[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mniej więcej w tym czasie wybuchło szaleństwo fe-taszy, które później urosło do rozmiarów nie spotykanych na świecie, a jego ofiarą staliśmy się my wszyscy – żywi ludzie, niezależnie od koloru skóry, wieku, płcii stanu.Fetasza to amharskie słowo, które oznacza rewizję.Nagle wszyscy zaczęli rewidować się nawzajem.Od świtu do nocy, nawet przez całą dobę, wszędzie, bez wytchnienia.Rewolucja podzieliła ludzi na obozy i zaczęła się walka.nie było barykad ani okopów, ani innych wyraźnych linŹŹ podziału i dlatego każdy napotkany człowiek mógł być wrogiem.Tę atmosferę ogólnego zagrożenia wzmagała jeszcze chorobliwa podejrzliwość, jaką żywi każdy Amhara wobec drugiego człowieka (również wobec drugiego Amhary), któremu nigdy nie wolno ufać, wierzyć na słowo, liczyć na niego, bo intencje ludzi są złe i przewrotne, ludzie to spiskowcy.Filozofia Amharów jest pesymistyczna, smutna, dlatego ich spojrzenia są smutne, a przy tym czujne i wypatrujące, twarze mają poważne, rysy napięte, rzadko zdobywają się na uśmiech.Wszyscy mają broń, kochają się w broni.Bogaci mieli na dworach całe arsenały i własne, prywatne armie.W mieszkaniach oficerów też można zobaczyć arsenały: karabiny maszynowe, kolekcje pistoletów, skrzynki granatów.Jeszcze kilka lat temu rewolwery kupowało się w sklepach jak wszelki inny towar – wystarczyło zapłacić, nikt o nic nie pytał.Broń plebsu jest gorsza i często bardzo stara – różne skałkówki, odtykówki, flinty, strzelby, całe muzeum noszone na plecach.większość tych antyków nie nadaje się do użytku, bo nikt już nie wyrabia do nich amunicji.Dlatego na giełdzie nabój jestczasem droższy niż karabin, naboje są na rynku najcenniejszą walutą, bardziej poszukiwaną niż dolary.Bo co dolar? – dolar to papier, a nabój może uratować życie.Dzięki nabojom nasza broń odzyskuje sens, a my nabieramy znaczenia.Życie człowieka – jaką ma wartość? Drugi człowiek istnieje o tyle, o ile stawia opór na naszej drodze.Życie niewiele znaczy, choć lepiej odebrać je wrogowi, nim on zdąży wymierzyć nam cios.Każdej nocy strzelanina (a także i w ciągu dnia), potem na ulicy leżą zabici.– Negusie – mówię do naszego kierowcy – za dużo strzelają.To nie jest dobre.-Ale on milczy, nic nie odpowiada, nie wiem, co myśli.Są wyćwiczeni w tym, żeby z byle powodu wyciągnąć pistolet i strzelić.Zabić.A może dałoby się inaczej, może dałoby się bez tego? Ale oni w ten sposób nie myślą, ich myśl nie idzie w kierunku życia, tylko śmierci.Najpierw spokojnie rozmawiają, potem zaczyna się spór, kłótnia, a w końcu słychać strzały.Skąd tyle zacietrzewienia, agresji, nienawiści? A wszystko bez refleksji, bez chwili zastanowienia, bez hamulców, glową w przepaść.więc żeby opanować sytuację i rozbroić opozycję, władze zarządziły po~wszechną fetaszę.Jesteśmy nieustannie, bez przerwy rewidowani.Na ulicy, w samochodzie, przed domem (i w domu), przed sklepem, przed pocztą, przed wejściem do biura, do redakcji, do kościoła, do kina.Przed bankiem, przed restauracją, na rynku, w parku.Każdy może nas zrewidować,bo nie wiemy, kto ma do tego prawo, a kto nie, i lepiej nie pytać, bo to pogarsza sprawę, lepiej poddać się.Ciągle ktoś nas rewiduje, jacyś faceci oberwani, z kijami, nic nie mówią, tylko zatrzymują nas i rozciągają ręce pokazując, że my też mamy rozciągać ręce – to znaczy przyjąć pozycję do rewizji, i wtedy zaczynają wyjmować wszystko z teczki, z kieszeni, oglądać, dziwić się, marszczyć czoła, kiwać głowami, naradzać się, potem obmacując nam plecy, brzuchy, nogi, buty, no i co? nic – możemy iść dalej, do następnego rozłożenia ramion, do następnej fetaszy.Tyle że ta następna może być już kilka kroków dalej i wtedy zaczyna się wszystko od początku, bo feta-sze nie sumują się w jedno generalne raz-na-zawsze oczyszczenie, uniewinnienie, rozgrzeszenie, tylko musimy każdorazowo, co parę metrów, co kilka minut, od nowa i od nowa oczyszczać się, uniewinniać, dostawać rozgrzeszenie.Najbardziej męczące są fetasze na drogach, kiedy jedziemy autobusem.Dziesiątki zatrzymań, wszyscy wysiadają, cały bagaż otwierany, rozpruwany, wywracany, rozkładany, rozkręcany, przegrzebany.My obszukani, obmacani, obłapani, wygnieceni.Potem w autobusie ugniatanie bagażu, który spęczniał jak ciasto w dzieży, a przy kolejnej fetaszy wywalanie wszystkiego, wykopywanie nogami na drogę ciuchów, koszyków, pomidorów, garnków (wygląda to jak spontanicznie i chaotycznie rozłożony bazar przydrożny) i szukanie, i tłumaczenie, i szperanie.Fetasze tak obrzydzają jazdę, że w połowie trasy chcielibyśmy wrócić, ale jak wrócić, zostać w szczerym polu, w niebotycznych górach, wydać się na łup rozbójnikom? Czasem fetasze obejmują całe dzielnice i wtedy jest to poważna sprawa.Takie fe-tasze robi wojsko, które szuka składów broni, tajnych drukarń i anarchistów.W czasie tej operacji słychać strzały, a potem widać zabitych.Jeżeli ktoś nieuważny – i choćby najbardziej niewinny – natrafi na taką akcję, przeżyje ciężkie chwile.Idzie się wtedy wolno, z rękami podniesionymi do góry, od jednej lufy do drugiej, czekając na wyrok.Ale najczęściej mamy.do czynienia z fetaszą amatorską, z którą można się obyć i oswoić.wielu ludzi na swoją rękę robi innym fetasze, to jest obłapiankę-obmacywankę, są to mianowicie fetaszyści-samot-nicy, którzy działają w pojedynkę, poza ogólnym planem zorganizowanej fetaszy.Idziemy ulicą i nagle zatrzymuje nas jakiś nieznany człowiek i rozciąga ręce.nie ma rady – musimy też rozciągnąć ręce – to znaczy przyjąć pozycję do rewizji.Wtedy on nas obmaca, obskubie, obściska, a potem skinie głową, że jesteśmy wolni.Widać przez chwilę podejrzewał w nas wroga, a teraz wyzbył się podejrzenia i mamy spokój.Możemy iść dalej, zapominając o tym banalnym zajściu.W moim hotelu jeden z wartowników bardzo lubił mnie rewidować.Czasem spiesząc się wbiegałem szybko do hallu i gnałem na piętro do pokoju, wtedy on pędzŹŹ za mną i nim zdążyłem przekręcić klucz w drzwiach, wciskał się do środka i tam robił mi fetaszę.Miałem sny fetaszowe.Obłaziło mnie mrowie rąk ciemnych, brudnych, łapczywych, pełzających, tańczących, gmerających, które gniotły, skubały, łaskotały, za gardło chwytaŁy, aż budziłem się mokry od potu i nie mogłem zasnąć do rana.Ale mimo tych przeciwności, nadal chodziłem do domów, które otwierał mi Teferra, i słuchałem głosów o cesarzu dobiegających już jakby z innego świata.A.M-M [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •