[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadło krótkie, wrogie milczenie.– Po co wiosłujesz po dżemie? – spytała Rahel.– Indie to wolny kraj – odparł Estha.Nie sposób było zaprzeczyć.Indie to wolny kraj.Można tam wytwarzać sól.I wiosłować po dżemie, jeśli ktoś ma ochotę.Pomarańczowo-Cytrynowy Mężczyzna mógł po prostu wejść przez drzwi z gazy.Jeśli miał ochotę.A Ammu zaproponowałaby mu sok ananasowy.Z lodem.Rahel usiadła na brzegu betonowej kadzi (piankowate końcówki klejonki i koronki, delikatnie nasączone marynatą z owoców mango) i założyła gumowe osłonki na palce.Trzy muchy walczyły zajadle za drzwiami z gazy, chcąc zostać wpuszczone do środka.A Ousa Sowa Płomykówka patrzyła na octową ciszę, która zaległa między bliźniętami jak rana.Palce Rahel były żółto-zielono-niebiesko-czerwono-żółte.Estha mieszał dżem.Rahel wstała.Żeby pójść na Dżemkę Poobiednią.– Gdzie idziesz?– Gdzieś.Rahel zdjęła swoje nowe palce i odzyskała stare, w kolorze palczastym.Nie żółtym, nie zielonym, nie niebieskim, nie czerwonym.Nie żółtym.– Ja idę do Akkara – powiedział Estha.Nie podnosząc wzroku.– Do Domu Historii.Rahel zatrzymała się i odwróciła.Brązowawa ćma na jej sercu, z nieprzeciętnie gęstymi kosmkami grzbietowymi, rozpostarła swe drapieżne skrzydła.Powoli do góry.Powoli w dół.– Dlaczego? – spytała Rahel.– Dlatego, że każdemu może się wszystko zdarzyć – odparł Estha.– I najlepiej jest być na to przygotowanym.Trudno dyskutować z czymś takim.Nikt już nie chodził do domu Kari Sejpu.Wellja Paapen twierdził, że jest ostatnim człowiekiem, który widział ten dom.Mówił, że tam straszy.Opowiedział bliźniętom historię o swoim spotkaniu z duchem Kari Sejpu.To się zdarzyło dwa lata temu, powiedział.Przeszedł na drugą stronę rzeki w poszukiwaniu drzewa muszkatołowego, bo chciał zrobić pastę z gałki muszkatołowej i świeżego czosnku dla swojej żony Ćelli, która umierała na gruźlicę.Nagle poczuł dym cygara (natychmiast rozpoznał ten zapach, ponieważ Pappaci palił cygara tej samej marki).Wellja Paapen odwrócił się błyskawicznie i rzucił w zapach sierpem.Przyszpilił ducha do drzewa kauczukowego, gdzie, jak twierdził Wellja Paapen, pozostał do tej pory.Przeszyty sierpem zapach, który broczył przezroczystą, bursztynową krwią i żebrał o cygara.Wellja Paapen nie znalazł żadnego drzewa muszkatołowego i musiał sobie kupić nowy sierp.Odczuwał jednak satysfakcję, że jego szybki refleks (mimo że jedno oko tylko dzierżawił) i przytomność umysłu położyły kres krwiożerczym wałęsaniom się ducha-pedofila.Przynajmniej do czasu, gdy ktoś nabierze się na jego umizgi i uwolni go, częstując cygarem.Wellja Paapen (który wiedział prawie wszystko) nie wiedział, że dom Kari Sejpu jest Domem Historii (o zamkniętych na klucz drzwiach i otwartych oknach).I że w środku przodkowie z oddechem zalatującym pożółkłymi mapami i o twardych paznokciach u nóg szepczą do jaszczurek na ścianie.Że Historia korzysta z tylnej werandy do negocjowania warunków i pobierania należnego.Że niestawiennictwo prowadzi do tragicznych konsekwencji.Że w dniu, który Historia wybierze na obrachunki, Estha otrzyma pokwitowanie za należne uiszczone przez Weluthę.Wellja Paapen nie miał pojęcia, że Kari Sejpu był tym, który przechwytywał sny, by prześnić je na nowo.Że wybierał je z umysłów przechodniów tak jak dzieci wybierają rodzynki z ciasta.Że snami, których był najbardziej spragniony, które najchętniej śnił na nowo, były delikatne sny bliźniąt dwujajowych.Biedny stary Wellja Paapen, gdyby wtedy wiedział, że Historia wybierze go na swojego plenipotenta, że to jego łzy uruchomią Trwogę, być może nie kroczyłby dumnie jak kogucik po bazarze w Ajemenem i nie przechwalał się, jak to przepłynął na drugą stronę rzeki z sierpem w ustach (czując kwaśny smak żelaza na języku).Jak odłożył go na chwilę, kiedy uklęknął, aby zmyć rzeczny piasek ze swego dzierżawionego oka (woda niosła czasem piasek, zwłaszcza w deszczowe miesiące), i wtedy właśnie poczuł zapach dymu cygarowego.Jak podniósł sierp, odwrócił się błyskawicznie i przebił zapach sierpem, na zawsze przyszpilając ducha do drzewa.Jednym zwinnym, mocnym ruchem.Kiedy zrozumiał, jaką odegrał rolę w Planach Historii, było za późno, aby wrócić po śladach.Sam je zatarł.Czołgając się do tyłu z miotłą.W fabryce milczenie ponownie runęło na bliźnięta i zacisnęło się wokół nich.Lecz tym razem było to innego rodzaju milczenie.Milczenie starej rzeki.Milczenie rybaków i rozjuszonych syren.– Ale komuniści nie wierzą w duchy – powiedział Estha, jakby kontynuowali dyskusję na temat możliwych rozwiązań problemu z duchem.Ich rozmowy wynurzały się na po wierzchnię i chowały pod ziemię jak górskie strumienie.Czasem były słyszalne dla innych.Czasem nie.– Czy zostaniemy komunistą? – spytała Rahel.– Być może będziemy musieli.Estha pragmatyk.Odległe, pokruszone głosy i nadchodzące kroki Niebieskiej Armii kazały towarzyszom zamknąć sekret w słoiku.Został zamarynowany, próżniowo zamknięty i odstawiony na półkę.Czerwony sekret w kształcie owocu mango.Którego pilnowała Sowa.Opracowano i uzgodniono Czerwony Program:Towarzyszka Rahel uda się na Popołudniową Dżemkę, a potem będzie leżała w łóżku i czuwała, dopóki Ammu nie zaśnie.Towarzysz Estha znajdzie flagę (którą musiała pomachać Baby Koćamma) i zaczeka na towarzyszkę Rahel nad rzeką.Nad rzeką towarzyszka Rahel i towarzysz Estha: b) Przygotują się do bycia przygotowanym.Porzucona sukienka rusałki (częściowo zamarynowana) stała sztywno na środku podłogi pogrążonej w ciemnościach sypialni Ammu.Na dworze powietrze było czujne, jasne i gorące.Rahel leżała obok Ammu, całkowicie rozbudzona, w twarzowych lotniskowych majtkach.Widziała haftowane ściegiem krzyżykowym kwiaty na niebieskiej haftowanej ściegiem krzyżykowym kołdrze koło policzka Ammu.Słyszała niebieskie, haftowane ściegiem krzyżykowym popołudnie.Powolny wentylator pod sufitem.Słońce za zasłonami.Żółta osa bzycząca o szybę niebezpiecznym bzzzz.Mrugnięcie okiem nie dowierzającej jaszczurki.Kury goniące po podwórzu.Dźwięk słońca mnącego pranie.Krochmalącego białą pościel.Usztywniającego wykrochmalone sari.Spranobiałe i złote.Czerwone mrówki na żółtych kamieniach.Krowa, której jest gorąco.A-muuu.W oddali.I zapach ducha chytrego Anglika, przybitego sierpem do drzewa kauczukowego, uprzejmie proszącego o cygaro.– Yy, przepraszam bardzo.Nie miałaby pani przypadkiem, yyy, nie poczęstowałaby mnie pani cygarem? Życzliwym głosem nauczyciela szkolnego.O rany.A Estha na nią czeka.Nad rzeką.Pod mangostanem, który wielebny E.John Ipe przywiózł ze sobą z Mandalaj.Na czym Estha siedział?Na tym, na czym zawsze siedzieli pod mangostanem.Na czymś szarym i posiwiałym.Obrośniętym mchem i porostami, tonącym w paprociach.Czymś, co zawłaszczyła ziemia.Nie na pniu drzewa.Nie na kamieniu.Nie dokończywszy myśli, Rahel zerwała się i pobiegła.Przez kuchnię, obok śpiącej twardym snem Koću Marii.Pobrużdżonej jak nosorożec w fartuchu z koronką.Minęła fabrykę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •