[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ciebie też? Skinął głową.- Policjanci zaproponowali, że zamkną go na noc w więzieniu.Co dziwne, rym razem Carla nie oponowała.Myślę, że w przeciwnym razie matka przyłożyłaby jej tą pokrywą od śmietnika.Chłopcy sąu mnie od dziewiątej rano.Był jakiś nieswój i nieobecny myślami, a Rachel, widząc to, zapomniała zupełnie, że przyjechała zapytać o Tildenów.Miała ochotę objąć go i przytulić.Do tej pory pragnienie takie odczuwała tylko w stosunku do Snowy i małego Brady’ego.Popatrzyła na Quinta.Silnego, zdolnego, niepokonanego Quinta.Spojrzenie jego ciemnych oczu było ciężkie i zimne, zupełnie jak w sądzie w trakcie rozprawy Pendersena.Lecz chociaż nie był łagodny i słodki, to wywoływał u niej dokładnie to samo uczucie tkliwości co dwójka malców.Wyobraziła sobie, jak musiał się czuć rano, kiedy zobaczył pijanego ojca, nasłuchał się wrzasków Carli i zamartwiał o obu braci.Współczuła mu.Biedny Quint.Tak bardzo się starał, a problemy rodzinne zdawały się nie mieć końca.Podeszła do niego, objęła go i przytuliła twarz do miękkiej bawełnianej koszulki.Zamknęła oczy.Quint natychmiast przygarnął ją do siebie i gdy tak stali, poczuła, że są sobie bardzo bliscy.Nigdy w życiu nie doświadczyła tego z nikim innym.Zadrżała pełna lęku.Nie potrafiła być chłodna i opanowana w obecności Quinta.Miał nad nią niezwykłą władzę, choć jeszcze nie zdobył jej całkowicie.Rachel przełknęła ślinę.Słowo „jeszcze” zabrzmiało trochę złowieszczo.- Zaraz zabieram dzieciaki na mecz - oznajmił.Poczuła jego ciepły oddech we włosach.- Moglibyśmy zjeść razem lunch.Masz ochotę pojechać z nami?Odchyliła głowę i spojrzała na niego.Uśmiechał się, a jego oczy znowu pełne były ciepła.Rachel czuła, jak pod wpływem bliskości jej ciała naprężyły się jego mięśnie, i już nie obawiała się tej siły.- A co z biletem dla mnie? - zapytała, przesuwając się lekko i przyciskając uda do jego nóg.- Niewiele wiesz o bejsbolu - odpowiedział, wsuwając obie dłonie pod różowy sweterek.Rachel drgnęła pod dotknięciem jego palców.- Dlaczego tak myślisz?- Bo wiadomo, że w maju bilety nigdy nie są wyprzedane do końca - wyjaśnił.- Możemy dokupić jeden przy wejściu.Przesunął dłonie do przodu w stronę zapięcia stanika i rozpiął go.Rachel dobrze zrozumiała ten gest.Gest posiadacza.Nie zaprotestowała, uznając tym samym jego prawo.I pozostała w jego ramionach.- Ha, ha, nie znaleźliście mnie! - okrzyk Austina dobiegł z kuchni.- Znowu się schowam, a wy szukacie dalej.Rachel i Quint automatycznie odskoczyli od siebie.Sięgnęła pod ubranie, żeby zapiąć stanik.Była mocno zarumieniona.Czuła, że Quint nie spuszcza z niej oczu.Wprost pożerał ją wzrokiem.- Brady, chcesz się chować ze mną? Ta ofiara, Dustin, nigdy nas nie znajdzie! - głośno zawołał znowu Austin.- Nie jestem ofiarą.Poskarżę się Quintowi! Quint! - zawył Dustin.Rozżalony wpadł do salonu.- Nie jesteś ofiarą - powiedział Quint, zanim chłopiec otworzył usta.- Nie chcę go ciągle szukać - poskarżył się mały.- Rachel, pomożesz mi? Poszukamy razem - złapał ją za rękę i pociągnął.- Spróbuj powiedzieć „nie” - zaproponował rozbawiony Quint.- Będę szukać z tobą - zapewniła chłopca.Nie mogła mu odmówić, tak jak Quint nie mógł odmówić Carli.Spojrzeli na siebie ze zrozumieniem.- Znajdziemy ich, Dustin - powiedziała, wychodząc z nim z pokoju.- A potem ty się schowasz.- Ale nie będziesz pomagała Austinowi mnie szukać, bo jesteś po mojej stronie.Zresztą on dobrze szuka, nie potrzebuje żadnej pomocy - dodał Dustin tonem, w którym podziw mieszał się z urazą.Rachel uśmiechnęła się.Wspomniała dawne czasy, gdy ona i Wade byli dziećmi.Łączyła ich przyjaźń, a przecież nieustannie się kłócili.Dwadzieścia minut później cała grupka wsiadła do samochodu.Austin i Dustin wyciągnęli swoje elektroniczne zabawki i zaczęli grać.- Gdzie jest Snowy? - zapytał Brady.Smętnie popatrzył na puste miejsce obok.- Snowy jest u siebie w domu - wyjaśniła Rachel.- Szkoda, że jej tu nie ma.- Możemy podjechać po nią - zaproponował Quint.Rachel wiedziała, że gotów był to zrobić.- Miło z twojej strony - mruknęła.- To jak, jedziemy?- Nie, nie dzisiaj.Gerard zabiera ją do dziadków.A Laurel nie jedzie z nimi - dodała.- Ach, tak.- Wczoraj wieczorem, kiedy przywiozłam małą do domu, kłócili się potwornie - przyznała.- Laurel darła się jak opętana.Nie chciałam zostawiać Snowy w takiej atmosferze.Miałam zamiar zabrać ją do siebie.Quint przechylił się i wziął ją za rękę.Nie musiał nic mówić.Rachel wiedziała, że doskonale rozumie, co czuła.- Martwię się o ich małżeństwo - wyznała.- Najwidoczniej nie było jej cały dzień i wróciła tuż przede mną.Nie chciała mu powiedzieć, gdzie była.Zalatywało od niej alkoholem i Gerard powiedział, że jest pijana.Może rzeczywiście była.Nie wiem, jak mam z nią rozmawiać.Zachowuje się dziwnie.- Ludzie zachowują się tak, jak się czują, Rachel.- Quint położył jej rękę na swoim udzie.- Ale Laurel postąpiła jak zepsuta, egoistyczna, wstrętna.- Rachel z trudem przełknęła ślinę.- Nie była taka.- Nudzi się w małżeństwie.Jej sytuacja jest trudna, a zachowanie ludzi w kryzysowych momentach pokazuje, jacy są naprawdę.Wtedy ujawnia się ich prawdziwe oblicze.- Mówisz jak wróżka! - Rachel zabrała rękę i zacisnęła dłonie w pięści.- No i teraz złościsz się na mnie zamiast na Laurel, bo nie podoba ci się to, co powiedziałem.Zastanowiła się nad tym chwilę.- Nie chcę, żeby skrzywdzili Snowy - szepnęła.- Wiem.Ale nie możesz zrobić więcej, niż po prostu czuwać nad nią.Musi być pewna, że zawsze może na ciebie liczyć.Nie jesteś w stanie kontrolować Laurel ani jej męża.- Mówisz jak ekspert - uśmiechnęła się ponuro.- Napisałeś książkę o tym, jak żyć w toksycznej rodzinie?- Na każdy temat wypowiadam się jak znawca, bez względu na to, czy dużo wiem, czy mało - zaśmiał się.- Umiejętność bardzo przydatna w sądzie.Spojrzała na niego.Doskonale pamiętała, jak dobrze radził sobie na rozprawie.- Quint, obiecasz mi coś?- Może [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •