[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobnie jak pozostali, Qwilleran i Polly skierowali się ku tej drugiej kondygnacji, przystając po drodze, by przyjrzeć się dokładniej podziemnemu hallowi.Ujrzeli scenę z płonącymi żyrandolami, wielkimi bukietami kwiatów i stołami uginającymi się w blasku świec od przystawek.Goście stali w małych grupkach, z kieliszkami szampana w dłoniach.Trio smyczkowe grało walce wiedeńskie.Obsługa krążyła z tacami, roznosząc szampana i sok z białych winogron.Stoły dzieliły się na te z zimnymi zakąskami i te z gorącymi, i przy tych pierwszych stali Arch i Mildred Rikerowie, przeprowadzając krytyczną analizę kęsów, którymi się raczyli.Ona była redaktorem kulinarnym w „Moose County coś tam”; jej mąż wydawał tę gazetę.Oboje sprawiali wrażenie dobrze nakarmionych.Qwilleran zwrócił się do Archa:- Wiedziałem, że będziesz się obżerał przy korycie.Byli wieloletnimi przyjaciółmi z upoważnieniem do takich żartów.- Nie martw się.Zostawiłem ci kilka ochłapów.- Skosztuj tych cudownych drobiazgów z mięsa krabów! Muszę spytać szefa o ten tajemniczy przepis - wtrąciła Mildred.- Nie zdradzi go - uprzedził jej mąż.- Och tak, zdradzi! Przeprowadziłam z nim wczoraj wywiad i okazało się, że jesteśmy bratnimi duszami.Przeczytasz o tym na stronie kulinarnej czwartkowego wydania, mój drogi.- Może macie ochotę być moimi gośćmi w sali Mackintoshów w przyszłą sobotę? Zarezerwuję stolik.- Wszystkie już są zajęte - poinformował Arch.- Spóźniłeś się.- Chcesz się założyć? Dyrektor hotelu to mój stary znajomy - oświadczył z pewnością siebie Qwilleran; dokonał rezerwacji dzień wcześniej.Qwilleran i Arch toczyli koleżeńskie pojedynki od najwcześniejszych lat i owa rywalizacja stanowiła dla obu bezustanne potwierdzenie łączącej ich przyjaźni.- Słuchajcie! - powiedziała Mildred.- Grają Walc łyżwiarzy.Przy jego dźwiękach zawsze czuję się młoda i szczupła.- Nic nigdy nie sprawia, że czuję się młody i szczupły - poskarżył się Arch.W końcu cała czwórka porzuciła suflety nadziewane mięsem krabów, tarty, kanapki z wędzonym pstrągiem i ciastka francuskie z kozim serem, i wkrótce wmieszała się w tłum pozostałych gości, wśród których byli:burmistrz Blythe, absolutnie czarujący;Amanda Goodwinter, sprawiająca wrażenie niemodnej w swojej trzydziestoletniej sukience wieczorowej.Krzywiła się na wielbicieli, którzy skupili się wokół jej osoby;Whannell MacWhannell, doradca podatkowy, wielki Szkot w kilcie;Don Exbridge, deweloper, noszący kraciastą szarfę do smokingu, całkowicie nie na miejscu, jak uznali zgodnie Big Mac, czyli Whannell MacWhannell, i Qwilleran;Fran Brodie, olśniewająca w srebrzystej i obcisłej sukience, rozciętej do półuda;doktor Prelligate, rektor college'u, przejawiający ogromną troskę o Fran;Carol i Larry Lanspeakowie, skromnie niewidoczni jak zwykle, choć byli przywódcami duchowymi społeczności Pickax.Polly przedstawiła Qwillerana członkiniom zarządu biblioteki, on zaś przedstawił swojej towarzyszce dyrektora hotelu.Młody człowiek wyznał:- Dzięki Bogu, że przywiozłem ze sobą swój frak! Nie sądziłem, że będę go potrzebował w takim miejscu, czterysta mil na północ od wszystkiego, ale moja matka powiedziała, że być może się ożenię.Polly wyszeptała do Qwillerana:- Nie będzie musiał długo czekać.Jest przystojny i ma osobowość.- I dobrą posadę - mruknął Qwilleran.Nagle muzyka ucichła, a światła zamrugały, co było sygnałem do natężenia uwagi.Po chwili do sali wkroczył kobziarz grający Scotland the Brave.Był to Andrew Brodie, komendant policji, który robił właśnie to, co lubił najbardziej.Następnie do mikrofonu podszedł burmistrz i podziękował Fundacji Klingenschoenów za przywrócenie do życia najbardziej znanego w mieście budynku historycznego.G.Allan Barter podziękował Fran Brodie za jej twórczy wkład.Ona z kolei podziękowała Fundacji Klingenschoenów za szczodre środki na odbudowę.A Barry Morghan podziękował swej szczęśliwej gwieździe za to, że sprowadziła go do Pickax w charakterze dyrektora hotelu.- Zachęcam was do zwiedzania naszego przybytku, od piwnic po dach.I do korzystania z naszej gościnności tutaj i w kawiarni „U Renniego”.Wszyscy rzucili się ku schodom, by ruszyć do głównej sali, tratując się przy tym nawzajem.Kiedy Polly ujrzała portret, zawołała:- Qwill! Jest urocza! Taka błoga! Taka dystyngowana! Będę nazywała ją Lady Anne, na cześć bohaterki powstania szkockiego.Muszę pogratulować Paulowi Skumble!Artysta, przypominający gnoma z tą swoją rozwidloną brodą, rozmawiał właśnie z potencjalnymi klientami.Wcześniej, tego samego roku, namalował portret Polly, i ujrzawszy ją teraz, rozłożył szeroko ramiona.- Kotku, wyglądasz jak anioł!Odpowiedziała beztroskim śmiechem, podczas gdy Qwilleran zwrócił się do malarza:- A ty wyglądasz jak diabeł.- Czuję się jak pingwin w tych szmatach.- Nie przypominasz pingwina.Pingwiny mają krótsze nogi.Polly przerwała tę żartobliwą wymianę uwag.- Paul, jesteś geniuszem.Namalowałeś duszę Lady Anne!- To moja specjalność.Malowanie dusz.Komendant policji przechadzał się po sali, oglądając z nieskrywanym osłupieniem wystrój wnętrza.- Istny luksus - zwrócił się do Qwillerana.- Twoja córka odwaliła kawał dobrej roboty.To jej zasługa.Stary hotel był ponury.- Ale czysty - przypomniał Brodie.- Twoje biuro będzie miało pewnie dużo roboty w przyszłym tygodniu.Z pilnowaniem klejnotów.- Nie.Delacamp niczego od nas nie potrzebuje.Był tu wielokrotnie i nic się nie wydarzyło.Wszystko ma charakter prywatny.Kosztowności są przechowywane w sejfie hotelowym.Nie ma problemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •