[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dżentelmen nigdy by tak nie powiedział – odparła, czując, jak płoną jej policzki.– Skąd przypuszczenie, że jestem dżentelmenem? Ciągle wyobrażasz mnie sobie jako księcia z bajki?Spojrzała w dół na splecione dłonie, a potem wolno podniosła wzrok.Widziała, jak jego oczy lśnią w blasku świec, i znów zapragnęła, by nie był aż tak przystojny.– Nie, zrezygnowałam z bajek i marzeń.Mogą być niebezpieczne.– Jeremy – usłyszeli nagle głos właściciela restauracji, który znów pojawił się przy stoliku.– O co chodzi, Frank?– Dzwoni Henry.Chce z tobą rozmawiać.Jeremy, wyraźnie zaskoczony, spojrzał na Emily.Skinął głową Frankowi, przeprosił i odszedł od stolika.Wrócił po kilku minutach.Nie mogła nic odczytać z twarzy, dopóki nie spojrzała mu w oczy.Dostrzegła w nich zdenerwowanie.– Przepraszam cię, Emily, ale nie mogę zostać na kolacji.Coś się stało.– Nic nie szkodzi, rozumiem.– Emily pospiesznie wstała od stolika.W kilka minut później siedzieli w jego sportowym samochodzie.Zauważyła, że ręka mu się trzęsie, kiedy wkładał kluczyk do stacyjki.– Czy możesz mi powiedzieć, co się stało? – spytała cicho.Spojrzał na nią, na chwilę mocno ścisnął kierownicę, potem uruchomił silnik.– Wygląda na to, że moja była żona nagle zmieniła zdanie.Od miesięcy bezskutecznie walczę o prawo do opieki nad córką, a teraz ona wysyła ją do mnie samolotem.– Chcesz powiedzieć, że właśnie w tej chwili.– Emily patrzyła na niego niepewnie.– Tak.Kilka minut temu zadzwoniła do mnie do domu, żeby zawiadomić, że Michelle przyleci za.– spojrzał na zegarek i cicho zaklął – za niecałe dwadzieścia minut.Odwiozła ją na lotnisko, wróciła do domu i dopiero wtedy raczyła zatelefonować!– Twoja córka sama leci samolotem? Ile ona ma lat?– Pięć.Tak, Linda wsadziła ją samą do samolotu, nie uprzedzając o tym nikogo.Emily nie wiedziała, co powiedzieć.Czuła się tak, jakby on zapomniał, że jest z nim w samochodzie, dopóki się nie odezwał:– Przepraszam, że cię w to mieszam.Odwiózłbym cię do hotelu, ale nie chcę ryzykować, że Michelle będzie na lotnisku przede mną.To byłoby dla niej za wiele.– Nic nie szkodzi, Jeremy.– Linda zachowywała się ostatnio nieodpowiedzialnie, i tym razem też mocno przeholowała.Ale gdybym nie był tak na nią wściekły, zadzwoniłbym i podziękował, że wreszcie puściła Michelle.Przez ostatnie dwa lata dziecko strasznie przez nią cierpiało.– Rozumiem.– Linda ma poważne kłopoty ze sobą, ale jeśli sama nie przyzna, że potrzebuje pomocy, nikt nie może dla niej nic zrobić.A najgorsze, że to wpływa fatalnie na Michelle.Linda zrobiła wszystko, żeby ona się mnie bała.– Och, nie, jak mogła zrobić to własnemu dziecku?– Szczerze mówiąc, sam byłem zaszokowany tym, jak się zmieniła.Kobieta, którą poznałem i poślubiłem, nie mogłaby tak postępować.– Czy sąd nic nie może na to poradzić?– Uwierz mi, próbowałem wszystkiego, ale sądy są obłożone sprawami, a pracownica opieki społecznej powiedziała, że nie zauważyła przejawów znęcania się ani zaniedbania.– Więc może nie było aż tak źle, jak myślisz?– Mój Boże, mam nadzieję, że nie.Michelle nie może być traktowana jak piłeczka pingpongowa.Resztę drogi przejechali w milczeniu.Emily niemal biegła obok niego, gdy wielkimi krokami przemierzał halę lotniska w stronę bramy przylotów z Los Angeles.Michelle nie leciała długo, może więc nie będzie zbytnio wystraszona.Emily czuła, jak napięcie Jeremy'ego wzrosło, kiedy ogłoszono, że samolot wylądował.Stanął nieruchomo na końcu korytarza, który łączył halę przylotów z halą główną lotniska.Drzwi otworzyły się i ukazała się stewardessa, prowadząca małą dziewczynkę.Miała długie, proste, złotoblond włosy.Ubrana była w jasnoczerwoną sukienkę z koronkowym kołnierzykiem, długimi rękawami i lamówką.Na nogach miała czarne, skórzane buciki, zapinane na klamerki.Niosła mocno już sfatygowanego, ale na pewno ukochanego króliczka, któremu jedno ucho opadało na oko z koralika.Emily wzruszył widok dużych, ciemnych oczu i twarzyczki zbyt poważnej, jak na pięcioletnie dziecko.Jeremy przykląkł na jedno kolano i wyciągnął ramiona.– Cześć, Michelle.Witaj w domu, kochanie.Gdy tylko dziewczynka dostrzegła Jeremy'ego, znieruchomiała niczym przerażone zwierzątko.Schowała się za stewardessę, a ta starała się zachęcić ją, by podeszła do ojca.– To jest twój tatuś, Michelle – mówiła stewardessa, uśmiechając się.– Wiedziałaś, że masz sławnego tatę? – Spojrzała na Jeremy'ego.– Nie muszę sprawdzać pańskiej tożsamości, panie Jones.Michelle jest taka podobna do pana.Odpowiedział jej roztargnionym, pozbawionym radości uśmiechem.Nie spuszczał oczu z buzi Michelle.– Pamiętasz mnie, kochanie? – spytał z niepokojem, który wzruszył Emily.Michelle puściła rękę stewardessy po to tylko, żeby mocniej przycisnąć króliczka.Z całych sił objęła go ramionami.Bez słowa patrzyła na Jeremy'ego, co wydawało się trwać wieczność.Wreszcie niepewnie skinęła głową.– Wiesz, pokój dla ciebie i króliczka jest już gotowy.Wujek Henry chce cię zobaczyć.Pamiętasz wujka Henry'ego? A Cynthię?Michelle spuściła wzrok i patrzyła na czubki butów, nie odpowiadając.– Miło mi było gościć cię na pokładzie naszego samolotu, Michelle.– Stewardessa lekko dotknęła głowy dziewczynki.– Ja muszę już wracać, do widzenia.Michelle spojrzała na nią, ale nie powiedziała ani słowa.W jej oczach zalśniły wielkie łzy i spłynęły po policzkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •