[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądało więc na to, że pomyślność danej osoby, zależała w dużej mierze od tego, jak dużą sumę jest w stanie zapłacić malarzowi.Nie powinienem być aż tak cyniczny, złajał się w duchu Dar Pieśni.Gdyby nie ten system, umarłbym już pięć lat temu.Choć oczywiście umarł pięć lat temu, mimo że wciąż nie wiedział w jakich okolicznościach.Czy naprawdę była to heroiczna śmierć? Może nikomu nie było wolno rozmawiać o jego poprzednim życiu dlatego, że Dar Pieśni zwany Mężnym tak naprawdę umarł na zatwardzenie?Młodszy kapłan zniknął z leśnym malowidłem.Obraz zostanie spalony.Tego rodzaju ofiary składano specjalnie wybranemu bóstwu, poza którym - i kilkoma jego kapłanami - nikt nie powinien ich oglądać.Par Pieśni podszedł do kolejnego daru.Ten był tak naprawdę wierszem, spisanym na płótnie wyrafinowanym rodzajem pisma.Gdy podchodził, rozjarzyły się barwne plamki.Pismo rzemieślników Hallandren było specyficzne, opierało się bowiem nie na kształcie, a na barwie.Każda z kolorowych plamek, odpowiadała innemu dźwiękowi miejscowego języka.W połączeniu z kropkami podwójnymi - i oczywiście różnobarwnymi - tworzyło to alfabet będący koszmarem wszystkich, którzy nie rozpoznawali kolorów.Do tej konkretnej przypadłości nie przyznawało się jednak w Hallandren wielu ludzi.Tak przynajmniej Darowi Pieśni powiedziano.Zastanowił się, czy kapłani wiedzieli, jak często ich bogowie plotkują na temat zewnętrznego świata.Wiersz nie był szczególnie udany, najwyraźniej ułożony przez chłopa, który zapłacił komuś za spisanie utworu pismem rzemieślników.Świadczyła o tym prostota kropek.Prawdziwi poeci używali bardziej złożonych symboli - zmieniających barwę ciągłych linii, albo kolorowych znaczków tworzących wyrafinowane obrazy.Wiele można było zrobić, mając do dyspozycji symbole, które mogły zmieniać kształt, nie zmieniając jednocześnie swego znaczenia.Dobieranie właściwych barw stanowiło trudną w doskonaleniu umiejętność, do osiągnięcia perfekcji wymagającą Trzeciego lub wyższego Wywyższenia.Właśnie przy tym poziomie Oddechu zyskiwało się doskonałe wyczucie odcieni, podobnie jak przy Drugim Wywyższeniu nabierało się idealnego wyczucia intensywności barwy.Wszyscy Powracający mieli Piąte Wywyższenie.Dar Pieśni nie wiedział, jak może wyglądać życie bez umiejętności natychmiastowego oceniania kolorów i dźwięków.Sam potrafił bez trudu odróżnić idealną czerwień od takiej, z którą zmieszano choć kroplę białej farby.Ocenił wiersz chłopa najlepiej jak mógł, choć zwykle, przyglądając się darom, starał się omawiać je uczciwie.Traktował to jako swój obowiązek i z jakiegoś powodu była to jedna z niewielu rzeczy, do których podchodził poważnie.Ruszyli dalej wzdłuż szeregu darów.Dar Pieśni oceniał kolejne obrazy i wiersze.Ściana była dziś wyjątkowo gęsto obwieszona.Czyżby zbliżało się jakieś święto lub uczta, o której nie wiedział?Zanim zbliżyli się do końca, bóg poczuł już zmęczenie, choć jego ciało - ożywione dziecięcym Oddechem - wciąż było pełne sił i ekscytacji.Zatrzymał się przed ostatnim obrazem.Praca abstrakcyjna, w stylu, który ostatnimi czasy zyskiwał na popularności - szczególnie wiele takich malowideł trafiało do niego, ponieważ w przeszłości podobne obrazy oceniał przychylnie.Teraz niemal skrytykował go właśnie z tego powodu.Dobrze było utrzymywać kapłanów w niepewności co do ocen.Tak przynajmniej radzili niektórzy inni bogowie.Dar Pieśni podejrzewał, że wielu z nich recenzowało składane w darze dzieła sztuki w o wiele bardziej wyrachowany sposób, rozmyślnie używając przy tym tajemniczych, wieloznacznych sformułowań.Nie miał cierpliwości do takich zabiegów, zwłaszcza że wszyscy pragnęli od niego tylko szczerości i niczego więcej.Poświęcił więc na ostatni obraz tyle czasu, ile było potrzeba.Płótno było pokryte grubą warstwą farby, każdy jego cal naznaczono zamaszystymi, odważnymi pociągnięciami pędzla.Dominującym odcieniem była głęboka czerwień, niemal karmazyn.Dar Pieśni od razu rozpoznał na nim czerwono-niebieską mieszankę farb z nieznaczną domieszką czerni.Kolorowe linie przecinały się, nakładały jedna na drugą, zupełnie tak, jakby rządził nimi jakiś ukryty porządek.Wyglądały niemal jak.fale.Dar Pieśni zmrużył oczy.Gdy patrzył na obraz w odpowiedni sposób, widział na nim morze.A to w samym środku? Czy to możliwe, by to byt statek?Powróciły do niego niewyraźne wątki snu.Czerwone morze.Wypływający statek.Mam chyba zwidy, pomyślał.- Dobre kolory - odezwał się.- Ładne wzory.Czuję spokój.Choć jednocześnie wyczuwam w tym napięcie.Podoba mi się.Llamar z wyraźnym zadowoleniem dał znak młodemu kapłanowi.Słowa Powracającego zostały skrzętnie zapisane.- A zatem? - spytał bóg.- Rozumiem, że to już wszystko?- Tak, Wasza Miłość.Został już tylko jeden obowiązek, pomyślał Dar Pieśni.Teraz, po przyjrzeniu się darom, następowała pora na ostatni - i najmniej przyjemny - fragment codziennego rytuału.Petycje.Musiał się z nimi zmierzyć, zanim będzie mógł oddać się ważniejszym czynnościom, jak na przykład drzemce.Llarimar nie poprowadził go jednak do komnaty próśb.Skinąłtylko ręką na młodszego kapłana, po czym zaczął błyskawicznie przeglądać przyczepione do deszczułki kartki.- No i? - ponaglił Dar Pieśni.- O co pytasz, Wasza Miłość?- O petycje.Llarimar pokręcił głową.- Dziś nie będziesz ich wysłuchiwać, Wasza Miłość.Nie pamiętasz?- Nie.Przecież po to mam ciebie, byś za mnie o wszystkim pamiętał.- A więc - kapłan przewrócił kolejną kartkę - proszę uznać za oficjalnie zapamiętane, że dziś nie będzie żadnych próśb.Twoi kapłani zajmą się czymś innym.- Naprawdę? - zaciekawił się Dar Pieśni.- Czym takim?- Pełnym czci klęczeniem na dziedzińcu, Wasza Miłość.Dziś przybywa do nas nasza nowa królowa.Dar Pieśni zamarł.Naprawdę muszę się bardziej zainteresować polityką, pomyślał.- Dzisiaj?- Nie inaczej, Wasza Miłość.Nasz władca, Król-Bóg weźmie sobie żonę.- Tak od razu?- Gdy tylko przybędzie narzeczona, Wasza Miłość.To ciekawe, przemknęło bogu przez głowę.Susebron się żeni.Król-Bóg był jedynym z Powracających, który mógł się żenić.Bogowie nie byli w stanie płodzić dzieci - z wyjątkiem rzecz jasna króla, który nigdy nie oddychał jako żywy człowiek.Ta różnica zawsze wydawała się Darowi Pieśni dziwna.- Wasza Miłość - podjął Llarimar.- Będziemy potrzebować Rozkazu dla Nieżywych, aby odpowiednio rozmieścić oddziały przed miastem, z okazji przybycia królowej.- A co? Zamierzamy ją zaatakować? - Dar Pieśni uniósł brew.Kapłan zmierzył boga surowym spojrzeniem.Dar Pieśni zachichotał.- Dojrzewający owoc - powiedział, zdradzając jeden z Rozkazów, pozwalających innym kontrolować Nieżywych.Nie był to oczywiście Rozkaz podstawowy.Fraza, którą podałLlaranarowi umożliwiała kontrolowanie Nieżywych w sytuacjach niewymagających użycia siły, a ponadto czas jej skutecznego działania wynosił tylko jeden dzień.Dar Pieśni uważał, że system Rozkazów, dzięki którym dowodzono Nieżywymi, jest niepotrzebnie skomplikowany.Aczkolwiek będąc jednym z czwórki bogów, którzy dysponowali Rozkazami dla Nieżywych, mógł się niekiedy poczuć dość ważną osobistością.Kapłani zaczęli między sobą cicho rozmawiać o przygotowaniach do uroczystości.Dar Pieśni czekał, wciąż myśląc o Susebronie i zbliżającym się ślubie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •