ycie nie wiedz¹c o tym,¿e znajdujecie siê pod ochron¹, ¿e od dzieciñstwa jestecie odizolowani od mniejprzyjemnych realiów naszej tak zwanej cywilizacji, i ¿e wasze pogl¹dypacyfistyczne i etyczne stanowi¹ luksus, na który wielu z nas po prostu niemo¿e sobie pozwoliæ.Pozwala siê wam na ten luksus w nadziei, ¿e kiedypowstanie z niego filozofia, która pewnego dnia uczyni wszystkie istoty wGalaktyce prawdziwie cywilizowanymi, prawdziwie dobrymi.- Nie wiedzia³em.- zaj¹kn¹³ siê Conway.- A.a z tego, co pan mówi,wynika, ¿e my - to znaczy ja - jestem zupe³nie bezu¿yteczny.- Oczywicie, ¿e pan nie wiedzia³ - rzek³ ³agodnie Williamson.Conwayzastanawia³ siê, jak to mo¿liwe, ¿e taki m³ody cz³owiek rozmawia z nim zwy¿szoci¹, a on nie czuje urazy.W jaki sposób tamten zyska³ w jego oczachautorytet.- By³ pan zapewne - mówi³ dalej Kontroler - zamkniêty w sobie, ma³o rozmowny,otulony w pañskie szczytne idea³y.Niech pan zrozumie, nie ma w nich nic z³ego,ale po prostu trzeba dopuciæ trochê szaroci miêdzy bia³ym i czarnym.Naszawspó³czesna cywilizacja - powróci³ do g³Ã³wnego w¹tku rozmowy - opiera siê namaksymalnej wolnoci dla jednostki.Pojedynczy osobnik mo¿e robiæ, co chce, oile nie jest to szkodliwe dla innych.Tylko Kontrolerzy nie maj¹ tych swobód.- A co z gettami dla "normalnych"? - przerwa³ mu Conway.Oto w koñcu Williamsonpowiedzia³ co, z czym mo¿na siê by³o definitywnie nie zgodziæ.- Przebywaniepod nadzorem Kontrolerów w zamkniêtym obszarze kraju trudno nazwaæ wolnoci¹.- Jeli pan dobrze siê zastanowi - odrzek³ Williamson - sam pan uzna, i¿"normalnym", czyli tej grupie na prawie ka¿dej planecie, która uwa¿a, ¿ejedynie ona jest reprezentatywna dla danej rasy, w odró¿nieniu od okrutnychKontrolerów czy te¿ estetów bez charakteru - czyli ludzi z pañskiej warstwy,s³owem, ¿e tym "normalnym" nie ogranicza siê swobody.Po prostu z oczywistychwzglêdów zaczêli siê oni sami ³¹czyæ w skupiska i w³anie w tych zbiorowiskachsamozwañczych "normalnych" Kontrolerzy maj¹ najwiêcej roboty."Normalni" maj¹wszelkie swobody w³¹cznie z prawem zabijania siebie nawzajem, jeli sobie tego¿ycz¹; obecnoæ Kontrolerów ma tylko nie dopuciæ do tego, by ucierpia³ ten znich, kto nie chce braæ w tym udzia³u.Podobnie, gdy na jakiej planecie czy planetach nagromadzi siê odpowiednio du¿otego szaleñstwa, pozwalamy, by stoczono wojnê na jakiej wyznaczonej do tegocelu planecie.Staramy siê tylko, by wojna nie by³a ani d³uga, ani krwawa.-Williamson westchn¹³.- Tym razem nie docenilimy ich.Ta wojna by³a i d³uga, ikrwawa - zakoñczy³ tonem samooskar¿enia.Conway opiera³ siê jeszcze w myli przed zaakceptowaniem tego radykalnie nowegopogl¹du na istotê sprawy.Przed przybyciem do Szpitala nie mia³ bezporednichkontaktów z Kontrolerami, bo i po co? Za "normalni" z Ziemi wydawali mu siêpostaciami romantycznymi, mo¿e nieco pysza³kowatymi i che³pliwymi, ale towszystko.Oczywicie, to od nich pochodzi³a wiêkszoæ z³ych s³Ã³w o Kontrolerach,które us³ysza³.Mo¿e i "normalni" nie byli tak prawdomówni i obiektywni, jakimisiê mienili.- Trudno uwierzyæ w to wszystko - zaprotestowa³.Sugeruje pan, ¿e KorpusKontroli odgrywa wiêksz¹ rolê w ca³ym uk³adzie ni¿ "normalni" lub my, klasatwórcza! -Potrz¹sn¹³ gniewnie g³ow¹.- Ale¿ pan sobie wybra³ czas na dyskusjefilozoficzne!- To pan j¹ zacz¹³ - odrzek³ Williamson.Na to ju¿ Conway nie znalaz³ odpowiedzi.Musia³o min¹æ ju¿ kilka ³adnych godzin, gdy poczu³ dotkniêcie na ramieniu.Wyprostowa³ siê i ujrza³ za sob¹ pielêgniarza klasy DBLF, który trzyma³strzykawkê.- Zastrzyk pobudzaj¹cy, doktorze? - zapyta³ pielêgniarz.Conway momentalnie uwiadomi³ sobie, ¿e nogi siê pod nim chwiej¹ i ma trudnocize zogniskowaniem wzroku.I zapewne ruchy jego sta³y siê wyraŸnie powolne,skoro pielêgniarz sam zwróci³ siê do niego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •