[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było to tak samo nudne i niewiele mówiące jak wszystko inne.Choć z drugiej strony… Coraz poważniej zastanawiał się, czy nie taki właśnie był zamysł.Raz jeszcze zapoznał się z całym materiałem i z każdą chwilą nabierał coraz większej pewności, że to tylko fasada.Wreszcie nie miał już wątpliwości: to on.Cała sprawa pachniała służbami wywiadowczymi.Czuł w tym rękę NSA albo CIA.Jeszcze raz spojrzał na zdjęcie z łososiem i zobaczył coś zupełnie innego.Zobaczył twardziela, który tylko udaje.Needham pewnie stał na nogach i ironicznie szczerzył się do kamery.Mikael po raz kolejny pomyślał o Lisbeth.Zastanawiał się, czy powinien jej coś powiedzieć.Nie było jednak powodu, żeby ją teraz niepokoić, zwłaszcza że właściwie nic nie wiedział.Postanowił więc się położyć.Musiał się przespać kilka godzin, żeby przed porannym spotkaniem z Edem Needhamem mieć w miarę przytomny umysł.Pogrążony w myślach umył zęby, rozebrał się i położył.Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jest niewiarygodnie zmęczony.Od razu zapadł w sen.Śniło mu się, że tonie, wciągany do rzeki, w której stoi Ed Needham.Kiedy się obudził, pamiętał jeszcze jak przez mgłę, że pełzał po dnie, smagany ogonami trzepoczących się łososi.Nie spał zbyt długo.Obudził się gwałtownie, z poczuciem, że coś mu umknęło.Na nocnym stoliku leżał jego telefon.Zobaczył go i pomyślał o Andreiu.Cały czas podświadomie o nim myślał.LINDA ZAMKNĘŁA DRZWI na podwójny zamek.Nie było w tym oczywiście nic dziwnego.Kobieta po takich przejściach musiała oczywiście zwracać uwagę na bezpieczeństwo.Mimo to Andreiowi zrobiło się nieprzyjemnie.Tłumaczył sobie jednak, że to przez mieszkanie.Wyglądało zupełnie inaczej, niż się spodziewał.Czy to naprawdę było mieszkanie jej przyjaciółki?Łóżko było szerokie, ale niezbyt długie.U wezgłowia i w nogach miało błyszczącą kratę.Narzuta była czarna i kojarzyła mu się z katafalkiem lub trumną.Oprawione zdjęcia na ścianach, przedstawiające głównie uzbrojonych mężczyzn, też mu się nie podobały.W całym mieszkaniu czuć było pewną sterylność i chłód.Nie mógł sobie wyobrazić, że mieszka tam ktoś sympatyczny.Z drugiej strony na pewno się denerwował i wszystko wyolbrzymiał.Może po prostu próbował znaleźć pretekst do ucieczki.Człowiek zawsze chce uciec od tego, co kocha - czy Oscar Wilde nie powiedział czegoś podobnego? Spojrzał na Lindę.Nadal uważał ją za najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widział, i już samo to było przerażające.Podeszła do niego w obcisłej niebieskiej sukience, podkreślającej jej kształty, i jak gdyby czytała w jego myślach, zapytała:- Chcesz iść do domu, Andrei?- Mam dużo roboty.- Rozumiem - odparła i pocałowała go.- W takim razie jak najbardziej powinieneś iść do domu i zająć się pracą.- Tak chyba będzie najlepiej - wymamrotał, a ona przylgnęła do niego i pocałowała go tak mocno, że nie był w stanie się obronić.Odwzajemnił pocałunek i położył ręce na jej biodrach.Wtedy go odepchnęła.Tak mocno, że padł na łóżko i przez chwilę się bał.Spojrzał na nią, ale ona uśmiechała się tak samo czule jak wcześniej.Wtedy zrozumiał: to tylko zabawa.Naprawdę go pragnęła.Chciała się z nim kochać - tu i teraz.Pozwolił jej usiąść na sobie okrakiem, rozpiąć koszulę i drapać się po brzuchu.Jej oczy świeciły intensywnym blaskiem, a duże piersi falowały pod sukienką.Usta miała otwarte.Strużka śliny spływała ku brodzie, a Linda coś do niego szeptała.W pierwszej chwili nie usłyszał.Mówiła: - Teraz, Andrei.Teraz!- Teraz - powtórzył niepewnie i poczuł, jak zdziera z niego spodnie.Była sprytniejsza, niż się spodziewał, bardziej doświadczona i dzika niż ktokolwiek, kogo znał.- Zamknij oczy i leż nieruchomo - poleciła.Zamknął oczy i się nie ruszał.Słyszał, że Linda czymś szeleści, ale nie wiedział czym.Po chwili usłyszał kliknięcie i poczuł na nadgarstkach chłód metalu.Otworzył oczy i zobaczył, że ręce ma skute kajdankami.Zamierzał zaprotestować.Nie przepadał za takimi rzeczami.Ale wszystko potoczyło się błyskawicznie.Jak gdyby miała doświadczenie, przypięła mu ręce do wezgłowia.Potem związała mu nogi sznurem.Ścisnęła mocno.- Ostrożnie - powiedział.- O, tak.- To dobrze - odparł.Wtedy spojrzała na niego, inaczej niż wcześniej.Nie było to miłe spojrzenie.Następnie powiedziała coś uroczystym tonem.Był pewien, że się przesłyszał.- Co takiego? - zapytał.- Teraz będę cię ciąć nożem, Andrei - powiedziała i zakleiła mu usta dużym kawałkiem taśmy.MIKAEL PRÓBOWAŁ sobie wmówić, że może być spokojny.Dlaczego coś miałoby się stać Andreiowi? Nikt - poza nim i Eriką - nie wiedział, że został zaangażowany do ochrony Lisbeth i Augusta.Bardzo uważali, żeby ta informacja nie została ujawniona, byli ostrożniejsi niż kiedykolwiek.A mimo to… dlaczego nie mógł się z nim skontaktować?Andrei zwykle nie ignorował telefonu.Wręcz przeciwnie, z reguły odbierał po jednym sygnale.A teraz nie można się było z nim skontaktować.Dziwne, pomyślał Mikael.Chociaż.Ponownie próbował przekonać samego siebie, że Andrei po prostu pracuje i zapomniał o bożym świecie, a w najgorszym wypadku zgubił telefon.Z pewnością nie było to nic poważnego.A jednak.Camilla pojawiła się po tylu latach, nie wiadomo skąd.Najwyraźniej coś się święciło.Co takiego powiedział komisarz Bublanski?Żyjemy w świecie, w którym paranoja jest oznaką zdrowia.Sięgnął po telefon leżący na nocnym stoliku i jeszcze raz wybrał numer Andreia.Tym razem również się nie dodzwonił.Postanowił więc obudzić Emila Grandena, który mieszkał blisko Andreia na Röda bergen w dzielnicy Vasastan.W głosie Emila słychać było niezadowolenie, ale mimo wszystko obiecał, że zaraz podskoczy do Andreia i sprawdzi, czy jest w domu.Po dwudziestu minutach oddzwonił.- Długo pukałem do drzwi - powiedział.- Na pewno go nie ma.Mikael zakończył rozmowę, ubrał się i wyszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •