[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy Lutie zrobiła dokładnie to, co miała zrobić: przeleciała mu przed nosem.Skrzat zamachnął się ręką, by ją schwycić, i nie zauważył, że Kaye wrzuca do wina gwoździe.To było jak wynoszenie rzeczy ze sklepu, tyle że na odwrót.Znacznie łatwiejsze od przemycania w kieszeniach szczurów.–Skillywidden.– Odwróciła się i zobaczyła, że Nephamael mówi to doniej.– Podejdź tu, tkaczko.Rozejrzała się: Lutie zdołała odfrunąć i nie było jej nigdzie w zasięgu wzroku.Kaye wiedziała, że tak jest bezpieczniej, ale mimo to odczuwała pewien niepokój.Już tyle osób cierpiało z jej powodu.Wzięła głęboki oddech i podeszła do Nephamaela, dygając w sposób, który – miała nadzieję -przypominał dygnięcie Skillywidden.–Jak ci się podoba moja nowa zabawka? – zapytał samozwańczy król,wskazując na Roibena.– Jak widzisz, jest silna.Nawet urocza.Potrzebuję dlaniej kostiumu.Myślę, że podobałoby mi się coś zielonego.Może liberiagiermka Sfornego Rycerza?Kaye skinęła głową, a gdy król ponownie odwrócił wzrok ku Roibenowi, zaczęła się wycofywać.–Jeszcze chwila – rzekł Nephamael.Serce waliło jej jak oszalałe.–Podejdź bliżej.Posłusznie zrobiła krok do przodu.Nephamael z przebiegłym uśmiechem podniósł się z tronu i schwycił ją za kościste ramię.Malująca się na jego twarzy radość przeraziła Kaye.Zalała ją fala magii, która poczęła zdzierać z niej czar, jakby ktoś rozdrapywał ją pazurami.Kaye wiedziała, że krzyczy przeraźliwie, ale nie potrafiła nad tym zapanować.Nie potrafiła nic zrobić.Osunęła się na kolana, ubrana jedynie w koszulkę i majtki, w których się obudziła, z włosami sztywnymi od słonej wody.Rozległy się głośne piski i okrzyki.–Zakneblujcie ją – rzekł król – a potem zwiążcie jej ręce za plecamii podajcie mi bicz.Jeden z jego ludzi rzucił się, by spełnić polecenie.Usadowiwszy się z powrotem na tronie, Nephamael poprosił gestem o wino.Kaye wstrzymała oddech, ale król tylko ujął puchar w dłoń, nie zamierzając na razie z niego pić.–A to ci nieoczekiwany kąsek.Rekwizyt do moich zabaw.Podejdź no tu,Roibenie.Roiben zatrzymał się, drżąc na całym ciele od wysiłku i razów.Widok krwawych pręg był dla Kaye nie do zniesienia.Rycerz posłusznie stanął przed Nephamaelem.–Uklęknij.Z jękiem bólu Roiben opadł na kolana.Nephamael sięgnął do fałd tuniki, wyjął sztylet o złotym ostrzu i rogowej rękojeści i rzucił go na podłogę u stóp Roibena.Sztylet wylądował z trzaskiem.–Rozkazuję ci, co następuje.Gdy powiem: „Start!”, chwyć sztylet i dźgajpixie, dopóki nie umrze.Zabawa polega na tym, że sam musisz zdecydować,czy, chcąc zyskać na czasie, będziesz ją zabijał powoli, dostarczając mi uroczejrozrywki w postaci jej cierpienia, czy też poderżniesz jej gardło jednym prostymruchem.Byłoby to wspaniałomyślne z twojej strony – dodał król, unoszącpuchar wysoko ponad głowę – gdybyś tylko potrafi pozbyć się nadziei.Roiben zbladł z przerażenia.Kaye zadrżała.Trudno jej było oddychać z zakneblowanymi ustami, a odezwanie się było niemożliwe.–Start! – zakomenderował Nephamael, unosząc puchar jak do toastu.Roiben odwrócił się.Oczy miał wilgotne, broda mu drżała.Zaczerpnął powietrza, spojrzał na sztylet w swoich rękach, a następnie na Kaye.Zamknął oczy, dokonując jakiegoś potwornego rozrachunku ze sobą i dojrzewając do potwornej decyzji.Ona także chciała zamknąć oczy, ale nie mogła.Zamiast tego próbowała pochwycić jego spojrzenie i błagać wzrokiem o łaskę.On jednak nie patrzył na nią.Czekając na pierwszy cios, zauważyła kątem oka, że Nephamael unosi puchar do ust i przechyla go, by pociągnąć spory łyk.W pierwszej chwili nic się nie stało; król otarł jedynie kąciki ust dwoma palcami.Potem zakaszlał i z przerażeniem rozejrzał się po pieczarze, napotykając wzrok Kaye.Opadł na kolana, wbijając sobie paznokcie w gardło.Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć lub krzyknąć, ale nie zdołał wydobyć z siebie dźwięku.Potem widok zasłoniła jej postać Roibena, wciąż trzymającego w ręku sztylet i wciągającego spazmatycznie oddech.Kaye przypomniała sobie, że rozkaz nie został odwołany.Roiben nadal był w jego mocy.Zaczęła się miotać.Poczuła, że jakieś maleńkie palce usiłują rozplatać jej więzy.Roiben z trwogą spoglądał na własną rękę, zbliżającą do ciała Kaye złoty sztylet.Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów, usiłując się przygotować.Gdy poczuła, że knebel ustępuje, wypluła go i przesunęła się do przodu, nadziewając się na ostrze i szepcząc:–Rathu Roibenie Rye, przestań… Rozkazuję ci przestać… Rozkazuję ci… – Czuła, jak ostrze wbija się jej w ramię i usłyszała szloch, a potem dźwięk upadającego na podłogę sztyletu.Zerwała się gwałtownie, trzepocząc mocno skrzydłami.Bez trudu wzbiła się pod sufit i krążyła tam przez chwilę, mając u boku Lutie, która usiłowała rozwiązać jej ręce.Potem od strony jednej z bram dobiegi tupot rycerskich kroków, szczęk zbroi i dźwięk dzwonów.Nadciągał Sforny Dwór.Rozdział 15bowiem lepiejByć władcą w piekle niż sługą w niebiosach.*John MiltonRaj utracony(Księga pierwsza)Jako pierwsi weszli do sali rycerze.Wszyscy byli ubrani w ciemnozielone zbroje, przypominające pancerze owadów.Za nimi szedł tuzin dam w różnobarwnych sukniach.Kaye zauważyła, że Ethine miała na sobie jasnozłoty strój.Za dworkami kroczyła królowa w imponującej sukni o barwie poświaty księżycowej, bardzo podobnej do tej, którą miała na sobie jej podobizna z gobelinu Roibena.Na suknie narzuciła jaskrawoniebieską pelerynę, której ogon ciągnął się za nią po podłodze, gdy Silarial zmierzała dumnie ku trybunie.–Roibenie – odezwała się, a wśród członków Niesfornego Dworurozległ się złowrogi szmer.Jakiś wielki stwór postąpił chwiejnie naprzód, leczwystarczyło żelazne spojrzenie jednego z rycerzy, by zamarł.Nephamael wciąż wił się na trybunie, spazmatycznie wbijając paznokcie w gardło i pierś.Sprawiał wrażenie kompletnie nieświadomego przybycia swojej pani.Roiben obrócił wzrok ku królowej Sfornego Dworu.Zamknął oczy i wypuścił powietrze z taką ulgą, że Kaye ogarnęło przerażenie.Coś tu było nie tak.Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w zawieszony na szyi królowej biały wisiorek na srebrnym łańcuszku.Królowa natomiast utkwiła wzrok w wijącej się postaci samozwańczego króla Niesfornego Dworu.–Nephamael pracował dla ciebie! – Olśnienie było tak wstrząsające, żeKaye wyrzekła te słowa na głos, nim zdążyła się zastanowić nadkonsekwencjami.Sfrunęła na trybunę i stanęła u boku Roibena.Tłum.Maciej SłomczyńskiMiała wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu.Nawet królowa zamarła na dźwięk jej słów.Spoglądając na Roibena i błagając go wzrokiem, by uwierzył, Kaye kontynuowała drżącym głosem:–Roibenie, musiałeś być posłuszny Nicnevin, a on musiał być posłusznykrólowej Sfornego Dworu.Byliście związani przysięgą.Nephamael, podobniejak ty, nie mógł się sprzeciwić.Królowa uśmiechnęła się łagodnie.–W pewnym sensie pixie ma rację.Gdybym rozkazała mu pozostawaćprzez cały czas u mego boku, nie mógłby odejść.Ale nie wydałam takiegorozkazu.Znalazłszy się z dala ode mnie, Nephamael nie słyszał już moichpoleceń, nie mógł więc ich wyletniać.Ale teraz przybyłam, by wszystkonaprawić.Słowa płynące z jej ust brzmiały całkiem logicznie.Kaye chciałaby się mylić, ale ciężki amulet wciąż wisiał na szyi Silarial.–Widziałam ten amulet.Nephamael trzymał go, gdy rzucał na mnie iluzję ludzkiego wyglądu.Wyglądało, jakby czerpał z niego moc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •