[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym czuła taki ból, chyba też nie ociekałabym słodyczą.- Co ma ociekanie słodyczą do naszego myszkowania w mieszkaniu Winifred? - zapytał Mac, gdy wysiedli z windy.- Daj spokój, Neli.Kiedyś byliśmy wobec siebie szczerzy.Nie jesteś harcerką, żeby spełniać dobre uczynki.Jeżeli u Waltersa i Arsdale’a była afera łapówkarska, to masz nadzieję, że znajdziesz coś, co obciąży Winifred i oczyści z podejrzeń Adama.Szli obskurnym korytarzem.- Mieszkanie Winifred ma numer 5E - powiedziała Neli i sięgnęła do torebki po klucze, które dała jej pani Johnson.- Dwa zamki i zasuwa - zauważył obojętnie Mac.- Zawodowiec poradziłby sobie otwieraczem do konserw.Otworzyła drzwi, przez moment się zawahała, a potem przestąpiła próg.Zaledwie tydzień wcześniej była tu Winifred, a już mieszkanie sprawiało wrażenie zaniedbanego i opuszczonego.Zanim odważyli się wejść dalej, chwilę stali w przedpokoju, orientując się w rozkładzie pomieszczeń.Na lewo od wejścia znajdował się stół, na którym stał wazon ze zwiędłymi kwiatami - lichym bukietem, jednym z takich, jakie sprzedawano w sklepach spożywczych.Przed sobą mieli salon, długi i wąski ponury pokój wyłożony wytartym pseudoperskim dywanem, gdzie stała stara kanapa obita czerwonym welurem, krzesło do kompletu, pianino i stolik do czytania.Blat stołu przykrywał koronkowy bieżnik.Zachowując zasady idealnej symetrii, ustawiono na nim kilka zdjęć w ramkach i dwie takie same lampki z zakończonymi frędzlami abażurami.Pokój sprawiał wrażenie tak staroświeckiego, że kojarzył się Neli z filmami, których akcja toczyła się w epoce wiktoriańskiej.Podeszła do stołu, by dokładniej przyjrzeć się fotografiom.Większość z nich przedstawiała młodą dziewczynę w kostiumie pływackim, której wręczano nagrodę.Na innych, późniejszych zdjęciach była dwudziestokilkuletnia Winifred, szczupła, uśmiechnięta i trochę zalękniona.- Jej matka chciała, żebym przyniosła te zdjęcia - powiedziała Neli.- Wezmę je, gdy będziemy wychodzić.Cofnęła się do przedpokoju i zajrzała do kuchni, która była na lewo.Potem skręciła w prawo, do drugiego pokoju, a dziadek nie odstępował jej na krok.W większej sypialni stało podwójne łóżko, toaletka i komoda.Łóżko było przykryte narzutą, podobne do tej, jaką miała kiedyś babcia Neli.Weszła do następnego pomieszczenia, które najwyraźniej było pokojem dziennym i gabinetem Winifred.W ciasnym wnętrzu znajdowała się kanapa, telewizor, kosz z czasopismami i biurko z komputerem.Dwie półki z książkami nad biurkiem i kilka rzędów oprawionych w ramki medali zawieszonych nad kanapą potęgowały uczucie klaustrofobii.Całe mieszkanie robiło przygnębiające wrażenie.Winifred spędziła tu większą część swojego życia, myślała Neli, i założę się, że z wyjątkiem tego pokoju, nie zmieniła nic od czasu, gdy matka przeniosła się do domu opieki.- Neli, jeżeli zakończyliśmy już główny program wycieczki, proponuję, żebyś spróbowała znaleźć to, czego szukasz, a potem chodźmy stąd.Zrzędliwy ton był zwykle sygnałem zaniepokojenia Maca.Neli przyznała, że nie przyszło jej do głowy, iż ich wyprawa do mieszkania Winifred Johnson może zostać źle zinterpretowana przez prokuraturę okręgową, lecz uwaga dziadka sprawiła, że także ogarnął ją lęk.- Masz rację, Mac - powiedziała.- Przepraszam.Podeszła do biurka i czując się dość niezręcznie, otworzyła środkową szufladę.Miała wrażenie, jak gdyby odkryła zupełnie inny świat.Szuflada była wypchana kartkami papieru różnych rozmiarów i różnego pochodzenia, od samoprzylepnych karteczek z notesu po plany architektoniczne.Na każdym arkuszu i arkusiku drukowanymi lub pisanymi literami, dużymi lub drobnym, trudnym do odczytania maczkiem Winifred skreśliła cztery słowa: „Winifred kocha Harry’ego Reynoldsa”.ROZDZIAŁ 34Kierownik salonu, w którym pracowała Lisa Ryan, kazał jej wziąć tydzień wolnego.- Potrzebujesz trochę czasu, kochana, żeby zacząć dochodzić do siebie - powiedział.„Dochodzić do siebie”, powtórzyła z ironią, patrząc teraz na ułożone na łóżku sterty ubrań.To chyba najgłupsze trzy słowa na świecie.Przypomniała sobie, z jaką wzgardą traktował je Jimmy, kiedy padały z ust jakiegoś prezentera wiadomości po katastrofie lotniczej albo trzęsieniu ziemi.- Dopiero co zawiadomili rodziny, ciał nie znaleziono, a tu jakiś bubek z mikrofonem chrzani, że zaczynają powoli dochodzić do siebie - mówił poirytowany, kręcąc głową.Ktoś jej powiedział, że dobrą terapią jest ruch i skierowanie energii na jakieś konkretne zajęcie, na przykład wysprzątanie szafy i szuflad Jimmy’ego.Zabrała się więc do porządkowania jego ubrań i układania ich w pudłach, żeby je potem oddać potrzebującym.Niech lepiej posłużą jakiemuś biedakowi, niż gdyby miały gnić w szafie jak ubrania po dziadku, pomyślała.Jej babcia zachowała wszystko, co należało do dziadka, tworząc - jak to wówczas wyglądało - rodzaj kapliczki ku jego czci.Lisa przypomniała sobie, że jako dziecko widziała jego marynarki i płaszcze, które wisiały na wieszakach tuż obok sukienek babci.Nie potrzebuję ubrań Jimmy’ego, żeby o nim pamiętać, mówiła sobie w duchu, składając koszule, które podarowały mu dzieci na zeszłe Boże Narodzenie - bo nie ma minuty, żebym o nim nie myślała.- Niech pani zmieni swój rozkład zajęć - zachęcał ją przedsiębiorca pogrzebowy.- I proszę nie siedzieć przy stole na tym samym miejscu.Niech pani przemebluje sypialnię.Przekona się pani, jak drobiazgi pomagają przetrwać pierwszy rok po stracie bliskiej osoby.Kiedy skończyła sprzątać szafkę Jimmy’ego, postanowiła wstawić ją do pokoju chłopców.Makietę domu marzeń przeniosła już do salonu.Nie byłaby w stanie patrzeć na model, leżąc samotnie w łóżku, które dzieliła z mężem.Jutro przesunę łóżko, tak żeby stało między oknami, postanowiła, chociaż miała wątpliwości, czy jakiekolwiek zmiany jej pomogą.Nie potrafiła sobie wyobrazić, że nadejdzie taki dzień, gdy ani razu nie pomyśli o Jimmym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •