[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Gumowe Wargi? – zapytał Farrell i spostrzegł, że twarz tamtego zaczyna ożywiać się i wygładzać, powoli przechodząc w twarz z ich dzieciństwa, delikatną, mądrą i tajemniczą.Szrama znikła jak gwiazda w słońcu.Farrell zamknął oczy, z litości i obezwładniającej przyzwoitości.Nie powinienem tego oglądać, to nie jest w porządku.Pomimo tego czuł jak Ben wraca do przyciskającego go ciała, tak jak zawsze czuł ranek wędrujący po pościeli, rozgrzewający jego sny.– Joe.– Głos był cichy, jak wypalony.Korzeń wpijał się Farrellowi w plecy.Po włosach ściekał mu pot, delikatnie łaskocząc go niczym nogi muchy.Ben niezgrabnie z niego zszedł i otarł czoło.Farrell usiadł.– Napady, ty dupku – powiedział łagodnie.– Przepraszam – powiedział tym samym obcym głosem Ben.Farrell zaczął otrzepywać swój uniform, ale po chwili przyłapał się na tym, że poprawia podarte, zakurzone ubranie Bena, a nawet próbuje coś zrobić z beznadziejnie zaciśniętym krawatem.– Mógł mnie cholera zabić – wymruczał jak rozgniewana niania.– Napady.On mógł mnie, cholera, zabić.– On cię nie zna – powiedział Ben.– Egil nikogo nie zna w tym świecie.Poza Sią.– Nagle stał się pozbawioną treści postacią z powoli pulsującego popiołu; dzika, pozaczasowa moc, która kilka minut temu odpowiedziała na dotyk Farrella, całkowicie go opuściła, zabierając z sobą szpik z jego kości.– Jest wtorek – powiedział Farrell.– O pierwszej masz zajęcia.– Naprawdę? Jak sobie radzę? – To była kwestia ze starego wodewilowego żartu, a zarazem część ich wspólnej historii, tak jak muzyka czy służbowy garnitur, w który dawno temu, idąc na randkę, na zmianę się ubierali.– Myślę, że cię szukałem – odezwał się Ben.– Nigdy nie pamiętam.Jak mnie znalazłeś?Farrell opowiedział mu, a Ben kiwnął głową.– Rozszyfrowałeś już Briseis? – Jego milczenie przyjął za potwierdzenie.– Sia trzymała niegdyś w domu gryfy, pantery, feniksy.Ten znerwicowany pies to cholerne poniżenie, ale Briseis całkiem dobrze sobie radzi.W domu jest po prostu podnóżkiem z pchłami, poza domem oczami i nogami Sii, a czasami czymś więcej.Stara Briseis.Ja, tak jak i ona, należę do Sii i ona musi mi pomagać, ale przeraźliwie boi się Egila.To bardzo utrudnia jej życie, biedna, stara poczciwina.Farrell natrafił w kieszeni na zapomnianą torebkę z orzeszkami i nieśmiało wyciągnął ją w kierunku przyjaciela.Ben wyrwał mu torebkę.Z całych sił starał się powoli jeść orzeszki.– Jezu.Poczekaj, mam gdzieś jeszcze trochę luzem – powiedział Farrell.Wkrótce orzeszki skończyły się.Ben podniósł wzrok, napotkał spojrzenie przyglądającego się mu Farrella i uśmiechnął się niemal wesoło.– Egil nie chce jeść w tym świecie.Kto by się tego spodziewał.– Postawię ci lunch – powiedział Farrell.– Mamy tu bar, wszyscy nazywają go Cmentarzyskiem Słoni.– Nie – Ben pokręcił głową – przejdźmy się.Proszę, po prostu trochę się przejdźmy.Farrell objął go ramieniem.Na moment Ben całkowicie się na nim oparł.Farrellowi przypomniało to małego Joshuę śpiącego w ramionach Nicholasa Bonnera.Bardzo wolno wrócili na ścieżkę, która po okrążeniu klatek niedźwiedzi całkowicie zniknęła pod papierkami od cukierków.Farrell dopasował swój krok do ostrożnego stąpania Bena.Wędrowali teraz pomiędzy dziecięcymi wózkami, staruszkami, uczniami spieszącymi parami za swymi nauczycielami i jaskrawymi postaciami starszych dzieci, przeszywających powietrze lotem strzały niczym eskadry tropikalnych rybek.Rozmawiali o dysertacjach, projektach badawczych, kierowaniu wydziałami i wędrówkach dusz.Trzech chłopaków robiło zawody w wychylaniu się nad fosę odgradzającą wybieg lwów i Farrell ich przepędził.– On jest prawdziwy – odezwał się Ben.– To sprawa zasadnicza.Egil jest rzeczywistą osobą, tu i teraz.Żyje w Norwegii, w pobliżu miejsca zwanego Hamar.Jego żona ma na imię Ingeborg.Ma trójkę dzieci, młodszego brata, który z nimi mieszka, pięciu niewolników, cztery woły, cztery konie i zgraję naprawdę paskudnych psów.Farrell przerwał mu, rezolutnie ignorując użycie przez niego czasu teraźniejszego.– O jakich czasach mówimy? Kiedy to wszystko miałoby mieć miejsce?– Schyłek dziewiątego wieku, sądząc po ubiorze i mowie.– W głosie Bena pojawiła się belferska nuta.– Mówili o Haraldzie Jasnowłosym jakby był królem, a to znaczy, że było po bitwie o Hafrsf jord.Islandia została zasiedlona, a Duńczyków pełno jest wszędzie nad Morzem Śródziemnym.Wielu z rodaków Egila współpracuje teraz z Duńczykami.Szkocja, Irlandia i Orkady zostały złupione do czysta.To daje rok około 880.Byli w ptaszarni.Stali przed sponiewieranym, ponurym majestatem marabuta i królewskiego sępa.Farrell celowo tu przyszedł, ponieważ jego przełożony był uczulony na ptaki i rzadko zbliżał się do tego budynku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •