[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja też się cieszę, Bernardzie - odrzekła Francesca.- Skoro nie zanosi się, żeby zrobił to ktoś inny, pozwól, że cię przedstawię naszemu gościowi, pannie Polly Makepeace.Panna Makepeace wraca u nas do zdrowia po wypadku.Evelyn zalała się rumieńcem wstydu.Tak była skoncentrowana na Averym, że zapomniała o zwykłej grzeczności wobec gości - nawet jeśli nie był to gość nieoczekiwany.- Cieszę się, że czuje się pani już na tyle dobrze, iż może pani dołączyć do rodziny, panno Makepeace - powiedziała.- Wiem, co ma pani na myśli - powiedziała szorstko Polly.- Proszę mi wierzyć, nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie upór panny Bede, żebym została, dopóki nie będę w stanie chodzić o własnych siłach.- Lily ma absolutną rację - wymamrotała Evelyn.- To, że jest pani wśród nas, to dla nas wyłącznie przyjemność.- Hmmm.- Polly odchyliła się na oparcie wózka, Bernard zaś wykonał nienaganny ukłon w jej kierunku.Uświadomiwszy sobie nietypowe milczenie Lily, Evelyn przyjrzała się dziewczynie uważnie.Ku swemu zmartwieniu dostrzegła, że Lily ubrana jest, jak to sama nazywała, „rozsądnie".Na twarzy miała wypieki, oczy lśniły niebezpiecznym blaskiem.Mężczyźni nie lubią, jeśli kobieta nosi męski strój.Zwłaszcza tacy mężczyźni jak Avery Thorne.A Evelyn wiedziała aż nadto dobrze, jak ważną rzeczą jest schlebianie męskim gustom.W tej chwili strój Lily był raczej nieroztropny.Spodnie przyciągały uwagę ku biodrom i znajdującym się poniżej krągłościom, bynajmniej nie męskim, a surowa koszula jedynie uwydatniała jej egzotyczną kobiecość.Tylko włosy, zwinięte na karku w grzeczny węzeł, wyglądały zwyczajnie.Evelyn przeniosła uwagę na Avery'ego.Wkrótce zostanie on prawnym opiekunem Bernarda.Ta myśl obudziła w niej przerażenie.Spędziły już prawie pięć szczęśliwych lat w Mill House.Nieczęste kryzysy zawsze były zażegnywane dzięki umiejętnemu zarządzaniu Lily, potrzeby domowników zaspokajane dzięki jej hojnej naturze, starcia i konflikty łagodzone dzięki jej dyplomacji.Ich życie można by porównać do podróży piórka dryfującego beztrosko z prądem rzeki.Rzadko gdzieś bywały.Francesca - ponieważ z racji swobodnych obyczajów nie akceptowano jej niemal tak samo jak Lily, a Evelyn - bo nie chciała utrzymywać stosunków z ludźmi, którzy Lily pogardzali.Bynajmniej zresztą nie tęskniła do towarzystwa innych ziemian.Ani trochę.63Być może inni uznaliby ich życie za nudne, ale Evelyn je lubiła.Wystarczająco dużo przeżyła w ciągu ośmiu lat małżeństwa.Tu, przy boku Lily, po raz pierwszy w życiu jej światem nie rządził mężczyzna.Nie musiała mu się przypochlebiać, żeby zapewnić harmonię w domu, ani kupczyć ciałem, żeby zdobyć jego życzliwość.I nagle pojawił się Avery Thorne i ożywił niemiłe wspomnienia.Był tak strasznie podobny do Geralda! Te same śmiałe rysy, ten sam niesamowity kolor oczu, duże dłonie, zdolne zadawać ból.Tylko wyraz twarzy był inny.Ale przecież otwartość i prawość mogła być tylko pozorna.Avery uniósł wzrok, chwytając spojrzenie Evelyn.Jego wargi rozciągnęły się w lekkim, ironicznym uśmiechu.Natychmiast spuściła oczy, przeklinając się w duchu za tchórzostwo.Jak można tak łatwo rezygnować ze wszystkich odkrytych niedawno przywilejów i swobód? Doprawdy, jak ona zdoła poprosić tego mężczyznę o cokolwiek, skoro nie jest nawet w stanie patrzeć mu w oczy?- Panno Bede - Bernard podszedł teraz do Lily - mam nadzieję, że ma się pani dobrze.- Doskonale, dziękuję - odparła Lily.- Ty chyba jeszcze urosłeś, prawda?Mierząc prawie sto dziewięćdziesiąt centymetrów, Bernard przewyższał swojego drugiego z kolei pod względem wzrostu kolegę w klasie o dobre piętnaście centymetrów.Naturalnie był dużo wyższy również od Lily.- Tak, panno Bede.Tak mówią.- Może zaproponuje mu pani trochę czekoladek Franceski? - spytałAvery.To niewinne pytanie sprawiło, że policzki Lily zalał rumieniec.Poderwała głowę i przeszyła Avery'ego gniewnym spojrzeniem.Evelyn zagapiła się na Lily, zdumiona jej śmiałością.Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przez cztery lata Lily prowadziła z tym mężczyzną potyczki słowne, w których aż iskrzyło się od ciętych uwag.Z tęsknym podziwem patrzyła, jak Lily podnosi się dumnie z krzesła i błyska gniewnie oczami.Żaden mężczyzna nie był w stanie jej zastraszyć.Avery z westchnieniem rezygnacji zrobił to samo co ona.- Wstaje pani i siada jak pajacyk-zabawka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •