[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie, jakby nie rozumiał o czym mówię.— To nie takie proste… — odpowiedział po chwili.— Może jednak — podjąłem próbę skłonienia go do wyznań.Niedawno jeszcze byłeś ze mną szczery… Pamiętasz, co mówiłeś? „Troski jak każdy ciężar lepiej nosić we dwoje”.— Nic jeszcze nie wiem — odrzekł bez związku i zamyślił się.— Może niedługo będę mógł być szczery — rzucił w końcu.— Nie gniewaj się.— Coś cię jednak gnębi — nie ustępowałem.— Gdy byłem jeszcze małym chłopcem — powiedział tonem wyjaśnienia — babka mówiła: „Nie patrz zbyt długo w lustro, bo w końcu zamiast siebie — zobaczysz diabła”.Tak, kapitanie, to jednak byłoby straszne — zobaczyć diabła… Tego się najbardziej obawiam.Nic więcej nie potrafiłem z niego wydobyć.Powiem szczerze: właściwie nic nie wiem.Chyba tylko to, że z nerwami Emila nie jest dobrze.Co miał na myśli mówiąc o lustrze i diable?Szczęście, że ten stan psychiczny nie odbija się bezpośrednio na jego pracy, jako lekarz umie korzystać ze środków przeciw nerwicom kosmicznym.Może niezbyt ściśle wyraziłem się pisząc, że przeżywany obecnie przez Emila stan depresji nie znajduje odbicia w jego pracy.Dziś po południu zajął się przeglądem i oczyszczaniem zbiorników z algami.Joanna chciała mu pomóc, ale zachował się wobec niej skandalicznie.Po prostu wyrzucił ją z korytarza.W ogóle ostatnio jest bardzo nerwowy.W pół godziny później, gdy przechodziłem korytarzem do łazienki i wyłoniłem się niespodziewanie za jego plecami — aż podskoczył.Nie dziwię się Stefanowi, że mógł go podejrzewać o jakieś złe zamiary.Gdybym nie wiedział co robi (czyścił zbiornik po wymarłej kolonii), mógłbym również posądzić go o spiskowanie.Zachował się wręcz jak mały chłopak schwytany na gorącym uczynku.Albo jakby naprawdę ujrzał diabła.Postąpiłem trochę brutalnie i nietaktownie — ale wieczorem zapytałem Joannę o Emila.Może nawet z tego by coś wyszło, gdyby nie to, że… była to właśnie Joanna.Nie potrafię patrzeć spokojnie w jej oczy.Zupełnie mnie to wytrąca z równowagi…Joanna przyszła do kabiny nawigacyjnej aby poszukać czegoś w mieszczącej się tu bibliotece.Wiedziała, że mnie tam nie ma i nie spodziewała się, że wrócę.Była bardzo zmieszana, gdy mnie spostrzegła we włazie.W ostatnich kilkudziesięciu godzinach wyraźnie unikała rozmowy w cztery oczy.Trzeba przyznać — wobec ciasnoty, jaka panuje w naszym statku, niełatwo znaleźć miejsce na taką rozmowę.Tym razem jednak w zachowaniu się Joanny wyczułem jakby lęk.Gdy zajrzałem przez właz, odwrócona była do mnie plecami i wyciągała z górnej półki jakąś niedużą książkę medyczną.— Dobrze, że jesteś.Chciałem z tobą porozmawiać o Emilu — rozpocząłem bez wstępów.Odwróciła się gwałtownie, wypuszczając książkę z ręki.W tej chwili patrzyła na mnie z lękiem.Opanowała się jednak i podnosząc książkę, odrzekła:— Ja również chciałam z tobą porozmawiać…Zdawałem sobie sprawę, że to tylko manewr.— Słucham cię — powiedziałem dość obojętnie.— Tyś pierwszy zaczął… ale… niech będzie.Mam do ciebie prośbę: powiedz Mirze, aby przestała szpiegować Emila.Włóczy się za nim z kabiny do kabiny, wynajduje różne preteksty by go nie spuszczać z oka.Naprawdę proszę cię, zajmij się tą sprawą.Emil ostatnio jest bardzo wyczerpany nerwowo… Nie może ciągle używać tonargalu, zwłaszcza, że niewiele go zostało.Boję się, aby nie przywykł do jakichś narkotyków… Niektóre z preparatów mogą być szkodliwe.Nie można go doprowadzić do ostateczności…Nie mogłem zrozumieć, do czego zmierza.Jednocześnie czułem, że tracę przygotowane z góry argumenty.— Wiem, że z Emilem nie jest dobrze, lecz jaki to ma związek z Mirą! — zapytałem usiłując wyjaśnić wszystko za jednym zamachem.— Mira nienawidzi Emila i…Joanna jakby się zmieszała, a w tym zmieszaniu wydała mi się jeszcze piękniejsza.— Raczej jest o niego zazdrosna — dokończyłem, stawiając sprawę otwarcie.Natychmiast pożałowałem tych słów.Joanna ściągnęła brwi gniewnie.— Nienawiść i zazdrość rodzą te same owoce — rzuciła patetycznie.Byłem pewny, że nie są to jej słowa, lecz Emila.A więc i o tym rozmawiali…— Tak czy inaczej — podjęła Joanna — Mira szpieguje Emila i nie tylko sama.Również nastawia przeciw niemu Gabriela, a nawet ciebie — zaakcentowała mocno ostatnie słowo.Nie było mowy o zrealizowaniu przygotowanego planu.Joanna przejęła inicjatywę, a ja zamiast podjąć kontratak i przyprzeć ją do muru — byłem już zupełnie zdecydowany na kapitulację.— Cóż ja mogę na to poradzić — powiedziałem może dość naiwnie.— Nie wiem — odrzekła takim tonem, że nie byłem pewny czy mówi szczerze, czy też z ironią.— Jeśli jednak dalej będziesz ślepy i głuchy to… może stać się nieszczęście.Zamknij Mirze usta!— Już jej to powiedziałem.— Dobrze — raczyła mnie pochwalić.— Staraj się podnieść Emila na duchu.— Próbowałem, ale…— Jak niedźwiedź… Tu trzeba subtelności.Wysil się…Tryumfowała, a ja patrzyłem na nią i czułem, że zrobię wszystko co będzie chciała — chociaż nic mi z tego nie przyjdzie.Joanna stała chwilę, wreszcie ruszyła ku drzwiom.We włazie jeszcze się zatrzymała:— Czy znasz się na psychoanalizie?— Nie bardzo.Dlaczego o to pytasz? — zdziwiłem się nagłą zmianą tematu.— Nic.Tak sobie — odpowiedziała trochę speszona i znikła we włazie.W tej chwili uświadomiłem sobie, że zabrana przez nią książka dotyczyła diagnostyki psychoanalitycznej.Dlaczego Joanna zajmuje się dziedziną tak odległą od jej specjalności naukowej?Dlaczego wzięła ten podręcznik, a nie zwróciła się do Emila? Może on ją o to prosił? Może nie chciał się ze mną spotkać? Ale co oznaczało jej pytanie? To wszystko zdaje się nie mieć sensu.Postanowiłem wyjaśnić zagadkę.Czułem, że wiele światła może tu rzucić rozmowa z Emilem.Chciałem zajść do niego do laboratorium, ale nic z tego nie wyszło, bo właśnie przeprowadzał jakiś eksperyment w warunkach sterylnych i nie mógł otworzyć drzwi.Przyszedł potem do mnie do nawigacyjnej, lecz była tam już ze mną Mira, więc zajęliśmy się korektą programu.W dzisiejszym komunikacie z Ziemi nadal ani słowa o Stefanie.Żadnych kondolencji, ani doniesień prasowych świadczących, że coś wiedzą.A przecież tego samego dnia, w którym zmarł, przekazałem Mayerlinckowi wiadomość.Co prawda ustalonym hasłem, ale oczekiwałem zwrotnego zezwolenia na oficjalny komunikat.Dlaczego Mayerlinck milczy? Chyba jednak przesadził.Rzecz jasna — kampania reklamowa trwa, ale wszystko ma swoje granice.Rozumiem — o kłopotach z algami ani słowa, lecz śmierć zastępcy dowódcy? To może później postawić mnie w bardzo niezręcznej sytuacji.5 września 239 dzień podróży.Rano, po śniadaniu, gdy Gabriel wyszedł z Joanną na zewnątrz, a Mira zajęła się pomiarami współrzędnych i przez parę godzin nie opuszczała kopuły obserwacyjnej, Emil sam zaczął ze mną rozmowę.Początkowo wydawał się nawet zupełnie spokojny.Mówił o czekających nas pracach i trochę narzekał na to, że zostało już niewiele czasu, a on nie jest przygotowany do tak trudnego zadania, jak zainstalowanie zespołów fotosyntezy na powierzchni Marsa.Obawia się, że nieświadomie może spowodować jakąś poważniejszą awarię lub nawet zniszczyć kolonie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •