[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wobec tego, to nie pañski interes - odpowiedzia³ bez najmniejszejz³oœliwoœci; stwierdzi³ po prostu fakt.4Rozwa¿a³em wynajêcie prywatnego detektywa.Potem przeæwiczy³em sobie w g³owieewentualn¹ rozmowê, któr¹ bym musia³ w tym celu przeprowadziæ, i zrezygnowa³emz tego pomys³u.Ale poniewa¿ nie mog³em tak po prostu daæ za wygran¹,zadzwoni³em do miejscowego zoo i spyta³em, czy maj¹ na stanie goryla.Niemieli.Powiedzia³em, ¿e ja przypadkowo mam i chêtnie siê go pozbêdê, jeœli ichto interesuje, ale powiedzieli, ¿e nic z tego.Spyta³em, czy moglibyzasugerowaæ kogoœ, kto by³by zainteresowany, ale powiedzieli, ¿e nie, raczejnie.Spyta³em, co zrobiliby, gdyby koniecznie musieli siê pozbyæ goryla.Odpowiedzieli, ¿e jest jedno, mo¿e dwa laboratoria, które przyjê³yby go jakookaz, ale czu³em, ¿e tak naprawdê nie bardzo siê wysilaj¹.Jedno by³o oczywiste: Izmael mia³ jakichœ przyjació³, o których nic niewiedzia³em.byæ mo¿e by³ych uczniów.Jedynym sposobem, ¿eby do nich trafiæ,jaki przyszed³ mi do g³owy, by³ ten, w jaki prawdopodobnie on sam do nichtrafi³ - za poœrednictwem og³oszenia w prasie.PRZYJACIELE IZMAELA: Inny przyjaciel utraci³ z nim kontakt.Proszê dzwoniæ zinformacj¹, gdzie mo¿na go znaleŸæ.Og³oszenie okaza³o siê b³êdnym posuniêciem, poniewa¿ dostarczy³o mi powodu,¿eby wy³¹czyæ w³asny mózg.Czeka³em, a¿ siê uka¿e, potem czeka³em, a¿ siêbêdzie ukazywaæ przez okr¹g³y tydzieñ, potem czeka³em jeszcze kilka dni natelefon, którego zreszt¹ nie by³o, i tak minê³y dwa tygodnie, a ja w tym czasienawet nie kiwn¹³em palcem.Kiedy wreszcie uœwiadomi³em sobie, ¿e nie bêdzie ¿adnej reakcji na mojeog³oszenie, musia³em zastanowiæ siê nad nowym kierunkiem dzia³añ, aodnalezienie go zabra³o mi oko³o trzech minut.Zadzwoni³em do ratusza i ju¿wkrótce rozmawia³em z osob¹, która wyda³aby zezwolenie na prowadzeniewêdrownego weso³ego miasteczka, gdyby takie siê pojawi³o i zechcia³o zatrzymaæsiê przez tydzieñ na jakiejœ pustej parceli.- Czy obecnie jest takie w naszym mieœcie?- Nie.- A by³o jakieœ w ubieg³ym miesi¹cu?- Owszem, by³o tu Weso³e Miasteczko Darryla Hicksa, z dziewiêtnastomakaruzelami i kolejkami, dwudziestoma czterema loteriami oraz z wystêpamiartystycznymi, ale wyjecha³o mniej wiêcej dwa tygodnie temu.- A jakaœ mena¿eria?- Nie przypominam sobie, by coœ takiego wyszczególniono na dostarczonej miliœcie atrakcji.- Mo¿e jakieœ jedno czy dwa zwierzêta jako atrakcja dodatkowa?- Nie wiem.Ale mo¿liwe.- Gdzie maj¹ nastêpny postój na trasie?- Pojêcia nie mam.Nie by³o to a¿ takie wa¿ne.Kilka telefonów wystarczy³o, ¿eby dowiedzieæ siê omieœcinie odleg³ej o czterdzieœci mil na pó³noc, gdzie weso³e miasteczko sta³oprzez tydzieñ, po czym ruszy³o dalej.Za³o¿ywszy, ¿e bêdzie siê posuwaæ napó³noc, za pomoc¹ jednego telefonu zlokalizowa³em jego nastêpny postój orazobecne miejsce pobytu.No i owszem, che³pili siê posiadaniem "Gargantui,najs³awniejszego goryla œwiata", czyli stworzonka, o którym wiedzia³em, ¿e nie¿yje od jakichœ czterdziestu lat.Dla was, czy dla kogokolwiek ze wzglêdnie nowoczesnym samochodem, Weso³eMiasteczko Darryla Hicksa by³oby odleg³e zaledwie o dziewiêædziesi¹t minutdrogi, ale dla mnie, w moim fordzie wyprodukowanym tego samego roku co serialDallas, by³y to dwie godziny.Kiedy tam dotar³em, okaza³o siê, ¿e jest torzeczywiœcie weso³e miasteczko.No wiecie, weso³e miasteczka s¹ jak dworceautobusowe: jedne s¹ wiêksze, inne mniejsze, ale wszystkie s¹ do siebiepodobne.To nale¿¹ce do Darryla Hicksa pokrywa³o dwa akry terenu zwyczajn¹ wtakich wypadkach tandet¹, wystêpuj¹c¹ w przebraniu weso³oœci, pe³n¹niesympatycznych ludzi, ha³asu i odoru piwa, waty na patyku i pra¿onejkukurydzy.Brn¹³em przez to wszystko w poszukiwaniu owych wystêpówartystycznych.Odnoszê wra¿enie, ¿e towarzysz¹ce tego rodzaju imprezom wystêpy artystyczne,tak jak je pamiêtam z dzieciñstwa (a mo¿e z filmów ogl¹danych w dzieciñstwie),praktycznie ju¿ nie istniej¹ we wspó³czesnym œwiecie weso³ych miasteczek; jeœlitak jednak jest, to Darryl Hicks kompletnie zignorowa³ obowi¹zuj¹ce trendy.Kiedy tam dotar³em, naganiacz zachêca³ do obejrzenia po³ykacza ognia, ale siênie zatrzyma³em.Wewn¹trz by³o zreszt¹ mnóstwo do ogl¹dania: zwyczajowa ju¿kolekcja potworów, dziwol¹gów i wybryków natury, po¿eracz szklanych butelek,fakir, wytatuowana oty³a starsza dama i ca³a ta reszta, któr¹ po prostuzignorowa³em.Izmael znajdowa³ siê mrocznym zak¹tku, tak daleko od wejœcia jak to tylko by³omo¿liwe, w towarzystwie dwóch dziesiêciolatków.- Za³o¿ê siê, ¿e od rêki rozerwa³by te kraty, gdyby tylko zechcia³ - zauwa¿y³jeden.- Taaa - wycedzi³ drugi - ale on tego nie wie.Sta³em tam, przygl¹daj¹c mu siêpal¹cym wzrokiem, on jednak¿e siedzia³ spokojny i ³agodny, nie zwracaj¹c na nicuwagi, dopóki ch³opcy stamt¹d nie odeszli.Minê³o kilka chwil, ja dalej wpatrywa³em siê w niego, a on dalej udawa³, ¿emnie tam nie ma.Wreszcie podda³em siê i powiedzia³em:- Powiedz mi, dlaczego nie poprosi³eœ o pomoc? Wiem, ¿e mog³eœ to zrobiæ.Nieeksmituje siê ludzi z dnia na dzieñ.Nie da³ nawet znaku, ¿e s³yszy mojes³owa.- Jak, do diab³a, mamy ciê teraz st¹d wyci¹gn¹æ? Patrzy³ przeze mnie, jakgdybym by³ powietrzem.- Pos³uchaj, Izmaelu, gniewasz siê na mnie, czy co?Zerkn¹³ wreszcie na mnie, nie by³o to jednak przyjazne spojrzenie.- Nie prosi³em ciê, byœ zosta³ moim opiekunem - rzek³ - b¹dŸ wiêc uprzejmypozbyæ siê tego protekcjonalnego tonu.- Chcesz, ¿ebym siê zaj¹³ w³asnymi sprawami.- Mówi¹c krótko, tak.Rozejrza³em siê bezradnie wokó³.- Chcesz przez to powiedzieæ, ¿e ¿yczysz sobie tu zostaæ?Jego wzrok znów sta³ siê lodowaty.- No dobrze, ju¿ dobrze - zawo³a³em.- Ale co ze mn¹?- A niby co z tob¹?- No có¿, przecie¿ nie skoñczyliœmy, prawda?- Nie, nie skoñczyliœmy.- Co wobec tego zamierzasz uczyniæ? Czy mam ju¿ zostaæ pora¿k¹ numer piêæ, czyco?Siedzia³ tam jakiœ czas, przygl¹daj¹c mi siê posêpnie.Potem powiedzia³:- Nie musisz staæ siê pora¿k¹ numer piêæ.Mo¿emy ci¹gn¹æ to dalej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •