[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Phillipe miał straszną śmierć, pożerał własne ciało i krew, być może świadomość winy i zepsucia przyprawiła go o obłęd.W milczeniu opłakiwali stratę, nie tylko Phillipe'a, lecz i własnej przeszłości.Lewis rozumiał teraz niechęć Phillipe'a do pozostawania przy życiu po tak okropnym doznaniu.Zadzwonił Solal.Zadyszany i podniecony, wyraźnie zadowolony z siebie.- Halo, Lewis! Dowiedziałem się, gdzie mieszka nasz przyjaciel, znalazłem go! Jestem na Dworcu Północnym.- Wspaniale.Już jadę.Wezmę taksówkę.- Jest w piwnicy domu przy Rue des Fleurs szesnaście.Poczekam tam na ciebie.- Nie idź tam, Jacques.Zaczekaj na mnie!Telefon brzęknął i Solal umilkł.Lewis sięgnął po płaszcz.- Kto to był?Zapytała, lecz nie pragnęła wiedzieć.- Nie martw się.Zaraz wrócę.- Zabierz szalik - powiedziała.- Jeszcze się przeziębisz.Zostawił ją patrzącą na okrytą nocą Sekwanę.Na Rue des Fleurs nie zobaczył nigdzie Solala, lecz świeże ślady na śniegu prowadziły do frontowych drzwi domu numer szesnaście, a stamtąd na tył budynku.Lewis uświadomił sobie, że nie zabrał broni.Może lepiej będzie, jeśli wróci, znajdzie łom, nóż lub cokolwiek.W tym momencie otworzyły się drzwi i ukazał się nieznajomy ubrany w znajomo wyglądający płaszcz.Lewis przylgnął do muru, mając nadzieje, że małpa go nie dostrzeże.Zwierzę miało jednak inne zmartwienia.Stało w drzwiach z całkowicie odsłoniętą twarzą i w świetle księżyca, odbijającym się od śniegu, Lewis dostrzegł po raz pierwszy wyraźnie jego rysy.Było świeżo ogolone, w mroźnym powietrzu czuć było wodę kolońską.Skórę miało różową jak brzoskwinia.Lewis pomyślał o otwartej brzytwie.Zwierze wciągało skórzane rękawiczki na szerokie, ostrzyżone dłonie i lekko pokasływało.Ta istota pragnęła być człowiekiem! Naśladowała po swojemu ideał, jakim był dla niej Phillipe.Teraz, pozbawiona nauczyciela, śmieszna i nieszczęśliwa, próbowała sama stawić czoła światu.Nie miała innego wyjścia, nie mogła ponownie stać się beztroskim zwierzęciem.Umieszczona w pułapce nowej osobowości musiała prowadzić życie, którego smaku nie potrafiła się wyrzec.Nie patrząc w stronę Lewisa, spokojnie zamknęła za sobą drzwi i przeszła podwórko drobnymi krokami.Lewis odczekał chwile w cieniu, ledwo oddychając.Zwierze nie wracało, ośmielił się wiec wyjść z kryjówki.Drzwi do piwnicy nie były zamknięte.Uderzył go odór, mdły, słodki zapach gnijących owoców, zmieszany z wodą kolońską; zoo połączone z buduarem.Zszedł po śliskich, kamiennych stopniach i dotarł do drzwi.Te także były otwarte, za nimi światło żarówki ukazywało dziwną scenę.Podłogę pokrywał wielki, zniszczony dywan perski; mebli było mało; łóżko niedbale zaścielone kocami i poplamioną narzutą; szafa wypchana ubraniami, mnóstwo owoców, niektóre leżące na podłodze; kosz wypełniony słomą i cuchnącymi odchodami.Na ścianie wielki krucyfiks.Na kominku wspólna fotografia Catherine, Lewisa i Phillipe'a.W zlewie przybory do golenia.Mydło, pędzel, brzytwa.Świeże mydliny.Na szafce stosik pieniędzy leżących beztrosko obokstrzykawek i wielu buteleczek.W kryjówce zwierzęcia było ciepło; może w sąsiedniej piwnicy mieścił się piec ogrzewający cały dom.Nikogo nie było.Nagle rozległ się jakiś hałas.Lewis odwrócił się do drzwi, spodziewając się ujrzeć w nich małpę z wyszczerzonymi zębami i szaleńczymi oczami.Stracił jednak orientację; odgłosy dochodziły nie od drzwi, lecz z szafy.- Solal?Z szafy wypadł mężczyzna.Twarz pokrywała mu jedna straszliwa rana.Małpa zerwała mięśnie z kości.Lewis uklęknął przy Solalu; miał silne nerwy.Podczas wojny, sprzeciwiając się uczestnictwu w walkach ze względu na kwestie sumienia, służył ochotniczo w szpitalu wojskowym.Mało było takich zniekształceń ludzkiego ciała, których by tam nie widział.Łagodnie podniósł ciało, nie zwracając uwagi na krew.Kończyny trzęsły mu się nerwowo, nie miał sił, niemal upadł, stracił równowagę.Nie tutaj.W imię Boga, nie tutaj.Może powinien teraz wyjść, poszukać telefonu.To było najmądrzejsze.Zadzwonić na policję, tak.do Catherine, tak.a nawet poszukać kogoś do pomocy w tym domu.Ale oznaczałoby to zostawienie Jacquesa.Stał na środku pokoju, nic nie robiąc.Tak najlepiej, na pewno.Nic nie robić.Jest zbyt zmęczony, zbyt osłabiony.Najlepiej nic nie robić.Nie mógł wyrwać się z odrętwienia.Trwał zawieszony między skalaną przeszłością i upiorną przyszłością.Marzył o zapomnieniu; czekał na koniec świata.Odgłos otwieranych drzwi pobudził Lewisa do działania.Z pewnym trudem zaciągnął Jacquesa do szafy, sam też się tam schował, trzymając zmasakrowaną głowę.W pokoju rozległ się kobiecy głos.Przez szparę w drzwiczkach szafy Lewis dojrzał bestię, a z nią młodą dziewczynę; trajkotała bez przerwy.- Dostaniesz więcej.Och, słodziutki, mój drogi, to wspaniałe.Spójrz!W obu dłoniach trzymała pigułki i połykała je jak cukierki.Czy to też sprawka Phillipe'a, a może małpa ukradła pigułki z własnej inicjatywy? Czy zawsze kusiła lekami prostytutki?Dziewczyna zaczęła się rozbierać.- Tu.jest.tak.gorąco.Zwrócona plecami do Lewisa małpa też się przyglądała.Jaki wyraz przybrała ta ogolona twarz? Czy miała w oczach pożądanie, czy może wątpliwość?Dziewczyna miała piękne piersi, białą skórę, sutki różowe jak płatki kwiatów.Uniosła ręce nad głową i przeciągała się, wznosząc i lekko spłaszczając wspaniałe półkule.Małpa wyciągnęła szeroką dłoń i łagodnie popieściła jedną brodawkę, gładząc ją ciemnymi palcami.Dziewczyna westchnęła.- Czy mam.zdjąć wszystko? Małpa chrząknęła.- Nie gadasz wiele.Kobieta wyśliznęła się z czerwonej spódniczki.Miała teraz na sobie jedynie długie majtki.Położyła się na łóżku i znowu przeciągnęła, zadowolona ze swego ciała i ciepła pokoju.Nawet nie patrzyła na gospodarza.Lewis poczuł się źle.Nogi zdrętwiały mu całkowicie, stracił czucie w prawej ręce, przyciśniętej do tylnej ściany szafy, lecz nie odważył się ruszać.Wiedział, że małpa jest zdolna do wszystkiego.Każda cząstka jego ciała była przeszyta bólem.Trzymane na kolanach zwłoki Solala ciążyły mu coraz bardziej.Cierpienie stawało się nie do zniesienia; zaczął myśleć, że gdy ta dziwaczna para będzie się kochać, on umrze w tej nędznej kryjówce.Lewis spojrzał na łóżko.Małpa trzymała rękę między nogami prostytutki wijącej się pod wpływem tych pieszczot.- Tak, o tak - powtarzała ciągłe, gdy kochanek rozebrał ją całkowicie.Tego było już za wiele.Odrętwienie doszło do mózgu Lewisa.Czy to śmierć? To światło w głowie, szum w uszach?Zamknął oczy.Wreszcie ciemność.Ocknął się nagle.Drzwi szafy stały otworem, a małpa przyglądała mu się z uśmiechem.Była naga, ciało miała całkowicie ogolone.Na środku potężnej piersi lśnił mały, złoty krzyżyk.Lewis rozpoznał go natychmiast.Kupił ten klejnot dla Phillipe'a tuż przed wojną, na Champs Elysees.Szorstka ręka małpy wyrwała go spod ciała Solala.Nie mógł się wyprostować.Nogi miał jak z waty, nie chciały go utrzymać.Bestia podparła go.Lewis spojrzał na szafę, w której leżał Solal zwinięty jak dziecko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •