[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ciekawe, skąd tych tutaj przyniosło.Wyglądają na Arabów i pewnie są bogaci jak Krezus.I nawet nie płacą podatków, śmiem twierdzić.Członkowie rodziny królewskiej nie płacą podatków.Nigdzie na świecie królowie nie płacą sobie podatków, to byłoby wbrew logice.Widzisz tego wielkiego policjanta, synu? Pewnie ze służb specjalnych, można to poznać po jego głupawej minie.Tymczasem orszak Pandy rozproszył się między podświetlanymi szklanymi ladami, a on z trudem skrywając niepokój, prosiła o wyjmowanie pudeł z błyskotkami.Tak samo jak w dziale z bielizną, brała do rąk kolejne przedmioty, badając uważnie każdy z nich przy świetle, ale zawsze odkładała je i przechodziła do następnych.I tym razem, kiedy podziwiała i rezygnowała z kolejnych świecidełek, jej zmartwiony wzrok powędrował w naszą stronę.Najpierw spojrzała na małpiszona, a później na mnie, jak gdyby dostrzegając we mnie jedyną szansę ratunku.Lecz Monty, kiedy zerknąłem na niego, szukając potwierdzenia swoich przypuszczeń, wciąż się uśmiechał.- W dziale z bielizną było dokładnie tak samo - szepnąłem, zapominając o jego poleceniu, żeby mówić normalnie.Ale Monty kontynuował swój hałaśliwy monolog.- Ale w środku, synu, zawsze to powtarzam, w środku wszyscy jesteśmy tacy sami, królowie czy nie królowie.Absolutnie.Wszyscy rodzimy się nadzy, wszyscy zamienimy się w proch.Zdrowie jest największym bogactwem, lepiej mieć dużo przyjaciół niż pieniędzy, pamiętaj.Wszyscy mamy te same pragnienia, te same słabostki i grzeszki.- I dalej perorował, jakby na złość mojej wyostrzonej czujności.Panda poprosiła o kolejne pudełka.Lada pokryła się okazałymi tiarami, bransoletami i pierścionkami ze strasów.Panda wybrała potrójny naszyjnik ze sztucznymi rubinami, przyłożyła go do szyi i wzięła lusterko, żeby się przejrzeć.Czyżbym sobie to wyobrażał? Nie! Za pomocą lustra obserwowała małpiszona i nas! Wbiła w nas spojrzenie najpierw jednego, a potem obu ciemnych oczu.Jej wzrok zdawał się ostrzegać nas i błagać.W końcu odłożyła lusterko, odwróciła się od nas i ruszyła jakby rozgniewana w stronę kolejnej lady, sunąc majestatycznie wzdłuż szklanej gabloty.W tym samym momencie małpiszon zrobił krok do przodu.Zauważyłem, jak podnosi rękę do zapięcia płaszcza.Zapominając o ostrożności, ja też zrobiłem krok do przodu i zamachnąłem się prawą ręką, napinając palce i układając dłoń tak, jak uczono mnie w Sarratt.Zdecydowałem się na cios łokciem w serce, a następnie na uderzenie kantem dłoni w górną wargę, w miejsce, gdzie chrząstka nosowa styka się z górną szczęką.Znajduje się tam skupisko nerwów i dobrze wymierzony cios może na jakiś czas unieruchomić przeciwnika.Małpiszon otworzył usta i nabrał powietrza.Spodziewałem się okrzyku skierowanego do Allaha albo sloganu jakiejś sekty fundamentalistów - choć nie jestem pewien, ile w tamtych czasach wiedzieliśmy i czy w ogóle zawracaliśmy sobie głowę arabskimi fundamentalistami.Natychmiast podjąłem decyzję, żeby też wydać z siebie okrzyk nie tylko po to, żeby go skonfundować.Wdech miał dostarczyć więcej tlenu do krwiobiegu i zwiększyć siłę uderzenia.Właśnie głęboko wciągałem powietrze, kiedy poczułem dłoń Monty’ego.Zacisnęła mi się jak żelazny pierścień wokół nadgarstka i z nieoczekiwaną siłą unieruchomiła rękę.Przyciągnął mnie do siebie.- Nie rób tego, synu, ten dżentelmen był przed tobą - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.- Pan ma do załatwienia pewną delikatną sprawę, prawda?Rzeczywiście.Monty nie zwalniał uścisku, dopóki nie przekonałem się, o czym mowa.Małpiszon odezwał się.Nie do Pandy, nie do członków jej orszaku, lecz do dwóch sklepowych ochroniarzy w pasiastych spodniach, którzy pochylili ku niemu głowy, początkowo protekcjonalnie, a później z pełnym zdziwienia zainteresowaniem, gdy ich wzrok skierował się na Pandę.- Panowie, jej królewska mość pragnie dokonać zakupów w sposób dyskretny - tłumaczył.- Bez niedogodności związanych z pakowaniem, wypisywaniem rachunków i tak dalej.Takie ma życzenie.Jeszcze trzy, cztery lata temu była mistrzynią w targowaniu się.O, tak.Jeśli coś jej się spodobało, potrafiła wynegocjować najkorzystniejszą cenę.Ale dzisiaj, w jej wieku, bierze sprawy jak najbardziej dosłownie w swoje ręce.Jestem w związku z tym upoważniony przez jego królewską mość, aby uiścić hojną zapłatę za wszystkie zakupione tutaj towary, z zastrzeżeniem jednak, że nic nie przedostanie się do opinii publicznej w formie pisanej czy mówionej.Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno, panowie.I z kieszeni wyjął nie śmiertelnie niebezpiecznego walthera, nie półautomatycznego hecklera&kocha czy choćby naszego ulubionego zwykłego dziewięciomilimetrowego browninga, tylko skórzany marokański portfel wypchany banknotami o najróżniejszych nominałach.- Doliczyłem się trzech pierścionków, jednego ze sztucznym szmaragdem, dwóch z diamentowymi strasami.Do tego dochodzi potrójny naszyjnik ze sztucznymi rubinami.Życzeniem jego królewskiej mości jest, aby hojnie wynagrodzono wszelkie niedogodności, które w związku z naszą wizytą musiał znosić wasz profesjonalny personel.Doliczamy też prowizję dla łaskawych panów ze wspomnianym już zastrzeżeniem dotyczącym dyskrecji.Monty rozluźnił uścisk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •