[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo Tierney najwyraźniej zamierzał poruszać temat tak długo, aż wreszcie uzyska odpowiedź.- Zadzwoniłam dzisiaj do Dutcha, ponieważ jest szefem policji, a nie z powodu jakiegokolwiek zaangażowania emocjonalnego.Nasze małżeństwo to przeszłość, ale nie zostawiłby mnie tutaj na pewną śmierć, podobnie jak ja nie odwróciłabym się do niego plecami, gdyby zagrożone było jego życie.Jeżeli to możliwe, na pewno przyjdzie nam z pomocą.- Tobie tak, ale nie sądzę, żeby spieszył się z ratowaniem mnie - odparł Tierney.- Dlaczego tak sądzisz?- Ponieważ mnie nie lubi.- Zapytam jeszcze raz, dlaczego tak sądzisz?- Nie tyle chodzi o to, co zrobił, ile czego nie zrobił.Wpadłem na niego kilkakrotnie przy różnych okazjach i nigdy nie zadał sobie trudu, żeby się przywitać czy przedstawić.- Może nie było po temu odpowiedniej okazji.- Nie.Myślę, że jest w tym coś więcej.- Na przykład co?- Przede wszystkim jestem obcym, a więc z założenia kimś, komu nie można ufać, ponieważ nie mam tu korzeni sięgających siedmiu pokoleń wstecz.Lilly się uśmiechnęła.Tierney doskonale uchwycił tutejsze podejście do przybyszów z innych miast.- Tubylcy potrafią rzeczywiście być dość nieufni w stosunku do przybyszy.- Jestem tu wprawdzie tylko gościem, ale pojawiam się w okolicach na tyle często, że niektórzy ludzie znają moje nazwisko i zamieniają ze mną kilka słów.Witają mnie, pytają o zdrowie i tym podobne.Ale ilekroć pojawiam się w restauracji u Ritta, żeby wypić poranną kawę, nadal spędzam czas samotnie przy barze.Nigdy nie zostałem zaproszony do żadnego ze stolików, przy których codziennie przesiadują starzy bywalcy.Dutch Burton, Wes Hamer i kilku innych, którzy tu wyrośli.To bardzo zamknięty krąg.Nie to, że chciałbym zostać przyjęty do ich paczki, ale nigdy nie zadali sobie nawet tyle trudu, żeby się przywitać.- W takim razie przepraszam cię w ich imieniu.- Wierz mi, to nie jest takie ważne.Zastanawiałem się jednak.- przerwał z wahaniem.- Nad czym?- Zastanawiałem się czy.to nie dlatego, że mogłaś o mnie wspomnieć Dutchowi.Lilly opuściła głowę.- Nie.To znaczy nie wspominałam o tobie aż do wczoraj.Tierney nie zareagował, więc po dłuższym milczeniu poczuła, że musi przerwać milczenie.- Byłam zaskoczona, widząc cię w mieście.Myślałam, że wyczerpałeś już w tej okolicy wszelkie ciekawe tematy do swoich artykułów.- To nie nowe tematy do artykułów przyciągają mnie w te okolice, Lilly.Przynęta, jaką rzucił, była niebezpieczna, ale bardzo kusząca, nie do odparcia.Lilly podniosła głowę i spojrzała na niego.- Sprzedałem artykuł o spływie kajakowym - powiedział.- Wiem.Czytałam go.- Naprawdę? - spytał, wyraźnie ucieszony.- Czasopismo specjalizujące się w sportach wodnych i mój magazyn mają tego samego wydawcę.Zawsze dostaję darmowe egzemplarze obu.Przeglądałam pismo sportowe i dostrzegłam twoje nazwisko pod tytułem artykułu.- Tak naprawdę od miesięcy przeglądała wszelkie magazyny tematyczne, zastanawiając się, czy Tierney napisał i sprzedał do któregoś z nich swój opis spływu kajakowego.- Świetny esej.- Dzięki.- Naprawdę.Wspaniałe, żywe opisy, doskonale oddające wszelkie emocje, których doświadczyliśmy.Doskonały tytuł: Żywiołowa Francuska Damulka*.Przyciąga wzrok.- Pomyślałem, że zainteresuje tych, którzy nie znają się na rzeczy - wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Trzeba przeczytać cały artykuł, żeby dowiedzieć się, iż to właściwie nazwa rzeki.- To był wspaniały artykuł.- To był wspaniały dzień - odparł niskim, chrapliwym głosem.Zeszłego lata, na początku czerwca spotkali się w grupie dwunastu osób, które zapisały się na jednodniowy spływ kajakowy górską rzeką.Zobaczyli się w autobusie, który miał przetransportować wszystkich kilka kilometrów w górę rzeki, gdzie rozpoczęli szaleńczy spływ.Tak samo doświadczeni, zaprzyjaźnili się naturalną koleją rzeczy, zwłaszcza gdy odkryli, że ich kariery były, jak to określił Tierney, pokrewne.On był niezależnym dziennikarzem, ona zaś wydawcą czasopisma kobiecego.Kiedy grupa zeszła na brzeg, żeby spożyć lunch, oddzielili się od reszty i usiedli razem na wielkim głazie, zawieszonym nad rwącym nurtem rzeki.- Dyrektor naczelny? - wykrzyknął, kiedy zdradziła mu swoją pozycję zawodową.- Od niemal trzech lat.- Jestem pod wrażeniem.To bardzo gustowne czasopismo.- Zaczęliśmy je publikować jako magazyn dla mieszkanek stanów południowych.Teraz rozchodzi się po całych Stanach i z każdym numerem rośnie zapotrzebowanie na większy nakład.„Smart” zawierał artykuły o urządzaniu domu, modzie, jedzeniu i podróżach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •