[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwaj więźniowie owinęli się ciasno w poplamione koce i usiedli obok małego ogniska, starając się zachować ciepło.Wieczorem oddano im ich ubrania, wyprane i połatane.Tym razem jedna z kobiet podniosła na chwilę wzrok, dając Gordonowi szansę ujrzenia swej twarzy.Mogła mieć ze dwadzieścia lat, choć jej otoczone bruzdami oczy wyglądały znacznie starzej.W brązowych włosach widać było pasemka siwizny.Zerknęła na Gordona tylko przelotnie, kiedy się ubierał.Gdy jednak odważył się uśmiechnąć, odwróciła się szybko i uciekła, nie oglądając się za siebie.O zachodzie słońca dostali do jedzenia coś lepszego niż codzienna kwaśna kasza.Wśród prażonej kukurydzy znajdowały się kawałki czegoś, co przypominało dziczyznę.Być może była to konina.Johnny rzucił wyzwanie losowi, prosząc o repetę.Pozostali więźniowie zamrugali ze zdumienia powiekami i wcisnęli się jeszcze głębiej w swe kąty.Jeden z milczących strażników warknął i zabrał talerze.Ku zdziwieniu jeńców wrócił jednak, niosąc dodatkowe porcje dla nich obu.Gdy zapadła już całkowita ciemność, pojawiło się trzech holnistowskich wojowników w oklapłych beretach, którzy maszerowali za przygarbionym sługą niosącym pochodnię.- Wstawać! - rozkazał dowódca.- Generał chce się z wami zobaczyć.Gordon popatrzył na Johnny'ego, który prezentował się dumnie w swym mundurze.Oczy młodzieńca lśniły pewnością.Ostatecznie - zdawały się mówić - co mogą te głąby przeciwstawić władzy, jaką dysponuje Gordon jako przedstawiciel odrodzonej republiki?Przypomniał sobie, jak chłopak na wpół niósł go przez długą drogę na południe od Coąuille.Nie miał już wielkiej ochoty oszukiwać, lecz ze względu na Johnny'ego spróbuje raz jeszcze wykręcić swój stary numer.- W porządku, listonoszu - powiedział swemu młodemu przyjacielowi.Mrugnął znacząco.- Ani deszcz, ani grad, ani ciemna noc.Johnny odwzajemnił jego uśmiech.- Przez piekło bandytów, przez pożary.Odwrócili się i przed strażnikami wyszli z szopy, w której ich więziono.12- Witajcie, panowie.Pierwszą rzeczą, jaką zauważył Gordon, był kominek, w którym buzował ogień.Przytulna, zbudowana przed wojną zagłady leśniczówka była szczelnie zamknięta i nagrzana.Gordon niemal już zapomniał, jakie to wrażenie.Drugą rzeczą, która przyciągnęła jego uwagę, był szelest jedwabiu.Siedząca przy kominku długonoga blondynka podniosła się z poduszki.Kontrastowała uderzająco z niemal wszystkimi kobietami, które tu widzieli - czysta, wyprostowana i obwieszona lśniącymi klejnotami, które przed wojną były warte fortunę.Lecz jej oczy otaczały zmarszczki, a na obu mieszkańców północy spoglądała jak na przybyszy z drugiej strony Księżyca.Wstała i bez słowa wyszła z pokoju przez zasłonę z paciorków.- Powiedziałem witajcie, panowie.Witajcie w Wolnym Królestwie.Gordon odwrócił się wreszcie i zauważył chudego, łysego mężczyznę z krótko przystrzyżoną brodą, który wstał zza pokrytego papierami biurka, aby ich przywitać.Z płatka jednego ucha zwisały mu cztery, a drugiego trzy złote pierścienie - symbole rangi.Nieznajomy podszedł do nich, wyciągając rękę.- Pułkownik Charles Westin Bezoar, do usług.Były członek adwokatury stanu Oregon oraz komisarz republikanów w okręgu Jackson.Obecnie mam zaszczyt być sędzią cywilnym Amerykańskiej Armii Wyzwoleńczej.Gordon uniósł brwi, ignorując wyciągniętą dłoń.Od czasu upadku mieliśmy mnóstwo “armii”.W której to pan służy?Bezoar uśmiechnął się i opuścił rękę.- Zdaję sobie sprawę, że niektórzy określają nas innymi nazwami.Odłóżmy na razie tę sprawę.Powiedzmy tylko, że jestem adiutantem generała Yolsci Macklina, który jest tu gospodarzem.Generał wkrótce się zjawi.Czy tymczasem mogę panów poczęstować sour mash [whisky] z naszych górzystych okolic? - Wydobył z rzeźbionego dębowego kredensu karafkę z ciętego szkła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •