[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porusza³em siê wœród diabolistów z dezynwoltur¹ psychiatry, który przywi¹zujesiê do swoich pacjentów i uwa¿a, ¿e wonie zala­tuj¹ce od wiekowego parku jegoprywatnej kliniki s¹ balsamiczne.Wkrótce zaczyna pisaæ o ob³êdzie, po jakimœczasie z tych tekstów wyziera ob³êd.Nie zdaje sobie sprawy, ¿e pacjencioczarowali go, wydaje mu siê, ¿e zosta³ artyst¹.Tak w³aœnie narodzi³ siêpomys³ Planu.Diotaliovi przyst¹pi³ do tej gry, bo dla niego by³a to modlitwa.Je­œli chodzio Jacopa Belba, s¹dzi³em wtedy, ¿e bawi siê tak samo jak ja.Dopiero terazwidzê, ¿e nie mia³ z tego prawdziwej uciechy.Uczestniczy³ w tym, bo niepotrafi³ siê powstrzymaæ, zupe³nie jak ktoœ ogryzaj¹cy paznokcie.Albo podj¹³ tê grê, ¿eby znaleŸæ przynajmniej jeden z fa³szywych kierunków, amo¿e scenê bez proscenium, o których wspomina w file zatytu³owanej Sen.Zastêpcze teologie dla Anio³a, który mia³ nigdy nie przybyæ.Filename: SenNie pamiêtam, czy œni³em je jeden w drugim, czy nastêpowa³y po so­bie w ci¹gutej samej nocy, czy po prostu by³y przemieszane.Szukam pewnej kobiety, któr¹ znam, z któr¹ by³em mocno zwi¹zany, tak mocno, ¿enie rozumiem, diaczego rozluŸni³em tê wiêŸ - to by³a moja wina, bo nieprzychodzi³em.Wydaje mi siê nie do pojêcia, ¿e po­zwoli³em, by minê³o tyleczasu.Szukam jej z pewnoœci¹, szukam ich, nie jest sama, by³o ich wiele,wszystkie tak samo utracone •- przez moje lenistwo, i nêka mnie poczucieniepewnoœci, i jedna by mi wystarczy³a, tote¿ wiem, ¿e trac¹c je straci³emwiele Zwykle nie znajdujê, nie mam, nie mogê zdobyæ siê na to, by otworzyænotes z telefonami, a jeœli nawet go otwieram, nie mogê odczytaæ imion - jakbymby³ da-lekowidzem.Wiem, gdzie ona mieszka, a w³aœciwie nie wiem, wiem tylko, jak wygl¹­da tomiejsce, mam w pamiêci schody, sieñ, podest.Nie biegam po mie­œcie, ¿ebyodnaleŸæ to miejsce, ow³adnê³a mn¹ jakaœ trwoga, czujê zaha­mowanie, nieprzestajê siê z³oœciæ na samego siebie za to, ¿e pozwoii-tem albo chcia³em, byten zwi¹zek obumar³ - choæby nie przychodz¹c na ostatnie spotkanie.Gdybymprzynajmniej wiedzia³, jak siê nazywa, do­skonale przecie¿ wiem, kim jest, tyle¿e nie mogê sobie przypomnieæ ry­sów twarzy.Czasem w pó³œnie, w jaki potem zapadam, podajê ten sen w w¹tpli­woœæ.Spróbujsobie przypomnieæ, wiesz i pamiêtasz wszystko, zamkn¹­³eœ wszystkie rachunki, amo¿e w ogóle ich nie otwiera³eœ.Nie ma nicze­go, o czym nie wiedzia³byœ, gdziesiê znajduje.Niczego.Pozostaje podejrzenie, ¿e o czymœ zapomnia³em, ¿e zagubi³em coœ wœródcodziennych trosk, tak samo jak zapomina siê banknotu albo kartki z notatk¹ - wkieszonce spodni albo w starej marynarce, i dopiero po ja­kimœ czasie cz³owiekuœwiadamia sobie, ¿e chodzi³o o coœ najwa¿niej­szego, rozstrzygaj¹cego,jedynego.Obraz miasta jest wyraŸniejszy.To Pary¿, jestem na lewym brzegu, wiem, ¿ejeœli przejdê na drug¹ stronê rzeki, znajdê siê na placu, byæ mo¿e na place desVosges.nie, na jakimœ bardziej otwartym, gdy¿ w g³êbi rysuje siê jakbyMadeleine.Przecinam plac, obchodzê koœció³, natrafiam na ulicê (na rogu jestksiêgarnia-antykwariat), która skrêca ci¹gle w prawo, tworz¹c ca³¹ seriêzau³ków, i z pewnoœci¹ jestem w Barcelonie, w Barrio Gotico.Trzeba wyjœæ najak¹œ ulicê, bardzo szerok¹, rzêsiœcie oœwietlon¹, i w³aœnie przy tej ulicy,przypominam to sobie z ejdetyczn¹ wyrazistoœci¹, po prawej stronie, w g³êbiœlepego zau³ka, jest Teatr.Nie da siê na pewno okreœliæ, co siê dzieje w tym przybytku rozkoszy, bezw¹tpienia coœ p³ochego, weso³ego i zarazem podejrzanego, jak strip--tease(dlatego nie œmiem siê dopytywaæ), i wiem o tym czymœ dostatecz­nie du¿o, by zekscytacj¹ myœleæ o powrocie w to miejsce.Jednak da­remnie, w okolicy ChatamRoad wszystkie ulice siê myl¹.Budzê siê i mam w ustach smak tego chybionego spotkania.Nie mogê pogodziæ siêz tym, ¿e nie wiem, co straci³em.Niekiedy przebywam w wielkim domu na wsi.Jest obszerny, ale ma jeszcze jednoskrzyd³o, do którego jednak nie potrafiê dotrzeæ - jakby zamurowano przejœcia.A w tym skrzydle jest mnóstwo pokoi, kiedyœ je widzia³em, to niemo¿liwe, byprzyœni³y mi siê w innym œnie, i s¹ tam stare meble i wyblak³e ryciny, konsolez dziewiêtnastowiecznymi tea­trzykami z wycinanek, kanapy okryte wielkimihaftowanymi narzutami,pó³ki z mnóstwem ksi¹¿ek, wszystkie roczniki„Ilustrowanego Kuriera Podró¿y i Przygód na L¹dzie i Morzu", to nieprawda, ¿erozpad³y siê wskutek czêstego czytania i mama odda³a je szmaciarzowi.Zastanawiam siê, kto tak popl¹ta³ korytarze i schody, przecie¿ tutaj w³aœniechcia­³em urz¹dziæ sobie buen retiro, w³aœnie wœród tych zapachów cennejsta­rzyzny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •