[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Obie ręce, jeśli możesz.Zamknęła oczy i wystawiła drugą rękę.Koszula zatrzymała się przez chwilę na biodrach, a potem z szelestem opadła na podłogę.Przełknął głośno ślinę.Mój Boże, czy ona nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jest piękna? Jak cudowna?Ręce świerzbiły go, tak bardzo chciał jej dotykać, pieścić tę kremową skórę.Chciał ją smakować, kompletnie się w niej zatracić.Pełne piersi kontrastowały ze szczupłą talią, która przechodziła łagodnie w krągłe biodra.Brzuch miała płaski, a z kremowej skóry wyłaniał się ciemniejszy trójkąt poskręcanych loczków.Jej nogi były długie i szczupłe, mimo widocznych mięśni.Była bez wątpienia najpiękniejszą kobietą, jaką zdarzyło mu się w życiu oglądać.Co więcej, kochał ją.Oczywiście, że musiała być najpiękniejsza.A te jej piersi.Nigdy nie znudzi się mu ich widok.- Otwórz oczy, Brandy.A teraz chodź ze mną.Pomógł jej przeskoczyć leżącą na podłodze koszulę i zaprowadził do lustra, stojącego przy starej zbroi.Stanął tuż za nią, kładąc ręce na jej ramionach.- Jesteś przepiękną kobietą.Spójrz na siebie i powiedz, czy naprawdę możesz zaprzeczyć moim słowom.Zacisnął palce, zmuszając ją, by otworzyła oczy.Zobaczyła tylko wielkie piersi.- Boże, to okropne - powiedziała, próbując wyrwać się z jego uścisku.- Nie pozwolę, abyś nazywała przyszłego męża kłamcą.Do diabła, Brandy, spójrz na siebie.Jesteś śliczna.Na samą myśl, że jesteś tylko moja, kolana się pode mną uginają.Ponownie otworzyła oczy i spojrzała na siebie w lustrze.Zobaczyła, że stoi tuż za nią, trzymając dłonie na jej nagich ramionach.Ich oczy spotkały się w lustrze, a on powoli odgarnął włosy z jej twarzy i ramion.Dotknął palcami podbródka.- Lubisz swoją twarz? Tak? To doskonale, zejdźmy trochę niżej.Opanowanie, pomyślał.Musi teraz nad sobą panować, chociaż to najtrudniejsze wyzwanie, z jakim przyszło mu się zmierzyć w całym dorosłym życiu.Nabrał głęboko powietrza i skierował niżej ręce, pieszcząc ją i w końcu ujmując piersi w swoje dłonie.Przełknął głośno ślinę.Zatrzepotała rzęsami.Otworzyła usta.Nachylił się i pocałował ją delikatnie w skroń.Jest przecież mężczyzną, nie chłopcem.Da sobie radę, przecież musi.Usłyszał, jak z piersi wyrywa się mu głęboki głos: - Twoje piersi są cudowne.Pamiętaj, że Morąg to chuchro.Powiedziała tak przez zazdrość i czystą głupotę.Objął dłońmi jej talię, pieścił jej brzuch, aż przeszedł ją dreszcz.Miał nadzieję, że to pożądanie, a nie wstyd.Och tak, okazało się że miał rację, bo jej oddech przyspieszył.Jeszcze chwila i skończy się to oczekiwanie.Uwierzy mu, zaufa i wreszcie będzie mógł całkiem się zapomnieć.- Pamiętasz, jak mi kiedyś powiedziałaś, że to ja jestem piękny? Straszny głuptas z ciebie, Brandy.Odwróciła się w jego ramionach i objęła go za szyję.- To prawda?- Prawda.Rozwiązała pas jego szlafroka.Poczuł, jak dłoń dotyka jego nagiej piersi, a potem brzucha.Samokontrola zniknęła bez śladu.- Czarownica z ciebie - powiedział i zrzucił z siebie szlafrok.Usłyszał, że gdzieś drze się materiał, ale niewiele go to obchodziło.Wziął ją w ramiona i zaniósł do łóżka.- Przysięgam, tym razem nie będzie cię bolało.Tym razem będzie ci dobrze.Chciała powiedzieć, że jest cudowny, ale jego usta zamknęły się na brodawce jej piersi i zabrakło jej słów.Nie mogła uwierzyć w tę rozkosz, która wypełniała całe jej ciało i rozchodziła się falami w dół brzucha.Zatopił ręce w masie jasnych loków i znalazł jej usta.Pieścił je przez chwilę, aż je otworzyła.Czuła, jak jego ręce przesuwają się po plecach, zataczają kręgi na biodrach, a w końcu znajdują się między jej nogami.- Ojej, czy tak wypada?- A ty? Przecież ty też prawie wszędzie mnie dotykasz.- Pragnął, by pieściła dłońmi jego męskość, ale to mogło poczekać.Mieli przed sobą całe życie, wiele podobnych nocy.- Spokojnie.Rozkoszuj się tylko tym, co się teraz stanie.- No, nie wiem - zaczęła i jęknęła tylko, kiedy skierował usta niżej.- Nie wiem, czy tak można.- Nie bój się, po prostu się odpręż.Dłonie podniosły ją delikatnie, poczuła jego język, gorący i namiętny.Pieścił ją wszędzie, a kiedy z jej ust wyrwał się krzyk, samą ją to zaszokowało.- Mój Boże, nie chciałam - Czuła, jak narasta w niej fala rozkoszy, jak porywa całe ciało.Nie chciała przestać, nie mogła przestać.Jeśli to by się stało, ona, Brandy, umarłaby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •