[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *Gearing miał na sobie szorty i pionierki z niską cholewką, znad której wystawały krótkie skarpety.Wyglądało na to, że miejscowi uważali to za najlepszy strój na upały.Był wygodny, podobnie jak kapelusz z miękkim rondem i zwyczaj chodzenia z plecakiem.Podcienia stadionu zapełniały się widzami, którzy zawczasu przybyli na uroczystość zakończenia olimpiady.Wielu z nich stało pod zraszaczami, szukając wytchnienia od panującego na zewnątrz upału.Tutejsi komentatorzy od prognoz pogody do znudzenia tłumaczyli widzom, w jaki sposób obecna wersja El Nińo wpływa na globalny klimat i powoduje falę upałów w ich kraju.I na dokładkę jeszcze za to widzów przepraszali.Zwłaszcza to go strasznie bawiło.Przepraszać za zjawisko naturalne? Co za niedorzeczność! Rozmyślał o tym, podążając do swojego celu, niebieskich drzwi, za którymi pulsowała pompa systemu zraszaczy, i minął Homera Johnstona, popijającego Coca-Colę przy automacie.* * *–A jeśli jest jakieś inne miejsce, którego może użyć? – zatrwożył się nagle Chavez.–Nie ma – odparł Noonan.– Po drodze na stadion sprawdziłem schemat.Cała woda do systemu zraszaczy przechodzi tylko przez to pomieszczenie.Jeżeli ma do tego w ogóle dojść, to dojdzie tutaj.–Jeżeli w ogóle dojdzie – powtórzył Chavez, z całych sił pragnąc, by tak się nie stało.A wtedy pójdzie do Wilkersona, dowie się od niego, gdzie mieszka Gearing i wybierze się do niego na małą przyjacielską pogawędkę…* * *Gearing doszedł do korytarzyka prowadzącego do niebieskich drzwi i rozejrzał się, szukając ludzi z ochrony.Australijczyków z SAS łatwo było zauważyć, jeśli się wiedziało, jak się ubierają.Nie zauważył nikogo z nich, choć w oddali dostrzegł patrol umundurowanej policji miejskiej z Sydney.Gearing zatrzymał się niespełna piętnaście metrów od niebieskich drzwi.Czuł napięcie, jak zwykle przed wykonaniem zadania, zwłaszcza tak ważnego.Miał zrobić coś, od czego już nie będzie odwrotu.Tysięczny raz zapytał sam siebie, czy na pewno chce tego dokonać.Otaczali go bliźni, ludzie tacy jak on, którzy mieli nadzieje, plany, aspiracje, marzenia.No i co z tego, skoro to nie były te same marzenia, plany i aspiracje, które były obecne w jego umyśle? Oni nie rozumieli tego, co zrozumiał on, nie wiedzieli, co było ważne, a co nie.Nie widzieli Matki Natury w całej jej krasie, żyli tylko dla siebie, szkodząc Jej, a nawet grożąc unicestwieniem w imię własnych, małych interesów.Jeździli samochodami, które wypluwały do atmosfery tony tlenku węgla, używali chemikaliów, które przenikały do wód gruntowych, sprejów, które niszczyły warstwę ozonową, pestycydów, które truły ptaki i odbierały im płodność.Zabijali naturę na wiele sposobów, właściwie każdą czynnością, którą wykonywali.Nawet nie próbowali poznać konsekwencji swojego działania.Nie, zdecydowanie nie mieli prawa dalej tak żyć.Jego zadaniem było uchronić naturę od ich dalszej niszczycielskiej egzystencji, usunąć przekleństwo wiszące nad planetą, uratować ją i pozwolić jej się odrodzić.Musiał to zrobić.Wil Gearing zdecydował się ostatecznie i ruszył ponownie w kierunku niebieskich drzwi.Podszedł do nich, sięgnął do kieszeni, wyłowił z niej klucz i włożył go w dziurkę w klamce.* * *–Dowódco, tu Johston, macie towarzystwo! Biały, szorty khaki, czerwona koszulka polo i plecak na grzbiecie – głos Homera zabrzmiał głośno w słuchawkach.Wraz z Tomlinsonem odstawili kubki i ruszyli w kierunku niebieskich drzwi.–Uwaga – powiedział cicho w ciemności Chavez.W smudze światła spod drzwi pojawiły się dwie ciemne przerwy.Rozległ się zgrzyt klucza wsuwanego w zamek, potem samego zamka i do poziomej smugi światła dołączyła druga, pionowa.Drzwi powoli otworzyły się i pojawiła się w nich sylwetka człowieka.Chavez nagle zdał sobie sprawę, kto to jest i co to oznacza.A więc to jednak było naprawdę.Światło ukazało sylwetkę intruza.Pod pięćdziesiątkę, krótko obcięte szpakowate włosy.Facet wiedział, po co tu przybył i co zamierzał zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •