[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może ją zabrali.– Co sugerujesz? – spytał Beau.– Bez wątpienia nie pojawiła się w żadnym mieście.Inaczej już byśmy o tym wiedzieli.To znaczy, że jest gdzieś tu, na pustyni.Wiemy, że istnieją pojedyncze grupy „uciekinierów”, którzy jak dotąd uniknęli infekcji i ukrywają się.Może dołączyła do jednej z nich.– Ale ona jest zainfekowana – przypomniał Beau.– Wiem.Dlatego sprawa jest tajemnicza.Tak czy siak uważam, że powinniśmy polecieć wzdłuż tej drogi na wschód i sprawdzić, czy nie zauważymy śladów samochodu skręcającego na pustynię.Musi tam być jakiś obóz czy coś w tym rodzaju.– Dobrze – zgodził się Beau.– Zróbmy tak.Czas ucieka.Wsiedli z powrotem do helikoptera i wystartowali.Pilot dostał polecenie, by lecieć na tyle wysoko, aby nie wzniecać kurzu, ale i dostatecznie nisko, żeby można było zauważyć ewentualne ślady opon na piasku.– Mój Boże, jest – powiedział Harlan.Patrzyli na wirion powiększony sześćdziesiąt tysięcy razy.Mieli przed sobą dużego, nitkowatego wirusa, który wyglądał jak filowirus z cienkimi nibyrzęskami.– To przerażające wiedzieć, że patrzy się na wysoce inteligentną formę życia spoza Ziemi – odezwała się Sheila.– Zawsze uważaliśmy wirusy i bakterie za formy prymitywne.– Nie sądzę, że to obcy we własnej postaci – wtrącił Pitt.– Cassy wspomniała, że postać wirusa umożliwia obcym znieść podróż kosmiczną i opanować inne formy życia w Galaktyce.Jednak Beau nie potrafił powiedzieć, jak wygląda pierwotna postać obcego.– Może do tego jest właśnie Brama – domyślił się Jonathan.– Może wirusowi tak się tu spodobało, że przejdą przez nią sami obcy.– Możliwe – zgodził się Pitt.– Dobra – Harlan powiedział do Sheili.– Więc ta mała sztuczka z beztlenowcami zadziałała.Zobaczyliśmy wirusa.Na czym polega pani tajemnica?– Tajemnica tkwi w tym, że wirus zjawił się na Ziemi trzy miliardy lat temu.Wtedy nasza planeta była zupełnie innym miejscem.W ówczesnej, pierwotnej atmosferze było bardzo mało tlenu.Od tamtej pory wiele się zmieniło.Wirus ma się ciągle dobrze, kiedy jest w swojej utajonej postaci, ale także gdy jest transportowany czy zmienia komórkę.Jednak kiedy przyjmuje postać wiriona, niszczy go tlen.– Interesująca teoria – zgodził się Harlan.Spoglądał na kulturę, której wierzchnia warstwa uległa zniszczeniu w zetknięciu z atmosferą laboratorium.– Jeśli jest prawdziwa, zaobserwujemy inaktywację wirusa, gdy przygotujemy następny preparat.– Taką mam nadzieję – powiedziała Sheila.Nie tracąc czasu, oboje zabrali się do przygotowywania następnej próbki.Pitt przyłączył się, pomagając, jak tylko potrafił.Jonathan wrócił natomiast do komputerowego systemu kontroli bezpieczeństwa.Kiedy Harlan umieścił na szkiełku następny preparat, natychmiast się okazało, że Sheila miała rację.Wirus zachowywał się tak, jakby coś go zjadało, kawałek po kawałku.Sheila i Harlan podskoczyli z radości, przybili piątkę i wpadli sobie w objęcia.Byli zachwyceni.– Cóż za genialny pomysł – komplementował Sheilę Harlan.– Należą się pani gratulacje.To wielka przyjemność obserwować na żywo, jak dokonuje się naukowych odkryć.– Gdybyśmy rzeczywiście prowadzili badania naukowe, musielibyśmy się cofnąć i wyczerpująco udowodnić hipotezę.Teraz jednak bierzemy sprawy takimi, jakie są.– Och, zgoda.Ale to ma sens.Nie do wiary, jak toksyczny potrafi być tlen i jak niewielu zwykłych ludzi o tym wie.Pitt nie miał jednak wyraźnej miny.– Nie rozumiem.W czym to odkrycie nam pomoże?Uśmiechy zniknęły z twarzy Sheili i Harlana.Popatrzyli na siebie i po sekundzie usiedli na taboretach.Zamyślili się.Wreszcie po chwili odezwała się Sheila:– Nie jestem pewna, w czym pomoże nam nasze odkrycie.Ale musi.To musi być pięta Achillesowa obcego.– Musieli jakoś zabić wszystkie dinozaury – stwierdził Harlan.– Kiedy postanowili zrezygnować z inwazji, wszystkie wirusy zmieniły postać z utajonej na wiriony.Wtedy nastąpiło bum! Pod wpływem tlenu uległy zniszczeniu.– Nie brzmi to bardzo naukowo – stwierdziła Sheila z uśmiechem.Harlan też się roześmiał.– Zgoda.Ale to podsuwa nam pomysł.Musimy spowodować, by wirus u zainfekowanych ludzi się ujawnił i opuścił komórkę.– Jak można wywołać wirusa z utajonej postaci? – zapytał Pitt.Harlan wzruszył ramionami.– Na wiele sposobów.W hodowli tkankowej można tego dokonać promieniowaniem elektromagnetycznym, na przykład ultrafioletem albo słabą dawką promieni X, jak myśmy zrobili z kulturami beztlenowców.– Można też osiągnąć ten sam skutek stosując preparaty chemiczne – dodała Sheila.– To prawda – przytaknął Harlan.– Niektóre antymetabolity i inne utleniacze.Ale to nam nie pomoże.Promienie X również.Nie mamy przecież możliwości napromieniować nimi nagle całej planety.– Czy są inne takie wirusy jak ten pozaziemski? – pytał dalej Pitt.– Wiele – odpowiedziała Sheila.– Oczywiście – potwierdził Harlan.– Na przykład wirus HIV.– Czy cała grupa herpeswirusów wywołujących opryszczki – dodała Sheila.– Potrafią się doskonale ukryć albo wywoływać nawracające problemy.– Jak, powiedzmy, febra?– Właśnie.To opryszczka pospolita.Pozostaje w ukryciu w niektórych neuronach.– Więc kiedy pojawia się febra, oznacza to, że utajony wirus zostaje pobudzony do postaci wirusa aktywnego? – domyślał się Pitt.– To prawda – odpowiedziała Sheila z lekkim rozdrażnieniem.– Mam febrę za każdym razem, gdy jestem przeziębiony – przyznał Pitt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •