[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To by³ s³aby, s³aby itchórzliwy w³adca.Z³y król, co boi siê w³asnej potêgi.Ka¿dym swym s³owem,ka¿d¹ decyzj¹ zechêca³ do zdrady - nie Birzinni, zdradzi³by ktoœ inny; nie Ptaki Liga, za­atakowa³by ktoœ inny.To nie jest kwestia osób, to kwestia czasu iokolicznoœci.Pañstwo znajduje siê teraz w okresie starczego niedow³adu.Arz¹dy Bogumi³a oznacza³y jego œmieræ, œmieræ pañstwa.Jesteœmy po¿ywieniem dlapoli­tycznych drapie¿ników, oni tam w³aœnie wyrywaj¹ z cia³a Imperium kawa³y¿ywego miêsa.- Wiêc w³adza musi przejœæ w rêce ¯elaznego Genera­³a, który jeden jedynypotrafi uratowaæ kraj.- Tak.Tak.Nie mog³em czekaæ d³u¿ej.Bogumi³ do spó³ki z Birzinnim, a obajwszak jedynie owoce swego czasu, zniszczyliby, zmarnotrawili dorobekdziesi¹tków Pokoleñ Havrañczyków.- Wiêc œmieræ dla nich.A dla ciebie korona.- Nie mo¿esz tego poj¹æ? Od setek lat s³u¿ê temu na­rodowi, robiê wszystko, byurós³ w si³ê i dobrobyt, strzegê go od nieszczêœæ, kierujê na spokojne wody,prowadzê w wojnach, wspieram w tragediach.Oni wierz¹ we mnie, wierz¹ w¯elaznego Genera³a; jestem ich god³em, jestem sztandarem, hymnem.Jak¿e móg³bymich zawieœæ, po­zwoliæ na upadek?- Naród? - zaœmia³ siê Bruda.- Naród? I ty to mó­wisz, ty, oœmiusetletni mag?A có¿ to jest naród? Havrañ-czycy.! Siêgnij pamiêci¹ do pocz¹tków, przypomnijsobie.Có¿ wspólnego maj¹ miliony zamieszkuj¹ce dziœ ziemie Imperium z owymplemieniem znad zatoki, które da³o nazwê pañstwu? Jêzyk? Religiê? Tradycjê?Kulturê? Ideo­logiê? Wygl¹d? Nic, nic nie pozosta³o takie samo.Komu tywiernoœæ przyrzeka³eœ, no komu? Warzhadom! Krwi! Nie jakiemuœ abstraktowi,którego nie jesteœ w stanie na­wet zdefiniowaæ i w stosunku do którego nie maj¹sensu pojêcia mi³oœci, wiernoœci, zdrady; wiernym mo¿na byæ je­dynie jednostkomi ty jednostkom wiernoœæ przysiêga³eœ.Krwi królewskiej przysiêga³eœ! To jesttwoja wiara i twój herb: Stra¿nik Rodu.To jest prawda, któr¹ wyznawa³ do­t¹dniezachwianie na równi najbiedniejszy ¿ebrak i zasia­daj¹cy na tronie; tegouczono ka¿dego kolejnego dziedzi­ca, od maleñkoœci, od niemowlêctwa powtarzanomu: to twój obroñca, to jest opoka, to jest ratunek, od wieków i na wiekiwierny, odda ¿ycie, os³oni, jemu wierz, jemu wierz, jemu wierz; twoj¹ twarzwidzieli nad ko³ysk¹, ty ich uczy³eœ, tobie w rêkaw p³akali; i Bogumi³, tak¿eBo­gumi³, który, jak mówisz, by³ królem s³abym i z³ym.Zasy­pia³ ci nakolanach, sam widzia³em.A ty co zrobi³eœ? ¯e­lazny Generale! - szydzi³ Bruda.- Wyda³eœ na œmieræ.Zdradzi³eœ! ¯elazny Generale.Dla potêgi pañstwa, dlanarodu.Dla swojej potêgi! Bo nie zniós³byœ klêski kraju, z którym jesteœ taksilnie zwi¹zany, z którego potêg¹ identyfikuj¹ twoj¹ potêgê: Imperium - a wiêc¯elazny Ge­nera³.Zatem z egoizmu, z pychy.To tylko my, krótkowieczni, musimyw³asne d³onie we krwi nurzaæ, w³asnorêcz­nie sztylet w plecy wbijaæ.Tynatomiast - ty, wystarczy, ¿e po prostu poczekasz: w koñcu wszystko samowpadnie ci w rêce.Wszak to kwestia prawdopodobieñstwa, ra­chunku mo¿liwoœcizajœcia danej sytuacji i nawet gdyby okolicznoœci by³y wysoce nieprawdopodobne,to przecie¿ w koñcu jednak ich doczekasz - i doczeka³eœ.Bo nie sz³o ci ozamach w stylu Birzinniego, nie chcia³eœ zdobywaæ korony si³¹ czy intryg¹; nie,twoje ambicje jeszcze wiê­ksze: pragn¹³eœ tronu, lecz bez koniecznoœci p³aceniazañ.Zdradziæ króla, przechwyciæ w³adzê - a zarazem pozostaæ tym samymwys³awianym dla swego honoru i wiernoœci ¯elaznym Genera³em.Czy w ogóle dopomyœlenia jest potworniejsza przewrotnoœæ? I jeszcze siê usprawiedliwia,jeszcze patriotyzmem zas³ania.! Naród! Dobre sobie.Lu­dzie siê rodz¹; ludziesiê mno¿¹; ludzie ¿yj¹ i umieraj¹.Na tej czy innej ziemi, pod t¹ czy inn¹w³adz¹, z tym czy innym obywatelstwem; wiêcej i coraz wiêcej.Naród! Czy ty wogóle ich zauwa¿asz? Nie, ty widzisz wielkie liczby, miliony.Naród! Komuprzysiêga³eœ? Jak mog³eœ, jak mo­g³eœ - wo³a³ z nag³¹ rozpacz¹ - jak mog³eœzdeptaæ tak piêkn¹ legendê?! Kim ty w ogóle jesteœ? Cz³owiekiem? Nie wierzê!Pamiêtam, co mi mówi³eœ.Na samym pocz¹t­ku rêka.Ale mijaj¹ wieki i wieki, aty siê wci¹¿ doskona­lisz.Próbowa³em spojrzeæ w ciebie przez dymnik: blokady.Heksonami konstruowa³em potê¿ny wizualizator o mocy deszyfruj¹cej dziesi¹tkówkryszta³Ã³w; przyszed³em wtedy z Orwidem z gotowym pierœcieniem - uniós³ d³oñ:na pal­cu lœni³a srebrna obr¹czka - i spojrza³em na ciebie, gdy wychodzi³eœ zkomnaty.Czary, czary, czary, czary; wszy­stko czary.Twoje cia³o to splotykl¹tw psychokinetycznych i sensorycznych, twoje myœli to k³êbowisko demo­nów,jesteœ jednym, wielkim, chodz¹cym zaklêciem, homeostatycznym zawirowaniemmagii! Tak! Tak! Przestañ siê œmiaæ! Plujê na ciebie! Potworze! Najpierw d³oñ;po­tem ca³a rêka; potem usprawnienia ca³ego cia³a; potem usprawnienia myœli.Koœci s³absze, wiêc zast¹piæ zmro¿eniami grawitacyjnymi.Myœli wolniejsze, wiêcprzyspie­szyæ operatorami kryszta³owymi, wspomóc demonami i jeszcze kilkoma, ijeszcze kilkoma; i zorganizowaæ je w piêtrowym mageokonstrukcie logicznym.Serce zawodne -niech poltergeisty przesuwaj¹ krew w mych ¿y³ach.Ale ¿y³y siêstarzej¹ - wspomó¿my je, zafiksowuj¹c figury kinetyczne.Ale i krew ju¿w³aœciwie niepotrzebna, znajdzie siê lepszy magiczny substytut.Co zatempozosta³o? Co pozosta³o? Najpierwsze instynkty, dominanty wpisane w algorytmykl¹tw operacyjnych.¯¹dza si³y.Duma.Imiê; ¯elazny Genera³.Analog cz³owieka.Iluzja, iluzja, jesteœ samopodtrzymuj¹c¹ siê iluzj¹, iluzj¹ dla otoczenia iiluzj¹ dla samego siebie, bo sam wci¹¿ myœlisz — a raczej wyda­je ci siê, i¿myœlisz - ¿e jesteœ cz³owiekiem.Ale to nie ty.Nie ty.Rajmund ¯arny nie ¿yje,umar³, znikn¹³, rozp³y­n¹³ siê, zdezintegrowa³ po którymœ z kolei czarzerzuco­nym na siebie samego, pewnie nawet nie zauwa¿y³, wy­ciek³ sobie przezpalce, roztopi³ w tym megamageokonstrukcie.Kogo ja oskar¿am, kogo obwiniam?Jak¿e mogê od ciebie ¿¹daæ uczciwoœci; sumienie jest zapewne nie­kompatybilne zkalkulatorem demonicznym, ty nie masz sumienia.Na co plujê? Na wiatr, na czar,na omam.Giñ, przepadnij! Tfu, tfu, tfu!¯elazny Genera³ zacisn¹³ lew¹ piêœæ i Bruda implodowa³ do wielkoœci ziarnkapiasku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •