[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jasmine przewinęła tekst obok zdjęcia.Nieznajomy był Indianinem Wayuu z Carisal w Kolumbii.Na nazwisko miał Puyiana, ale jego imię podano jedynie jako Al.Serce zabiło jej w piersi, kiedy przeczytała zdanie na dole tekstu.Przypisuje mu się uzdrowicielskie moce.Al był uzdrowicielem.Jasmine przeczytała o tym, jak Al Puyiana, w przeciwieństwie do innych okolicznych uzdrawiaczy, nie wykorzystywał swojej znajomości lokalnych ziół i roślin, ale „leczył dotykiem”.Naukowcy, którzy sporządzili tę dokumentację, twierdzili, że nie rozumieją, jak to robi, ale zapisali, że istnieją „przekonujące dowody”, iż posiada on „autentyczny dar”.Na górze ekranu Jasmine zobaczyła ikonki opcji udostępniających więcej informacji o tym mężczyźnie.Najbardziej interesowała ją ikonka „Dane genetyczne”, która potwierdziłaby zgodność z Genami Nazaret – genami, które naukowcy przed nią bez wątpienia przeoczyli z powodu ich odmiennych kodonów stop-start.Już miała w nią kliknąć, kiedy zauważyła dwie daty pod nazwiskiem Ala, nie tylko datę jego urodzin.Druga pochodziła sprzed nieco ponad trzech miesięcy.Jasmine wróciła do pola tekstowego i przewinęła je na sam dół.– O nie – szepnęła.Poczuła ukłucie prawdziwego żalu.Człowiek, którego dopiero poznała, Al Puyiana o zdecydowanej twarzy i dłoniach uzdrowiciela, umarł trzy miesiące temu w godnym pozazdroszczenia wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat.Jasmine sprawdziła jeszcze raz jego sekwencję genetyczną.Była idealna.Zmarły miał w swoim genomie wszystkie trzy Geny Nazaret, każdy z nich identyczny z sekwencją znalezioną w próbkach Chrystusa.Skopiowała jego dane i skan genów, po czym zapisała je na dysku zapasowym obok swojego peceta.Nawet po śmierci mógł zdradzić im jakieś tajemnice.– Cholera.Dowiedzieć się, że rozminęli się zaledwie o trzy miesiące – to było po prostu nie fair.Jasmine zastanawiała się, czy nie zatelefonować do Toma, by powiedzieć mu, co się stało, ale odrzuciła ten pomysł, kiedy spojrzała na zegarek.Wpół do drugiej w nocy.Wiedziała, że Tom pracuje do późna, ale wątpiła, by był jeszcze w swoim laboratorium.Może też powinna pojechać do domu i się przespać.czuła się jednak zbyt pobudzona.Przeczytała ponownie tekst o Indianinie Wayuu z Carisal.Słowa „Przypisuje mu się uzdrowicielskie moce” zdawały się drwić z niej z ekranu.Głęboko westchnęła i sprawdziła jeszcze raz, że w systemie nie ma innych odpowiedników, a potem metodycznie się z niego wycofała, starając się nie zostawić żadnych śladów swojej obecności.Tak jak niejednokrotnie przed laty znów niepostrzeżenie wkradła się do ciemnej, pozornie nieprzeniknionej fortecy, a potem z niej uciekła, zostawiając straże śpiące i nieświadome, że ktoś pokonał ich mury obronne.Może to frustracja, że była już tak blisko, skłoniła ją do tego, co zrobiła potem.A może była za bardzo nakręcona, by spać.Może też po prostu cieszyła się, że znów jest buntowniczą, walczącą z systemem Żyletą.Jakikolwiek był powód, doktor Jasmine Washington zignorowała długą listę baz danych DNA i zabrała się do ostatniego wpisu.Przyszła pora przekonać się, czy Żyleta potrafi jeszcze to, co kiedyś.Czy cyberlord może zakraść się do najmroczniejszej ze wszystkich fortec – do Czarnej Dziury.Pół godziny później ochrona GENIUS-a zmieniała się w stróżówce.Dwaj nowi strażnicy weszli do środka i wymienili kilka nieprzyzwoitych słów powitania z wychodzącymi kolegami.Gus Stransky pracował w Tarczy, prywatnej firmie ochroniarskiej pilnującej kampusu GENIUS-a, od prawie siedmiu lat.Miał pięćdziesiątkę na karku; służył kiedyś w bostońskiej policji, zanim odesłano go na wcześniejszą emeryturę z przestrzeloną prawą kostką.Mimo późnych godzin lubił pracę w ochronie.Pozwalała mu odetchnąć od jego jędzowatej żony Doris.Kontrakt z GENIUS-em był jak marzenie.Firma miała pieniądze i najlepszy sprzęt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •