[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możecie też się tam zatrzymać i oszczędzić sobie wysiłku, bo Barnet nie ma do zaoferowania nic ciekawszego.To był dzień po poprzedniej nocy, a poprzednia noc pływała we wszystkich jednostkach alkoholu, których nie zdążyłem spożyć przed pogrzebem.Z pulsującą głową i ciężkimi powiekami skręciłem z ulicy i znalazłem się w wyłożonym czerwonym dywanem holu.Rozciągnięte między słupkami liny odcinały część pomieszczenia i kierowały ludzi w inną.Wyglądało to jak w kinie, tyle że w pobliżu nie dostrzegłem nikogo sprzedającego popcorn.Nikt mnie o nic nie pytał.Wejścia pilnował samotny portier, ale rozmawiał właśnie z udawaną cierpliwością z oburzonym chłopakiem w kurtce z kapturem, stojącym pod drzwiami sali numer jeden, i nawet się nie obejrzał, kiedy przeszedłem obok.Podążyłem za strzałkami do sali numer trzy, z tabliczką informującą, że rozprawie przewodniczy czcigodny Montague Runcie, i przecisnąłem się cicho do tylnego rzędu.Wyglądało na to, że straciłem jedynie rozgrzewkę.Sędzia, gość przed sześćdziesiątką, o chudej, cierpkiej twarzy i trzech koncentrycznych pierścieniach zmarszczek na policzkach, zupełnie jakby jego oczy były studniami, do których ktoś właśnie wrzucił kamyk, nadal przeglądał papiery i prowadził cichą rozmowę z urzędnikiem sądowym.Pen siedziała z przodu, zwrócona do mnie plecami; sądząc po ułożeniu ramion, spięta jak diabli.Ale jeszcze nie zaczęła krzyczeć, więc i tak było nieźle.Zająłem puste miejsce w głębi sali.Było ich mnóstwo - choć sprawa z łatwością mogła zainteresować miejscowe gazety, na razie jednak najwidoczniej jej nie zwęszyły.W erze cyfrowej początkujący reporterzy nie obstawiają już sądów i komisariatów - drukują informacje prasowe przychodzące przez sieć, szybko zmywają się z pracy i mogą dłużej nadużywać najróżniejszych substancji.W końcu sędzia uniósł głowę, powiódł wzrokiem po sali, jakby ktoś z tyłu się odezwał, a on próbował ustalić kto, by móc mu wymierzyć karę.- Panna Bruckner? - zapytał.Pen wstała z miejsca, zupełnie zbytecznie unosząc rękę.Burza czerwonozłotych włosów sprawia, że trudno ją przeoczyć, nawet kiedy siedzi.Jak zawsze, wydawała się znacznie wyższa niż jej mizerne sto pięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu.Efekt ów jest jeszcze wyraźniejszy, kiedy stoi się naprzeciwko i patrzy wprost w przerażająco żywe, zielone oczy, ale jest widoczny nawet z tyłu.Pen może i jest drobna, ale to co w niej tkwi, zostało tak ciasno upakowane, że przez większość czasu pokrywka niebezpiecznie podryguje.- I profesor Mulbridge?Po drugiej stronie sali sądowej inna kobieta, dotąd pisząca coś z zajęciem w kołonotatniku, uniosła głowę, zamknęła notes i wstała.Była starsza od Pen i pod wieloma względami stanowiła jej przeciwieństwo.Matowoszare włosy - w tym samym odcieniu szarości co u matki Whistlera i na niemieckich hełmach - ostrzyżone starannie na pazia, szare oczy z delikatnym odcieniem błękitu, surowa twarz o wąskich wargach, ale całkiem rumianych policzkach, sugerujących ciepły uśmiech ukryty pod maską powagi.Na sobie miała oficjalny, elegancki, granatowy kostium, w którym wyglądała jak kuratorka bądź posłanka konserwatystów.Pen tymczasem ubrała się w barwne afrykańskie jedwabie.Pod dobrotliwym uśmiechem i uprzejmym skinieniem głowy wyraźnie wyczuwało się lodowate opanowanie starszej kobiety.A przynajmniej ja je wyczuwałem, ale też od bardzo dawna znam Jennę-Jane Mulbridge i wiem, gdzie pogrzebała większość swoich trupów.Do diabła, w paru przypadkach sam wykopałem groby.Ludzie, którzy nie znają jej tak dobrze, po pierwszym spotkaniu pozostają z lekkim wrażeniem surowego rodzicielskiego ciepła, i muszę uczciwie przyznać, że gdybym miał opisać Jennę-Jane komuś, kto jej nie zna, wśród użytych słów z pewnością znalazłoby się odwołanie do rodzicielstwa.- Jestem, wysoki sądzie - powiedziała łagodnie Jenna-Jane.Ton jej głosu mówił „zaufaj mi, jestem lekarzem”, i faktycznie nim jest.Pamiętajmy jednak, że lekarzami byli także Crippen i Mengele i w swoich czasach obaj wciskali ludziom swe leki.Sędzia postukał palcem w leżący przed nim stos papierów.- Zakładam, że są też obecni doktor Smart i pan Prentice.Odpowiedziało mu „tak, wysoki sądzie” i „jestem, wysoki sądzie” dochodzące gdzieś z mojej prawej.Sędzia odpowiedział szybkim skinieniem głowy.- Dziękuję - powiedział sucho.- Wszyscy mogą usiąść.Z tego co rozumiem, chodzi o kwestię rozporządzenia losem pacjenta szpitala psychiatrycznego, trzymanego tam wbrew własnej woli.Sprawa z paragrafu czterdzieści jeden, pana.Rafaela Ditko.Ktoś wyglądający jak statysta w serialu sądowym, niewiarygodnie młody, śliski i odziany w ciemny garnitur, zerwał się jak na komendę po stronie Jenny-Jane.Sędzia zerknął na niego, ale ciągnął dalej, nie dając mu nawet szansy otwarcia ust.- Czy odbyło się posiedzenie trybunału? - spytał, przeciągając słowo „trybunał”, jakby niezwykle mu zasmakowało.- Wysoki sądzie.- Adwokat uniósł własny plik papierów, jakby chciał dowieść, że zasłużył na honorarium.- Michael Fenster, reprezentujący Wydział Zdrowia w Haringey [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •