[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Również Willowi niczego nie brakuje i każda kobieta byłaby niezmiernie rada, mając go za męża.Annabella zgadzała się z tym z całego serca.Zmroziło ją na myśl o szczęściarze, której się to uda.Pewnie los uśmiechnie się do jakiejś krewnej Jamesa Mullineaux.Byłby to bardzo stosowny związek pomiędzy dwoma najświetniejszymi rodami hrabstwa.Ale przecież Alicja z pewnością by jej o tym powiedziała! A może i nie, nie chcąc zasmucać siostry.- Czy w rozmowie padło nazwisko owej damy? - zapytała tonem możliwie niedbałym.Amy zmarszczyła zgrabny nosek.- W zasadzie nie, ale słyszałam, jak Will mówił później, że do Oxenham przyjeżdża kuzynka lorda Mulli-neaux, niejaka panna Shawcross, która teraz mieszka chyba u jego siostry w hrabstwie Worcester.Panna Shawcross.Jak to obrzydliwie brzmi, pomyślała Annabella, z wściekłością wgryzając się w trzecie ciastko.Amy, nie mając pojęcia, jaką burzę wywołała w sercu swej nowej przyjaciółki, z żalem odmówiła wypicia drugiej filiżanki herbaty.- Muszę przed zmrokiem wrócić do Challen - rzekła niespokojnie.- Jesienny zmierzch zapada tu tak szybko, a boję się, że na tych wzgórzach mogą kryć się zbójcy.Pani Frensham, która w cieple słońca drzemała na krześle, podniosła głowę z przestrachem.- Och nie, droga pani Weston, nigdy o niczym podobnym nie słyszałam! Jestem absolutnie pewna, że lord Mullineaux za żadne skarby świata nie pozwoliłby nam tu zamieszkać, gdyby istniał choć cień takiego niebezpieczeństwa.Boże drogi!Annabelli, która poczuła przypływ zniecierpliwienia zarówno wobec swego gościa, jak i damy do towarzystwa, przyszła do głowy przewrotna myśl.- Zdaje mi się, że nie dalej jak w zeszłym tygodniu rozbójnik napadł na powóz Sereny Linley na drodze do Lambourn - rzekła słodkim tonem, kłamiąc jak z nut.- Powiada, że było to bardzo emocjonujące!Pani Frensham spojrzała przerażona w stronę wzgórz i zatrzęsła się ze strachu.- Wielkie nieba, że też przyszło nam żyć w tak niepewnych czasach!- Czy ten łajdak coś jej zabrał? - zapytała Amy, rozglądając się nerwowo.Annabella wzruszyła ramionami.Już żałowała swego nieodpowiedzialnego żartu, gdyż bez wątpienia Amy opowie tę historyjkę Willowi, który z kolei uzna Annabellę za mąciwodę.Mimo wszystko.- Chyba skradł jej całusa - odparła pogodnie.Pani Frensham krzyknęła z oburzenia, lecz w oczach Amy pojawił się błysk rozbawienia.- To mogło być całkiem miłe! - rzekła ochoczo, a An-nabelli przyszło do głowy, że może jednak pozostaną przyjaciółkami.Kilka następnych dni Annabella pomagała Susan w robieniu sera.Larkswood było właściwie samowystarczalne, gdyż Lark Farm dostarczało im wszystkiego, czego sami nie produkowali.Owen Linton często podróżował na targ i z chęcią podejmował się załatwienia sprawunków także dla sąsiadów, by zasłużyć sobie na tkliwe spojrzenie brązowych oczu Susan.Obowiązki domowe coraz bardziej pochłaniały Annabellę.Nigdy wcześniej nie prowadziła gospodarstwa, gdyż najpierw to jej ojciec płacił wszystkie rachunki, a potem była zawsze tylko rezydentką w cudzych domach.Planowanie wraz z Susan wydatków sprawiało jej dużo radości, tym bardziej że dziewczyna okazała się zdolną pomocnicą i dobrą przyjaciółką.Jeszcze przyjemniejsza była perspektywa zmiany otoczenia i nowe towarzystwo.Alicja przysłała Annabelli list, w którym proponowała siostrze spędzenie paru dni w Oxen-ham oraz wspólny wyjazd na jarmark.Annabella przyjęła zaproszenie z radością.Choć nigdy nie żałowała, że osiadła w Larkswood, obawiała się, że jeśli nie będzie się stąd od czasu do czasu ruszać i zażywać rozrywek, zmieni się w lekko pomyloną dziwaczkę.A może wśród gości znajdzie się też w czepku urodzona panna Shawcross.Ani Susan, ani Owen Linton nie byli zachwyceni, gdy Annabella pożyczyła konia i oświadczyła im, że zamierza wybrać się po południu na samotną przejażdżkę po pobliskich wzgórzach.Żadne z nich nie zdobyło się na to, by powiedzieć jej, że nie powinna jeździć sama, chociaż Susan wyraźnie miała na to wielką ochotę.Wyglądali zupełnie jak zatroskani rodzice i Annabella z trudem powstrzymała się od śmiechu.Gdy wyruszyła drogą do Lambourn, przypomniały jej się słowa Willa z pamiętnej nocy i pomyślała, że większość ludzi boi się niezależnych kobiet.Doskonale zdawała sobie sprawę, że od kiedy zdecydowała się zamieszkać sama w Larkswood, wielu jej znajomych uważa ją za mocno postrzeloną lub wręcz za kompletną dziwaczkę.Ani Alicja, ani James nie próbowali odwieść jej od tego zamiaru, lecz Annabella zastanawiała się, czy popierają ją, czy też chcą raczej, by sama przekonała się, że jej postępowanie nie ma sensu.Wzruszywszy ramionami, zmusiła konia do galopu.Na szczycie pobliskiego wzgórza leżały słynne w okolicy starożytne głazy, które zamierzała obejrzeć.Gdy dotarła na miejsce, stwierdziła, że widok nie jest imponujący.Wiele kamieni stoczyło się na pola lub obrosło mchem.A jednak w tym miejscu panowała tak niezmącona cisza, że Annabella usiadła w wysokiej trawie, opierając się plecami o ogrzany słońcem skalny występ.Przed sobą miała szumiące łany zbóż, przetykane kwitnącymi makami falującymi na wietrze niczym powiewająca czerwona szarfa.Annabella przymknęła powieki.Nie wiedziała, jak długo drzemała, ani co ją obudziło, choć wydawało się jej, że słyszy w pobliżu jakiś szelest.W górze śpiewał skowronek, a gdy otworzyła oczy, padł na nią cień, który przesłonił jej słońce.Na chwilę ogarnęła ją panika, lecz zaraz rozpoznała przybysza.- Och! - Usiłowała usiąść.- Przestraszył mnie pan! Co pan tu w ogóle robi?Will Weston wyprostował się i z pewnym rozbawieniem, ale i aprobatą zmierzył wzrokiem rozciągniętą na ziemi postać Annabelli.- Jak mi się zdaje, chronię panią przed rozbójnikami i rabusiami - rzekł oschle.Annabella oblała się rumieńcenri szybko wstała.- Och, opowiedziała panu! To był tylko żart.- Bardziej martwi mnie to, że wybiera się pani na samotne przejażdżki - rzekł surowo Will - a potem zasypia na jakimś pustkowiu! To chyba niezbyt rozsądne, pani St Auby, po tym, co mówiłem wczorajszej nocy.Annabella uniosła podbródek.Wiedziała, że Will ma rację, lecz niestety natychmiast wzbudziło to w niej ducha przekory.- Nic mi nie groziło - oświadczyła z żarem.- Doprawdy? - Will podszedł bliżej.- Nawet jeśli na tych wzgórzach nie ma już zbójców, spacery w pojedynkę są bardzo nierozsądne, pani St Auby.Dziwię się, że odważyła się pani zamieszkać w Larkswood, praktycznie w szczerym polu.- Zamierzał je pan przeznaczyć na siedzibę dla pani Weston - powiedziała słodkim głosem - a więc wtedy uważał je pan za odpowiednie dla młodej kobiety.Na twarzy Willa pojawił się uśmieszek.- To prawda i ma pani rację, przypominając mi o tym.Ta okolica jest zupełnie nieodpowiednia dla Amy.Cóż - cofnął się, by zrobić jej miejsce na ścieżce - jestem bardzo rad, że tak świetnie się pani czuje w Larkswood.Na mnie już czas, jadę do Lambourn, w odwiedziny do Linleyów.Ale nie ruszał się z miejsca, a jego zamyślone, nieprzeniknione spojrzenie błądziło po sylwetce Annabelli, zatrzymując się dłużej na jej oblanej rumieńcem twarzy i rozświetlonych słońcem, rozburzonych włosach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •