[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.albo ile ja wiem? A może zrobił to jakiś wariat?- Nie wierzę w to.- Ja też nie.Zawisła między nimi cisza, którą przerwał Lassiter:- A więc.- Felice Natale, tak?- Właśnie.- Niech pan uważa na siebie.- Pan też.No cóż.wesołych świąt.21Kiedy tylko się rozłączył, telefon zaczął dzwonić jak na alarm.Joe z odrazą podniósł słuchawkę, jakby była brudna.- Lassiter, słucham - powiedział obojętnym tonem, jakiego używał, gdy jego sekretarka miała przerwę na kawę.- Zgadnij, kto dzwoni!- Jimmy - odparł Lassiter.- Mam do ciebie kilka.- Zamierzał opowiedzieć o Bepim i swoich problemach w Neapolu, ale Riordan zakrzyczał go:- Nie wpadłbyś na to, co? Sprawa utknęła w martwym punkcie, ty wyjeżdżasz Bóg wie dokąd, ale wiesz co? Chyba na coś trafiłem.Lassiter usiadł wyprostowany.Riordan prychnął.- Zacząłeś wreszcie słuchać, co?- Tak.Słucham z uwagą.- Kiedy możesz przyjechać?- Dokąd?- Do Pragi! A jak myślisz, skąd dzwonię?- Jimmy.zdarzyło się kilka spraw.Nie.- To tylko godzinka lotu!Do Lassitera wreszcie dotarło, że Riordan tak naprawdę wcale go nie słucha, ponieważ jest czymś niezwykle podniecony.- Dlaczego nie powiesz mi tego przez telefon?- Bo jest tu ktoś, kogo musisz poznać! Wsiadaj więc do samolotu i przylatuj!- Jesteś pewien, że.-Zaufaj mi.To ważne.Lassiter odłożył słuchawkę i próbował się zastanowić.Czuł, że powinien zostać w Rzymie i coś zrobić w związku z Bepim, ale kiedy dobrze się zastanowił, doszedł do wniosku, że nie bardzo wie, co to miałoby być.Poza tym mógł następnego dnia wrócić do Rzymu.A nawet wcześniej.Cztery godziny później stał na parkingu pod hotelem „Intercontinental” w stolicy Republiki Czeskiej i patrzył na efekt wizji postępu sekretarzy partyjnych - betonowo-szklane pudło, którego pseudonowoczesność obiecywała wnętrze pełne pozbawionych gustu reprodukcji, poplamionych dywanów i europopu.Zbudowany podczas zimnej wojny gmach miał być reklamą partii komunistycznej, architektonicznym manifestem, oznajmiającym wszystkim: MASZERUJEMY W PRZYSZŁOŚĆ, DZIAŁAJĄC RAMIĘ W RAMIĘ! Jak to się jednak często zdarza z architektonicznymi manifestami, ten także nie spełnił swego celu i dziś hotel zdawał się mówić: „Nie potrzebujemy zgniłego luksusu!”.Lassiter znalazł Riordana przy restauracyjnym stoliku - z ponurym Czechem w skórzanym płaszczu.Detektyw był ubrany w „regulaminowy” garnitur i krawat, ale jego kompan o długich do ramion, tłustych włosach sprawiał wrażenie rockandrollowca, który ma wolne, albo chorującego na gruźlicę geniusza.Na stole leżała paczka papierosów o nazwie „Trump”, wokół stały puste butelki po pilznerze.Lassiter pozwolił torbie opaść na podłogę i wsunął się do boksu, w którym stał stolik.- Lepiej, żeby okazało się, że było warto.- mruknął.Riordan popatrzył na niego, nie wierząc własnym oczom.- Hej, Joe! Przywitaj się z Franzem.- Halo, Franz.- Joe Lassiter - Franz Janaćek - dokonał prezentacji Riordan.Podali sobie ręce.Czech miał mocny uścisk dłoni, zapadnięte oczy, skórę o niezdrowym odcieniu i basowy, zdający się wypływać spod ziemi głos, a kiedy mówił, jego słowa były podkreślane efektami wizualnymi - w jego szczęce migotał złoty ząb.- Miło mi - powiedział Janaćek.- Franz jest.- zaczął Riordan i urwał.- No właśnie, kim ty właściwie jesteś? Ministrem spraw wewnętrznych?Janaćek się uśmiechnął.- Jeszcze nie.- Wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza wizytówkę i rzucił ją w kałużę piwa.Lassiter przyjrzał się jej ze zdziwieniem - Janaćek był naczelnikiem wydziału śledczego policji praskiej.Riordan radośnie wyszczerzył zęby.- Wspaniały kraj, co nie? Uwielbiam to miasto! Stawiam kolejkę.- Zamachał na kelnera w taki sposób, jakby jego krzesło było wypływającym z portu pasażerskim liniowcem, a na nabrzeżu stała zapłakana rodzina.Bar wypełniali mężczyźni w średnim wieku i ciemnych garniturach.Stali grupkami po trzech i czterech i rozmawiali chyba w kilkunastu językach.Niemal wszyscy palili papierosy i powietrze było przesycone odorem taniego tytoniu.Riordan kiwnął w ich kierunku głową.- Wszyscy tu są! FBI, Secret Sendce, KGB - nawet zasrani Mounties.Uwierzyłbyś? Mounties! Scotland Yard.Gendarmes - nigdy przedtem nie spotkałem francuskiego żandarma!- Świński raj - mruknął Janaćek i zapalił papierosa.Riordan roześmiał się.- Franz jest hipisem.Przyniesiono piwo i Lassiter upił łyk.Było znakomite, ale rana na wardze zapiekła go i jęknął.- Co się stało? - spytał Czech.- Upadłem.Riordan skrzywił się.- Nie łżyj.- Ktoś włamał się do mojego pokoju.- I co?- Można powiedzieć, że opierał się przy aresztowaniu.- Uciekł? - spytał Janaćek.- Na razie tak.- To kiepsko - mruknął Riordan.- Ale na razie dość0tobie.Prawdopodobnie zastanawiałeś się, dlaczego dzwoniłem.Lassiter roześmiał się.- Jesteś pijany, prawda?- Technicznie biorąc, nieco przekroczyłem punkt skraplania.1co z tego? Prowadzimy razem z Franzem panel.- Na temat?- Zimnych spraw.Lassiter pokręcił głową.- Co to jest?- Nierozwiązane przestępstwa.Zabójstwa albo poważne przestępstwa, w przypadku których nie możemy zamknąć śledztwa - wyjaśnił Janaćek.- Z braku dowodów - dodał Riordan.- Albo gorzej.- wtrącił Janaćek - z braku motywu.- To poważny problem - oświadczył Riordan.- Co robić z takimi sprawami? Mieć nadzieję, że kiedyś, jakoś, sama się rozwiąże? Co robić? - powtórzył.- Nie wiem - mruknął Lassiter.- A co robicie? Riordan wzruszył ramionami.- Aby to omówić, zorganizowaliśmy dyskusję panelową.Ale cały czas wracamy do studni.Raz za razem.Wciąż przesłuchujemy ludzi.może ktoś się wreszcie przyzna.Albo modlimy się o nowe techniki - jak na przykład badanie DNA.Jednak w większości przypadków zimne sprawy pozostają zimne.To przygnębiające.Lassiter potrząsnął głową, jakby chciał, żeby mu się w niej rozjaśniło.- Tak więc - powiedział - rozmawialiście o przypadku mojej siostry i.- Właściwie to nie rozmawialiśmy.Ta sprawa jest zakończona.Musimy jedynie znowu złapać tego gościa.- Detektyw opuścił głowę i cicho beknął.- Więc co ja tu robię? - spytał Lassiter.Riordan zaczynał go denerwować.- Już do tego dochodzę, ale.no właśnie, podczas panelu ktoś zapytał o seryjnych zabójców.- To dobre pytanie - wtrącił Janaćek - bo w tego typu sprawach często mamy ciało, ale brakuje motywu.- Otóż to.Taki psychol najczęściej zabija dla samego zabijania - dodał Riordan.- Myślę, że wiele zimnych spraw do tego pasuje - oświadczył Czech.- Facet, który zadał to pytanie, kazał sobie dać przykład.A Janaćek.no, powiedz mu.Czech pochylił się do przodu.- Przykład, który podałem, to podpalenie i morderstwo.Jakieś trzy, cztery miesiące temu.Rodzina, która mieszkała niedaleko parku Stromovka.Dwie ofiary.- Teraz słuchaj uważnie - wtrącił Riordan.- Ofiarami byli chłopiec, dwa i pół roku, oraz jego matka.Była noc, spali.Dom zjarał się do fundamentów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •