[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozwolił sobie przez moment przesuwać ręką wzdłuż gładkiej jak stal skóry grzbietu, potem z powrotem, przez ziarnistą, ząbkowaną skórę, która w dotyku przypominała papier ścierny.Odnalazł czujnik z małym nadajnikiem, nadal tkwiący bezpiecznie w skórze za płetwą grzbietową.Potem nachylił się nad rekinem, którego oczy przyglądały mu się bez strachu czy wrogości, lecz z pustą, niczego nie rozumiejącą neutralnością.Wokół rekina oplecionych było sześć pętli — jedna stalowa, sześć z plastikowego włókna, pierwsza zaraz przed ogonem, ostatnia tuż za płetwami piersiowymi.Chase uniósł się nad rybą, prawie opierając się na jej grzbiecie, wyjął zza paska szczypce do metalu i przeciął pętle jedną po drugiej.Gdy kolejne grupy mięśni torpedowatego ciała wyczuwały wolność, zaczynały drżeć i falować.Kiedy ostatnia pętla zniknęła, rekin zakołysał się w przód, przytrzymywany jedynie linką w paszczy, prowadzącą do haczyka w brzuchu.Chase sięgnął ręką ku paszczy żarłacza i ciął linkę.Rekin był wolny.Zaczaj opadać ogonem do góry i przez moment Chase bał się, że już nie żyje.Ale wtedy ogon zamachał, rekin przewrócił się na brzuch i otworzył paszczę, wciągając do skrzeli wodę.Nie spuszczając wzroku z Chase’a, zatoczył koło i podpłynął do niego.Zbliżał się powoli, nieubłaganie, bez podniecenia ani strachu, z półotwartą paszczą.Chase nie odwrócił się, nie uciekł, nie poruszył do tyłu.Stawił żarłaczowi czoła, spojrzał mu w oczy, wiedząc dobrze, że jedynym ostrzeżeniem przed nadciągającym atakiem będzie przewracanie oczami — instynktowna obrona przed zębami czy szponami ofiary.Słyszał, jak krew pulsuje mu w skroniach, poczuł przypływ adrenaliny.Rekin zbliżał się, dopóki nie był o metr od Chase’a, wówczas nagle przekręcił się na bok, eksponując śnieżnobiały brzuch rozdęty od młodych, wystrzelił pod kątem w dół jak przechylający się przy skręcie myśliwiec i zniknął w zielononiebieskiej głębinie.Chase przyglądał się do momentu, gdy żarłacz zniknął.Potem wypłynął na powierzchnię, złapał kilka gwałtownych haustów powietrza i wrócił do łodzi.Wyszedł z wody, a kiedy siadał, żeby zdjąć płetwy, zauważył, że pulpit łodzi Instytutu unosi się nad kadłubem małej łódki.Usłyszał, jak Tall Man mówi:— A wiec umowa stoi, nie? Historyjka jest taka: złapaliście na hak rekina, zauważyliście, że ma obrączkę i powiadomiliście nas.My powiemy gazetom jacy z was wspaniali obywatele.Chłopcy stali posępnie na rufie łódki, jeden z nich wybąkał:— No dobra.Tali obejrzał się w dół, zobaczył, że Chase jest na pokładzie i wrzucił wsteczny bieg.— Dzięki! — zawołał do chłopców.Simon podał synowi płetwy i wspiął się przez drzwiczki w poprzecznicy.Chłopiec wyglądał na zagniewanego.— To było naprawdę głupie, tato — orzekł.— Mogłeś.— To było wyliczone ryzyko, Max — odparł.— Na tym właśnie polega praca z dzikimi zwierzętami.Byłem zupełnie pewien, że mnie nie ugryzie.Oceniłem sytuację i stwierdziłem, że warto podjąć ryzyko, by ocalić życie ciężarnej samicy rekina.— A co by było, gdybyś się pomylił? Czy życie żarłacza jest warte tyle, co twoje własne?— Nie o to chodzi.Chodzi o to, że wiedziałem, co muszę zrobić.Biblia mówi, że człowiek ma panować nad zwierzętami, ale to nie znaczy, że mamy prawo zmieść je z powierzchni ziemi.Max stał na końcu pulpitu, Chase za nim, na pokładzie dziobowym.Przepływali przez pas głębokiej wody pomiędzy wyspami.Nagle chłopiec krzyknął:— Tato! — i wskazał na wodę.Znikąd pojawił się delfin.Płynął w kilwatrze łodzi, podążając za nią bez wysiłku.Widzieli jego błyszczący szary grzbiet, ostry pysk, pomarszczony otwór oddechowy na szczycie głowy.Słyszeli dźwięki, słabe klekotania i trele, dochodzące skądś wewnątrz zwierzęcia.— On mówi! — zdumiał się podekscytowany Max.— Tak rozmawiają delfiny! Ciekawe, co on gada.— Pewnie tylko paple.Może wzywa swoich kumpli, może mówi coś takiego, jak „Uuu!”Przez kilka chwil ciało delfina prawie się nie poruszało, pozwalał się nieść pędowi łodzi.Później z jakiegoś powodu przyspieszył, bijąc poziomym ogonem w górę i w dół, i wyprzedził łódź.Zwolnił, poczekał, aż łódź go dogoni i od nowa rozpoczął przejażdżkę.— Przyjrzyj się ogonowi — poradził Chase.Max przechylił się nad pulpitem.— Co takiego?— Z lewej strony.Popatrz na te blizny.Chłopiec zauważył pięć głębokich, białych cięć w ogonie delfina, w odległości trzech, pięciu centymetrów od siebie.— Kto to zrobił? — zapytał.Ten delfin został przez coś zaatakowany — odparł Chase [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •