[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotknęła pergaminowej skóry nagiej nogi.Dotknęła wilgotnej, gnijącej sukienki.Potem dotknęła własnej sukienki, tej samej, lecz suchej.- Jak to możliwe, żeby.- Nie potrafił tego wyrazić.Opuściła głowę.- Jak to możliwe, żeby duch potknął się o zwłoki?- Nie jesteś duchem.Dotykałem cię.- Wyciągnął rękę, żeby potwierdzić własne słowa.- Nie! - krzyknęła i cofnęła się pod ścianę.- Jesteś prawdziwa.Znowu krzyknęła.Wyciągnął rękę i tym razem nie uciekła.I rzeczywiście, poczuł opór, dotyk jej skóry.A potem już nie.Palec zagłębił się w jej ciało.Don krzyknął i cofnął rękę.Sylvie zwróciła ku niemu twarz.- Do domu - szepnęła.- Muszę wrócić do domu.- Nie, musisz z niego uciec.- Nie jesteśmy w domu.Poświeć mi, muszę wrócić.Skierował światło w głąb korytarza.Sylvie podniosła się z ziemi.Zbyt wysoko - uniosła się w powietrzu i zawisła.Pisnęła ze strachu.- Weź mnie za rękę - rzucił pospiesznie.- Mnie tu nie ma! Nie jestem prawdziwa, nie mogę.- Jesteś prawdziwa.Jesteś Sylvie Delaney i mieszkasz w starym domu Bellamych.W tym nowym pokoju.Dotykałaś jego ścian.Schowałaś się w garderobie i.I poczuł jej dłoń w swojej ręce.Nie obejrzał się.Po prostu zaczął ją prowadzić.Nie chciał widzieć, czy idzie, czy też unosi się w powietrzu i czy zostało z niej coś więcej niż ta ręka.Ta żywa ręka.Znaleźli się w zasypanej gruzem piwnicy i wreszcie usłyszał jej kroki.Dopiero wtedy spojrzał na nią.- Nic ci się nie stało - oznajmił.- Znowu jestem w domu.- On cię wzmacnia.- Im jest silniejszy, tym bardziej jestem prawdziwa.- Więc skoro to wiesz, jak mogłaś nie pamiętać, że w tunelu leży twoje ciało? Że to ty nie żyjesz? Jak mogłaś nie wiedzieć?- Ciągle tu byłam.Dlatego nie wiedziałam.Dom dawał mi siły.- Podeszła do schodów.- Ale czasami czułam się taka.wiotka.Nierealna.Nietrwała.- Zaczęła wchodzić po schodach.Jej dłoń wydawała się zupełnie prawdziwa.Nie mógł się powstrzymać, musiał znowu jej dotknąć.Sylvie się zatrzymała.Zatrzymała się i znieruchomiała.- Przepraszam - powiedział, sądząc, że ją obraził.- Och, nie.proszę.Proszę, jesteś taki ciepły.Nie odchodź.- Znowu wybuchnęła płaczem i wpadła mu w ramiona.Jej łzy przemoczyły mu koszulę.Jak to możliwe, że jej nie ma? Wziął ją na ręce i zaniósł na górę.- Zabierz mnie do alkowy pod schodami - poprosiła.- To serce domu.Więc znowu usiedli na ławeczce pod portretem Bellamych.Sylvie nie wypuszczała jego ręki.- Zostawiła mnie tam.- To wyjaśnia, dlaczego nie było dochodzenia w jej sprawie.- A co z moją sprawą?- Pewnie coś im powiedziała.Że wyjechałaś.Wróciłaś do domu.Albo do Providen-ce.- Świadomość, że ją zabiłam, zniszczyła mnie.- Może ją także zabiła.- Teraz już wiem, dlaczego nie mogłam opuścić domu.Z początku próbowałam.Kiedy go zamykali.Kryłam się przed nimi, ale kiedy wyszli, chciałam odejść.Wyszłam na ganek.I poczułam się.słabo.- Słabo?- Jakbym miała zemdleć.Kręciło mi się w głowie.To mnie przestraszyło.Myślałam, że trzyma mnie tu poczucie winy.Że nie mogę stawić czoła światu.I nie mam prawa po nim chodzić, skoro Lissy nie żyje.Ale to nie była prawda, więc miałam prawo.- A dom cię zatrzymał.- Tak, ale również utrzymał mnie przy życiu.Bez niego pewnie bym.odeszła.Myślę, że i tak powoli odchodziłam.Z biegiem lat dom tracił siły, ja także słabłam.Aż przyszedłeś.Dźwięk twoich kroków.Jakbym się obudziła z długiego snu.Byłam na strychu i słuchałam, jak rozmawiasz z tym facetem i kobietą.Mówiliście, że dom jest silny.I że możesz go wyremontować.Nie wiesz, jakiej.jakiej nadziei nabrał dom.I ja.- Więc tu byłaś.- Ale może.nie było mnie widać? Może.czasami miałam wrażenie, że to ja jestem domem.Jakby belki były moimi kośćmi, mury - skórą, a to miejsce, to niewidzialne miejsce było moim sercem, bijącym, żywym.Nie czujesz tego pulsu?Położył palce na jej gardle.Puls był tutaj.- Duchy nie mają krwi.- Imitacja życia.Mimetyzm.Tym właśnie jestem.Platon powiedział, że wszyscy jesteśmy cieniami.Ja bardziej niż inni.- Nie, jeśli zostaniesz tutaj.- A co będzie, kiedy sprzedasz dom? - Parsknęła śmiechem, który wkrótce zmienił się w szloch.Don znowu ją objął i przytulił do piersi.- Tym razem naprawdę wszystko zepsułam.Nie sprzedasz nawiedzonego domu.- Myślisz, że mnie to obchodzi?- Tak.- No, owszem.Ale nie tak bardzo jak fakt, że twoje ciało tam leży.A jej się upiekło.- Chyba zawsze wiedziałam.Że nie żyję.Moje życie się skończyło.Nie byłam już głodna.Myślałam od czasu do czasu, że powinnam coś zjeść, bo umrę z głodu, ale nigdy.nawet nie chciało mi się pić.Myślisz, że mnie to nie dziwiło? Ale potem mówiłam sobie: nie myśl o tym, to nie prowadzi do niczego dobrego.Więc nie myślałam.Spałam.W kościach domu.Uciekałam od tej wiedzy.Bo gdybym poznała prawdę, pewnie bym się rozwiała.Gdybym wiedziała, że jestem duchem, zaczęłabym się zachowywać jak duch.Niewidzialna.Przenikająca przez ściany.- I tak to robiłaś.- Ale o tym nie wiedziałam.Mogłam wierzyć.A teraz już nie.- Owszem, możesz.Jesteś prawdziwa.Jak mógłbym cię poznać, gdybyś nie była prawdziwa?Spojrzała mu w oczy.- To prawda.Nie jesteś przypadkiem martwy?- Nie, mimo najszczerszej ochoty.- Może dom mnie zatrzymał, bo chciał być zamieszkany.Może utrzymuje mnie przy życiu, żebym nie dała mu umrzeć.Don wyciągnął rękę i dotknął twarzy doktora Bellamy’ego.- No, bracie, coś wsadził w ten dom? O co ci chodziło?- Dom nie odpowie.On nie mówi.Nie myśli.Po prostu jest.- Trzymał cię przez tyle lat, więził z jakiegoś powodu.Nie twierdzę, że dom rozumuje racjonalnie, ale gdybyśmy się zorientowali, czego chce, może by cię wypuścił.- On nie wypuszcza.- Więc wolisz tu zostać? A jeśli masz się znaleźć w niebie?- Nie bądź niemądry.Bóg o mnie zapomniał, jeśli w ogóle wiedział, że jestem.- Może jesteś zagubioną owieczką, a On cię szuka.- Może wysłał ciebie, żebyś mnie znalazł.- Zachichotała.- Ta cała praca.remont pokoju na piętrze.Dom nie chciał, żebym to robił.Ale kiedy skończyłem, stał się mocniejszy, prawda? A ty poczułaś się bardziej prawdziwa i namacalna, tak?Wstała i zrobiła parę kroków.- Wzięłam prysznic! Czułam dotyk wody na skórze! Obmyłam się.A ta cola, którą mi przyniosłeś.poczułam jej smak! Och, Don, bąbelki szczypały mnie w język! Poczułam pościel na łóżku, które przeniosłeś.I zjadłam pizzę.No, kawałek.Przeżułam ją.Ser się ciągnął.Czy mogłabym to poczuć, gdybym nie była żywa?Obróciła się powoli wokół własnej osi.- Czy mogłabym tu tańczyć? - Zamknęła oczy, wirując sennie z uniesioną ku górze twarzą.- O, domu, wielki stary domu, dlaczego trzymasz mnie przy życiu? Dlaczego nie pozwoliłeś mi odejść?Don wyobraził ją sobie w świetle świec odbitym w lustrach pomiędzy oknami.Bardzo wyraźny obraz.Dlaczego tak to sobie wyobraził? Potem nagle zrozumiał, czemu ten dom ma tak dziwny kształt.- To sala balowa - odezwał się.- Co?- Ten pokój.To nie salon.Nigdy nim nie był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •