[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dom nad Morzem Czarnym? Dar Związku Pisarzy i Oficyny Wydawniczej im.Lenina za zasługi dla literatury kraju i zrzeczenie się połowy honorariów za Dzieła zebrane (32 tomy, 1982).Domek myśliwski w górach zachodnich? Od Partii Komunistycznej, z okazji czterdziestej rocznicy uzyskania przez prezydenta legitymacji partyjnej.i tak dalej, i tak dalej.Z upływem rozprawy kolejne posunięcia Petkanowa były coraz trudniejsze do przewidzenia.Na początku sesji prokurator generalny nigdy nie wiedział, czy ma się spodziewać zajadłej agresji, rubaszności, trywialnego filozofowania, melodramatyzowania czy upartego milczenia, nie mówiąc już o nieustannych przeskokach od jednego do drugiego.Czy była to świadoma taktyka, czy też spontaniczny przejaw głęboko chwiejnej osobowości? W samochodzie do Ministerstwa Sprawiedliwości, z teczką pełną powierzchownie inkryminujących dokumentów, Piotr Soliński doszedł do wniosku, że jego plan, aby lepiej poznać Petkanowa i skuteczność przewidywania jego posunięcia, jak na razie spalił na panewce.Czy kiedykolwiek zdoła zgłębić naturę tego człowieka?Gdy wjechał na szóste piętro, prezydent jak na złość znajdował się w wyjątkowo radosnym nastroju.W końcu kim jest Stojo Petkanow, jeśli nie normalnym człowiekiem, o normalnym charakterze, który prowadzi normalne życie? Dlaczego zatem miałby tracić pogodę ducha?- Wiesz co, Piotrze, właśnie sobie coś przypomniałem.Gdy byłem mały, jeździłem na wycieczki ze Związkiem Młodzieży Komunistycznej.Pamiętam, jak pierwszy raz weszliśmy na Rykoszę.Był koniec października i spadł już śnieg, a z miasta nie było widać wierzchołka góry, bo chmury zasłaniały.- Teraz nie widać wierzchołka przez cały rok - odparł Soliński - bo jest takie zanieczyszczenie powietrza.Oto jakie poczyniliśmy postępy.- Wchodziliśmy całe przedpołudnie - Petkanow nie dał się zbić z tropu; jego opowieść biegła do przodu jak po szynach tramwajowych.- Ścieżka była nierówna, kamienista, nie zawsze było ją widać, kilka razy przecinaliśmy rzeki kamieni.To się jakoś w geologii specjalnie nazywa, nie pamiętam.Potem weszliśmy w chmury i nie widzieliśmy nic przed sobą, więc cieszyliśmy się, że szlak jest dobrze oznakowany, że ktoś już szedł przed nami tą drogą.Robiliśmy się głodni i trochę zniechęceni, ale nikt z towarzyszy nie narzekał, choć mieliśmy mokro w butach i bolały nas mięśnie.Aż tu nagle wyszliśmy z chmury.A tam, nad chmurami, świeciło słońce, niebo było błękitne, śnieg zaczynał lać łzy, powietrze było krystalicznie czyste.Jak na komendę wszyscy zaczęliśmy śpiewać: Ruszamy czerwonym szlakiem.I tak śpiewając i maszerując parami za ręce, dotarliśmy do samego szczytu.Petkanow spojrzał na swego gościa.Historia ta przez dziesiątki lat wywoływała westchnienia i ocierane ukradkiem łzy; Soliński zrewanżował mu się ciemnooką wrogością.- Proszę mi oszczędzić tanich analogii - powiedział prokurator generalny.Boże, całe życie ich wysłuchiwał, różnych przypowieści, odezw, przykrojonych na miarę morałów, rodzynków chłopskiej mądrości.Zacytował pierwszy z nich, jaki przyszedł mu do głowy.- „Aby posadzić drzewo, trzeba najpierw wykopać dołek!”- To prawda - odparł dobrodusznie Petkanow.- Widziałeś kiedyś, żeby ktoś zasadził drzewo, nie wykopawszy dołka?- Nie, chyba nie widziałem.Za to widziałem bardzo dużo dołków, w których zapomnieli posadzić drzewa.- Piotrze, synu mojego drogiego przyjaciela.Mylisz się, sądząc, że ja nic nie wiem o życiu.Wiem, że ludzie żyją według, jak ty to nazywasz, tanich analogii.- Cieszę się, że pan to powiedział.Zawsze wiedzieliśmy, że w głębi duszy pogardza pan ludźmi, że nigdy nie miał pan do nich zaufania.Dlatego ciągle pan ich szpiegował.- Oj, Piotrze, Piotrze, może wiesz, jak brzmi mój głos, ale powinieneś kiedyś posłuchać, co ja naprawdę mówię.Może ci się to kiedyś przydać w twej szczytnej roli prokuratora generalnego, nie mówiąc już o innych sprawach.- No to słucham.- Powiedziałem, że ludzie żyją według tego, co ty nazywasz tanimi analogiami.Twój ojciec był przez jakiś czas teoretykiem.Czy dziś wymyśla ładne teorie o pszczołach? Ty sam jesteś intelektualistą, każdy to widzi.A ja jestem po prostu człowiekiem z ludu.- Człowiekiem z ludu, którego pisma zebrane wyszły w trzydziestu dwóch tomach.- No to niech będzie, że pracowitym człowiekiem z ludu.Ale wiem, jak do nich mówić, i jak ich słuchać.- Soliński nawet nie próbował się spierać.Zaczynał odczuwać znużenie.Niech się wygada, nie jesteśmy w sądzie.Nie wierzył w nic z tego, co mówił Petkanow i wątpił, czy były prezydent sam w to wierzy.Czy istnieje jakiś termin z retoryki na tego rodzaju kulawą rozmowę, w której obłudny monolog napotyka wzgardliwe milczenie?- Co oznacza, że wiem, czego ludzie chcą.Czego ludzie chcą, Piotrze, potrafisz mi to powiedzieć?- Na dziś to pan mianował się ekspertem.- Nie muszę się mianować, jestem ekspertem.Czego chcą ludzie? Chcą stabilizacji i nadziei.I myśmy im to dali.Nie wszystko było doskonałe, ale za socjalizmu ludzie mieli podstawy, by marzyć, że kiedyś będzie.A wy - wy daliście im tylko destabilizację i brak nadziei.Zalew przestępczości.Czarny rynek.Pornografię.Prostytucję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •