[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pobliŜu ląduwsadzano ludzi do przeciekających łodzi, lub na tratwy i wysyłano na brzeg.Wielu dawanotylko kamizelki ratunkowe i wyrzucano za burtę.Setki nieszczęśników utonęły, zanim zdołałydotrzeć do lądu.Dziś przemytnicy korzystają z bardziej wyrafinowanych sposobów.Ukrywająnielegalnych pasaŜerów w czeluściach handlowych statków i coraz częściej wpływająbezczelnie do portu, po czym umoŜliwiają nielegalnym wyjście na ląd z ominięciemurzędników imigracyjnych.– Co dzieje się z tymi ludźmi, kiedy dotrą do kraju przeznaczenia? – zapytał Gunn.– Przejmują ich miejscowe azjatyckie gangi – odrzekł Harper.– Ci szczęśliwcy, którzymają pieniądze lub krewnych mieszkających juŜ w Stanach Zjednoczonych, są wypuszczani ikierowani bezpośrednio do swoich społeczności.Większości nie stać jednak na zapłacenie zapodróŜ.W konsekwencji muszą pozostać w ukryciu, zazwyczaj w stojących na uboczumagazynach.Są tam przetrzymywani w zamknięciu przez całe tygodnie lub nawet miesiące.Posłuszeństwo wymusza się, groŜąc im, Ŝe w razie próby ucieczki zostaną wydani w ręcewładz amerykańskich i spędzą pół Ŝycia w więzieniu, gdyŜ dostali się do tego krajunielegalnie.Gangi często posuwają się do tortur, bicia i gwałtów, Ŝeby wymóc na swychofiarach podpisanie zobowiązania, Ŝe będą słuŜyć przestępczym organizacjom do końca Ŝycia.W ten sposób nielegalni imigranci zaczynają trudnić się handlem narkotykami, prostytucją,harować w nielegalnych zakładach niewolniczej pracy lub wykonywać inne usługi na rzeczprzestępczych syndykatów.Ci, którzy mają dobrą kondycję fizyczną, zazwyczaj młodsiwiekiem muszą się zobowiązać do spłacenia długu, czyli pokryć koszty swojej nielegalnejpodróŜy wraz z wysokimi odsetkami.Potem znajduje się dla nich pracę w pralniach,restauracjach lub fabryczkach.Pracują po czternaście godzin dziennie przez siedem dni wtygodniu.Spłacenie długu zajmuje im od sześciu do ośmiu lat.– Po uzyskaniu fałszywych dokumentów wielu z nich staje się z czasem obywatelamiamerykańskimi – dodał Monroe.– Dopóki w Stanach Zjednoczonych istnieć będziezapotrzebowanie na tanią siłę roboczą, wykorzystają to z powodzeniem ludzie szmuglującynielegalnych imigrantów, których napływ juŜ teraz moŜna porównać do epidemii.– Muszą istnieć jakieś sposoby na zahamowanie tej powodzi – powiedział Sandecker,częstując się filiŜanką kawy ze srebrnego dzbanka stojącego na stoliku na kółkach, tuŜ obokniego.– Czy coś poza międzynarodową blokadą wokół Chin moŜe ich powstrzymać? –zapytał Gunn.– Odpowiedź jest prosta – odrzekł Laird.– W świetle przepisów międzynarodowychnie moŜemy nic zrobić.Mamy związane ręce.Jedyna rzecz, jaką moŜe uczynić kaŜdy kraj, wtym i Stany Zjednoczone, to uznanie tego zjawiska za zagroŜenie bezpieczeństwamiędzynarodowego i podjęcie wszelkich niezbędnych kroków dla zapewnienia ochronywłasnych granic.– Czyli powinniśmy zaŜądać od naszych wojsk lądowych i piechoty morskiej obronynaszych brzegów i odparcia najeźdźców – zasugerował kwaśnym tonem Sandecker.Prezydent przeszył go wzrokiem.– Pan, zdaje się, nie rozumie, o co chodzi, admirale.Stoimy w obliczu pokojowejinwazji.Nie mogę tak po prostu wydać rozkazu strzelania do nie uzbrojonych męŜczyzn,kobiet i dzieci.Sandecker nie ustępował.– A co pana powstrzymuje, panie prezydencie, przed zarządzeniem szeroko zakrojonejoperacji połączonych sił wojskowych, mającej na celu skuteczne uszczelnienie naszychgranic? Przy okazji udałoby się panu zapewne zahamować napływ nielegalnie przemycanychnarkotyków.Prezydent wzruszył ramionami.– Myśleli juŜ o tym mądrzejsi ode mnie.– Powstrzymywanie napływu nielegalnych imigrantów to nie zadanie dla Pentagonu –powiedział z naciskiem Laird.– Być moŜe byłem źle poinformowany, ale zawsze wydawało mi się, Ŝe nasze siłyzbrojne powołane są do tego, by bronić Stanów Zjednoczonych i zapewnić imbezpieczeństwo.Czy to pokojowa inwazja, czy nie, uwaŜam ją za zagroŜenie dla naszejsuwerenności.Nie widzę powodu, dla którego armia lądowa i marines nie miałyby pomóccierpiącym na brak ludzi patrolom pana Monroego, Marynarka Wojenna nie miałabywesprzeć przeciąŜonej Ochrony WybrzeŜa admirała Fergusona, a Siły Powietrzne niemogłyby wykonywać lotów rozpoznawczych.– Decydują o tym względy polityczne, nie ja – odparł prezydent.W jego głosiepobrzmiewał surowy ton.– Jak na przykład to, Ŝe Chiny kupują od nas co roku wyroby przemysłowe i produktyrolne wartości miliardów dolarów i nie moŜemy im odpłacić, wprowadzając suroweograniczenia importowe na ich towary?– Skoro juŜ o tym mowa, admirale – wtrącił z emfazą Laird – to śpieszę panapoinformować, Ŝe Chińczycy zajęli miejsce Japończyków jako największy nabywca obligacjiMinisterstwa Skarbu Stanów Zjednoczonych.Nie leŜy w naszym interesie, utrudnianie imŜycia.Gunn zauwaŜył, Ŝe jego szef poczerwieniał z gniewu w przeciwieństwie doprezydenta, którego twarz pobladła.OstroŜnie włączył się do rozmowy.– Jestem pewien, Ŝe pan admirał Sandecker rozumie, jakie ma pan problemy, panieprezydencie, ale nadal nie wiemy, w jaki sposób moglibyśmy pomóc.– Z przyjemnością to panom wyjaśnię.Pozwolisz, Jim? – zwrócił się do swego staregoprzyjaciela Ferguson.– Bardzo proszę – odrzekł rozdraŜnionym tonem Sandecker.– Nie jest tajemnicą, Ŝe Ochrona WybrzeŜa wszystkiemu nie podoła.W ostatnim rokuzatrzymaliśmy trzydzieści dwa statki i przechwyciliśmy ponad cztery tysiące nielegalnychchińskich imigrantów u wybrzeŜy Hawajów oraz na naszym wschodnim i zachodnimwybrzeŜu.Narodowa Agencja Badań Oceanicznych dysponuje małą flotą statkówbadawczych…– Dość – przerwał mu Sandecker.– Nie ma mowy, Ŝebym pozwolił wykorzystywaćmoje statki i moich ludzi do zatrzymywania i przeszukiwania jednostek pływających,podejrzanych o przewoŜenie nielegalnych imigrantów.– Nikt nie ma najmniejszego zamiaru uzbrajać twoich morskich biologów – zapewniłgo Ferguson i niezraŜony ciągnął dalej.– To, czego potrzebujemy od NABO, to informacji natemat moŜliwych miejsc lądowania cudzoziemców, ukształtowania dna i warunkówgeologicznych wzdłuŜ naszych brzegów, zatok i ujść rzek, które mogliby wykorzystaćprzemytnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •