[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ca³e ¿ycie zabra³o mu wyszkolenieich.Przez te wszyst­kie lata „zaopiekowaliœmy siê" spor¹ ich gromadk¹.D³ugi Cieñ wzi¹³ g³êboki oddech i opanowa³ swoje szaleñstwo.— To mój b³¹d.Nie powinienem ich tam wysy³aæ.Czy wiesz, jak nasi wrogowiezdo³ali pojawiæ siê tam w czasie tak dla nich sprzyjaj¹cym? — Nikt jakoœ niemia³ ochoty powiedzieæ mu, ¿e ca³y czas kr¹¿yliœmy mu nad g³ow¹, wypatruj¹cokazji.— Nie jest dobrze — zauwa¿y³ D³ugi Cieñ.— Ka¿dego dnia zdobywaj¹ nowewsparcie, a nasze z ka¿dym dniem maleje.— Spojrza³ na Singha.— Co dostaliœmyod tych K³amców?— Szpiega — odpowiedzia³ Mogaba.— Nied³ugo zajm¹ siê wybranymi zabójcami.Wrógwydaje siê niczego nie podejrze­waæ.Jeœli ich zabójcom siê powiedzie,rezultaty oka¿¹ siê cen­niejsze ni¿ wszystko i mog¹ przes¹dziæ o decyduj¹cejpotyczce na polu bitwy.— Spojrzeniem dawa³ do zrozumienia, ¿e oczekujepoparcia, ale Narayan milcza³ jak zaklêty.— Niestety — stwier­dzi³ po chwili —wiadomoœci, których dostarczaj¹ K³amcy, z ka¿­dym raportem staj¹ siê corazbardziej niepewne.Wróg odniós³ znacz¹ce korzyœci podczas ich próbzlikwidowania kultu.— Wci¹¿ nikt siê nie odzywa³.— Pani i Konowa³ stali siêbardzo bezwzglêdni dla szpiegów — ci¹gn¹³ dalej Mogaba.— Wskazu­je to, jakprzypuszczam, na mo¿liwoœæ powa¿niejszych posuniêæ z ich strony.— Jest zima — rzek³ D³ugi Cieñ — i moi wrogowie siê nie spiesz¹.Cieszy ich, ¿emog¹ mnie nêkaæ.Ten tak zwany Wy­zwoliciel nigdy siê nie zadowoliwystarczaj¹c¹ liczb¹ ludzi i broni.Tu mia³ racjê.Konowa³ zawsze bêdzie chcia³ wiêcej.Wyjêæ podszed³ do nich, wydaj¹c swój zwyczajowy wrzask.— Ich bataliony robocze ukoñczy³y brukowan¹ drogê ³¹cz¹c¹ Taglios i Stormgard —wychrypia³.— Podobna droga od Stormgard do Œwiat³ocienia jest prawie naukoñczeniu.Œwiat³ocieñ le¿y blisko centrum najbardziej zaludnionego i kwitn¹cegogospodarczo regionu Krainy Cienia.Swego czasu najwy¿sz¹ w³adzê sprawowa³ tamWiruj¹cy.Nominalnie miasto i s¹siednie okolice wci¹¿ winne by³y pos³uszeñstwoD³ugiemu Cieniowi.Mimo to nikt nie przeszkadza³ naszym ¿o³nierzom w budowaniudrogi na tym terenie.Ciekawe dlaczego.Strategiczny plan Konowa³a tego nie wy­maga³.Nie mia³zamiaru oblegaæ Œwiat³ocienia.To by oznacza³o, ¿e zbyt wielu ludzi tkwi³oby wtym samym miejscu przez zbyt d³ugi czas.— Zewsz¹d na nas naciskaj¹ — utyskiwa³ Mogaba.— Nie ma dnia, ¿ebyœmy nieus³yszeli o przejêciu jakiegoœ miasta czy wioski.W wielu punktach miejscowi wogóle nie stawiaj¹ oporu.Szaleñstwem by³oby wierzyæ, ¿e Konowa³ i Pani bêd¹mieli wzgl¹d na porê roku.D³ugi Cieñ zwróci³ swoj¹ straszliw¹ maskê w stronê Mogaby, który a¿ siê cofn¹³na ten widok.— Czy zrobi³eœ coœ, aby nie dopuœciæ do wiêkszej klêski kampanii, generale?Armia musi wy¿ywiæ siê z ziemi, jeœli oœmiela siê tak bar­dzo oddaliæ od domu.Nie mo¿na nieœæ ze sob¹ ¿ywnoœci i paszy, ¿eby starczy³o na nie wiadomo jakd³ugo.— Niewiele — Mogaba nie okaza³ najmniejszej skruchy.— Mam swoje rozkazy i moiwrogowie o nich wiedz¹.— Jakie? — Teraz D³ugi Cieñ by³ rozdra¿niony.— Oczekuj¹, ¿e bêdê siedzia³ cicho.— Mogaba wskaza³ na Singha, któryniechêtnie skin¹³ g³ow¹.— Zgodnie z ich taktyk¹ mam broniæ jednego, ustalonegopunktu.Poniewa¿ twoje rozkazy nie pozwalaj¹ mi na to, wróg rozproszy³ swojesi³y i atakuje ze wszystkich stron.Sam Klinga nie przytrze im rogów.Miastanie stawiaj¹ oporu, poniewa¿ ludzie wiedz¹, ¿e pomoc nie nadejdzie.Móg³bymtemu szybko i skutecznie zapobiec, gdyby nasza tak­tyka radykalnie siêzmieni³a.Nie s¹dzê, pomyœla³em z zadowoleniem.Przecie¿ mamy Kopcia.— Nie! — D³ugi Cieñ odwróci³ trzês¹ce siê cia³o na po³udnie i spojrza³ narówninê lœni¹cego kamienia.— Kwestie militarne bêdziemy omawiaæ jedynie wswoim gronie, generale.Wyjêæ wyda³ z siebie okropny wrzask, w którym brzmia³a z³oœliwa kpina.Singhniemal wypad³ przez luk [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •