[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tę minę Skaffen-Amtiskaw już rozpoznawał.Zawsze wzbudzała u niego niesamowitą trwogę.…Cholera.…Skaffen, mamy tu chyba do czynienia ze zirytowaną kobietą.…I ty mi to mówisz! Masz jakiś pomysł?…Żadnego.Ty to załatw.Zabieram stąd swój rybi tyłek.…Statku! Nie możesz mi tego zrobić!…Mogę i zrobię.Jesteś skonstruowany na jej modłę.Porozmawiamy później.Cześć.Ryba zwiotczała.Sma wypuściła ją z dłoni na mokrą podłogę.Drona pozbył się statkowego przebrania.Podleciał do Smy, wytworzył pole całkowicie przezroczyste.Pochylił się przed nią nieco.− Smo, przepraszam − powiedział cicho.− Nie skłamałem, ale wprowadziłem cię w błąd.− Do kajuty − powiedziała Sma spokojnie po chwili.− Wybaczcie, proszę − zwróciła się do Disgarvego i Hrine.Odeszła, a za nią drona.Unosiła się nad łóżkiem w pozycji lotosu.Miała na sobie jedynie szorty.Kostium Kseny’ego rzuciła na podłogę.Syntetyzowała w gruczołach „spokój” i nie była teraz wściekła, lecz smutna.Skaffen-Amtiskaw spodziewał się walki i w obliczu takiego tłumionego rozczarowania czuł się okropnie.− Sądziłem, że jeśli ci o tym powiem, nie polecisz.− Drono, to przecież moja praca.− Wiem, ale tak niechętnie zbierałaś się do drogi…− Czego oczekiwałeś? Po trzech latach, bez uprzedzenia.Jak długo się ociągałam? Nawet wiedząc o sobowtórze? Daj spokój, drono.Poinformowałeś mnie o sytuacji i przyjęłam to do wiadomości.Niepotrzebnie ukryłeś przede mną, że Zakalwe nam się wymknął.− Przepraszam − powiedział drona bardzo cicho.− To nie wystarczy jako zadośćuczynienie, ale jest mi naprawdę przykro.Powiedz, proszę, że kiedyś mi wybaczysz.− Och, nie przesadzaj z tą skruchą.Po prostu w przyszłości mów mi o wszystkim.− Dobrze.Sma na moment spuściła głowę, ale zaraz ją podniosła.− Zacznij od tego, w jaki sposób Zakalwe uciekł.Czym go śledziliśmy?− Pociskiem nożowym.− Pociskiem nożowym? − Sma miała zdziwioną minę.Potarła policzek.− Najnowszy model − dodał drona.− Nanostrzelba, monoliniowe warpy, efektory.Umysł o sprawności zero siedem.− I Zakalwemu udało się umknąć tej bestii? − Sma prawie się śmiała.− Nie tylko umknął, ale ją zlikwidował.− Cholera! − Sma westchnęła.− Nie sądziłam, że Zakalwe jest taki sprytny.Sprytny czy po prostu miał niesamowite szczęście? Co się stało? Jak tego dokonał?− To bardzo tajne − odparł drona.− Nikomu tego nie opowiadaj.− Przysięgam − odparła ironicznie i położyła dłoń na sercu.− No więc − zaczął drona z westchnieniem − zabrało mu to rok.Na planecie, gdzie go zrzuciliśmy, po tym jak wykonał dla nas ostatnią robotę, miejscowe humanoidy mieszkały z wielkimi morskimi ssakami o zbliżonej do nich inteligencji.Dość udana symbioza, rozbudowane kontakty międzykulturowe.Zakalwe wykorzystał gotówkę, którą zapłaciliśmy mu za robotę, kupił firmę produkującą lasery medyczne i sygnalizacyjne.Jego pułapka zawierała kompleks szpitalny, który humanoidy postawiły na wybrzeżu, by leczyć tamte ssaki wodne.Jednym z urządzeń szpitalnych był bardzo wielki jądrowy skaner rezonansu magnetycznego.− Co takiego?− Bardzo prymitywny sposób zaglądania do wnętrza przeciętnej istoty wodnej.Istnieją tylko trzy sposoby prymitywniejsze.− Mów dalej.− Ten proces wykorzystuje bardzo silne pola magnetyczne.Podczas dnia wolnego, gdy nikogo w pobliżu nie było, Zakalwe testował prawdopodobnie laser przyłączony do urządzenia i jakoś udało mu się przekonać pocisk, by wleciał do wnętrza skanera.A potem włączył zasilanie.− Wydawało mi się, że pociski nożowe nie są magnetyczne.− Nie są, ale zawierają dość metalu, by wzbudzić niszczące prądy wirowe, jeśli pocisk usiłuje poruszyć się zbyt szybko.− Ale przecież nadal się mógł poruszać?− Jednak zbyt wolno, by uciec z drogi lasera, który przy wlocie skanera umieścił Zakalwe.Miał on tylko oświetlać, pomagać w wytworzeniu hologramu ssaków, lecz Zakalwe w gruncie rzeczy skonstruował wydajny sprzęt wojskowy.I upiekł pocisk nożowy.− Nieźle.− Sma patrzyła w podłogę.− Ten człowiek zawsze potrafi zadziwić.− Spojrzała na dronę.− Widocznie Zakalwe bardzo chciał się od nas uwolnić.− Na to wygląda − potwierdził drona.− Może więc nigdy już nie zechce dla nas pracować.Może nawet nie chce, byśmy mu posyłali jakieś wiadomości.− Tego się obawiam.− Nawet jeśli go odszukamy.− Właśnie.− A wiemy jedynie, że to gdzieś w Otwartym Skupisku o nazwie Crastalier? − pytała z niedowierzaniem.− Miejsce jest określone trochę dokładniej − odparł Skaffen-Amtiskaw [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •