[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tedy wezyr opuścił głowę, pełen wstydu i zdumienia, i rzekł: - O największy władco naszych czasów, mówiłem to tylko, ponieważ karawana twego zięcia tak długo nie przybywała i obawiałem się, że wydane przez niego pieniądze przepadną bezpowrotnie.Ale król uniósł się jeszcze większym gniewem: - Nikczemny zdrajco, czyż nie wiesz, że kiedy karawana przybędzie, wszystko zostanie mi z naddatkiem zwrócone?! Potem rozkazał przyozdobić odświętnie miasto, sam zaś udał się do swojej córki i rzekł do niej: - Mam dla ciebie wesołą nowinę! Wkrótce przybędzie tu twój małżonek na czele swojej karawany.Otrzymałem już od niego list tej treści i obecnie wyruszam na jego spotkanie.Córka królewska dziwiła się takiemu obrotowi rzeczy i tak do siebie mówiła: "To przecież coś iście niesłychanego.Czy małżonek mój chciał sobie ze mnie pożartować, czy też chciał mnie wystawić na próbę, mówiąc o swoim ubóstwie? Ale chwała Allachowi, iż nie omieszkałam wypełnić wobec niego mojego obowiązku!" Pozostawmy teraz Maarufa i powróćmy do kupca Alego z Kairu.Kiedy ten zobaczył, że miasto jest uroczyście przyozdobione, zapytał o przyczynę.Wówczas odpowiedziano mu: - Karawana kupca Maarufa, zięcia naszego władcy, przybywa do miasta."Bezmierna jest wielkość Allacha - rozmyślał Ali.-Lecz cóż to wszystko ma znaczyć? Maaruf przybył do mnie, umknąwszy od swojej złej żony, i ponoć znajdował się w krańcowej nędzy.Skąd więc teraz może mieć własną karawanę? Zapewne córka króla wymyśliła ten cały plan z obawy przed ujawnieniem matactw Maarufa.Dla władców bowiem nie ma rzeczy niemożliwych.Niech Allach ma go w swojej opiece i nie narazi go na wstyd!" Wszyscy inni kupcy wszakże cieszyli się i radowali, że nareszcie otrzymają z powrotem swoje pieniądze, król zaś zebrał wojsko i wyruszył na jego czele z miasta, gdy Abu as-Saadat powrócił tymczasem do Maarufa i doniósł mu, że pismo jego doręczył.Tedy Maaruf rozkazał: -Ładujcie towar! A skoro cały towar został już załadowany na muły, przywdział kosztowne szaty i usiadł do lektyki, tak że obecnie wyglądał tysiąckroć wspanialej i bardziej majestatycznie od samego króla.Kiedy przebył mniej więcej pół drogi do stolicy, ujrzał swego teścia, który na czele wojska wyjechał był na jego spotkanie.Gdy król zobaczył Maarufa siedzącego w lektyce i bogato przyodzianego, rzucił mu się na szyję, witał go serdecznie i życzył szczęścia z powodu pomyślnego powrotu.Również i wszyscy dostojnicy państwa pozdrawiali go, bo stało się teraz jawne, że Maaruf mówił szczerą prawdę i że nie było w nim ani śladu fałszu.Po czym Maaruf wkroczył do stolicy na czele tak wspaniałego orszaku, że nawet lwa, króla pustyni, zalać by mogła żółć z zazdrości.Kupcy zaś spieszyli do niego i całowali ziemię u jego stóp.Jedynie kupiec Ali tak do niego powiedział: -Stanęło więc na twoim i wszystko ci się udało, ty szachraju! Ale zasłużyłeś sobie na to, niech Allach Miłościwy pomnoży ci jeszcze swoje łaski! A Maaruf tylko się na to zaśmiał.Znalazłszy się znów w pałacu, usiadł na tronie i zawołał: - Zanieście skrzynie ze złotem do skarbca mojego teścia, bele tkanin tutaj wnieście! Słudzy wykonali rozkaz i zaczęli rozpakowywać towar, jedną belę po drugiej, aż wypakowali ich całe siedemset.Wówczas Maaruf wybrał najpiękniejsze z tkanin i rozkazał: - Zanieście je mojej małżonce, aby rozdała je swoim niewolnicom! Weźcie również tę szkatułkę pełną klejnotów i zanieście do niej, aby rozdzieliła je wśród niewolnic i służby! Po czym wręczył kupcom, którym był winien pieniądze, kosztowne tkaniny, jako zwrot ich pożyczki, a 196każdemu, kto był mu pożyczył tysiąc denarów, dawał tkaniny wartości dwóch tysięcy albo i ponadto.Następnie zaczął swym zwyczajem rozdawać jałmużnę wśród biednych, a król musiał się temu przyglądać i nie ważył się zięciowi przeszkadzać.I tak Maaruf rozdawał i rozdawał, aż rozdzielił wszystkie siedemset bel bez reszty.Potem zwrócił się do wojowników i jął rozdzielać wśród nich drogie kamienie, zielone szmaragdy, iskrzące się hiacynty, matowe perły i różowe korale oraz wiele innych ozdób, wręczając najkosztowniejsze klejnoty garściami, nie licząc ich nawet i nie rachując.Tedy król tak do niego rzecze: - Synu mój, dosyć już tych podarunków.Zcałej twojej karawany bowiem bez mała już nic nie zostało.A Maaruf na to: - Mam wszystkiego mnóstwo.Ponieważ jednak teraz jego prawdomówność już się potwierdziła, nikt nie śmiał zarzucić mu kłamstwa.A zresztą Maaruf nie potrzebował zwracać uwagi na to, ile rozdał, ponieważ sługa pierścienia przynosił mu wszystko, czego tylko zażądał.I przybył podskarbi króla, i rzekł: - Onajwiększy władco naszych czasów! Skarbiec twój jest pełny i nie może już nic więcej pomieścić!Gdzie mamy więc złożyć resztę złota i drogich kamieni? Wówczas król wskazał mu inne pomieszczenie.Kiedy małżonka Maarufa zobaczyła, co się dzieje, radość jej nie miała granic i tak do siebie pełna zachwytu mówiła: "Gdybym tylko wiedziała, skąd bierze się to całe jego bogactwo!" Również kupcy cieszyli się z tego, co Maaruf im dał, i błogosławili go.Jedynie kupiec Ali nie mógł ochłonąć ze zdziwienia i powtarzał w duchu: "Ileż musiał ten szalbierz nakłamać i naoszukiwać aby wszystkie te skarby do rąk swoich dostać! Gdyby pochodziły one od córki króla bowiem, to padyszach nie pozwoliłby rozdzielić ich wśród ubogich.Ale jakżeż piękne są słowa poety, który powiedział: Jeśli tobie dostojny padyszach coś daje, Wtedy pytać o powód to zbędne pytanie.Allach także darami darzy, kogo zechce, Chodzi o to, byś umiał podziękować za nie.Tyle na razie o kupcu Alim! Lecz również i sam król jął dziwować się ponad wszelką miarę, widząc, jak sobie Maaruf poczyna, rozdając hojnie i wspaniałomyślnie wszystkie swoje bogactwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •