[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego na list od niego reagowała w taki sposób?Usiadła na szezlongu i otworzyła list.Był krótki.Czego się spodziewała? Czegoś bardzo osobistego? Na dole zauważyła wyraźny podpis - Haveford.- Madam - pisał - będzie mi bardzo miło, jeśli w ciągu dwóch dni od otrzymania tego listu zechcesz pani przyjechać do Londynu.Mój rząd-’ ca zadba o szczegóły.Mam nadzieję, że te kilka tygodni, które pozostały do końca sezonu, będą dla ciebie miłą rozrywką.Z wyrazami poważania, Haveford.Długo patrzyła na list.To brzmi jak rozkaż, pomyślała.„Będzie mi miło.Z wyrazami poważania.”.To jedynie nic nieznaczące grzeczności czy polecenie? Ale dlaczego? Dlaczego miałoby być mu miło? Dlaczego miałoby mu zależeć, aby miło spędziła czas w Londynie? Dlaczego chciał ją znowu zobaczyć?Mogłaby odmówić.Mogłaby napisać, równie krótko jak on, że nie ma ochoty jechać do miasta i że nie sądzi, aby londyński sezon mógł być dla niej miłą rozrywką.Mogłaby pojechać do Londynu.Kiedy miała szesnaście lat, była w Bath.Poza tym nigdy nigdzie nie wyjeżdżała.Mogłaby pojechać do Londynu podczas sezonu.Będą bale, przejażdżki, koncerty i teatr, i ogrody Vauxhall, i Hyde Park.O tym wszystkim słyszała, o wszystkim marzyła, nigdy jednak nie spodziewała się, że kiedyś to zobaczy.Mogła wyjechać już pojutrze.Mogła znowu go zobaczyć.Nagły ból w dole brzucha był tak dojmujący, że pochyliła głowę.Może znowu go zobaczyć.Wstała i w zadumie patrzyła przed siebie.Wzywał ją.Wydał Watkinsowi dyspozycje.Przysięgała, że będzie mu posłuszna.Doskonale, a więc dotrzyma przysięgi.Może pojechać do Londynu.Może zobaczyć go znowu.*17*Przez ponad tydzień Kenneth zastanawiał się, kiedy przyjedzie Moira.Jeśli jego list dotarł do Dunbarton w takim czasie, jak przewidywał, i jeśli Watkins zorganizował wszystko tak, jak mu polecił, a powóz pokona drogę do Londynu w normalnym czasie, to mógłby jej oczekiwać już jutro.Najwcześniej jutro.Najbardziej prawdopodobne jednak, ze przyjedzie dopiero pojutrze lub, jeśli spadnie deszcz, nawet dzień później.Nie, jutro na pewno nie przyjedzie.A może lepiej by było, gdyby nie spodziewał się jej w ogóle? Godzinę zajęło mu zredagowanie i przepisanie krótkiego listu.Bardzo się starał, aby to, co napisał, nie brzmiało jak rozkaż.Rozkaż, w przypadku Moiry, miał znacznie mniejszą szansę powodzenia niż życzenie czy prośba.Jeśli Moira nie będzie chciała przyjechać, bądź uzna, że zademonstrowanie sprzeciwu warte jest każdej ceny, to, po prostu, nie przyjedzie.I co on wtedy ma zrobić? Pojechać do niej? Wiedział, że to niemożliwe.Jeśli Moira nie zgodzi się przyjechać, to będzie musiał zamknąć pewien rozdział swojego życia - zapomnieć o Dunbarton, zapomnieć, że był kiedyś żonatym mężczyzną.Będzie podróżować po całym świecie.Może weźmie sobie kochankę.Nie będzie zabiegał o względy żony, która go nie chce.Tak samo jak o spłodzenie syna - prawowitego spadkobiercy majątku i nazwiska.Najwcześniej mógł się jej spodziewać jutro.Wiedział, że jeśli zostanie w domu, będzie się czuł jak niedźwiedź w klatce.Udał się więc na przyjęcie do Richmond i spędził tam miłe popołudnie - przechadzając się z lady Rawleigh, rozmawiając z panną Wishart i jej narzeczonym, poważnym, młodym człowiekiem, do którego najwyraźniej żywiła głębokie uczucie, grając w krokieta z panią Herrington - dość śmiałą wdową, która już tydzień temu nie omieszkała mu powiedzieć, że szuka właśnie nowego kochanka i że gustuje w dobrze zbudowanych blondynach.Potem przeniósł się do White’s, gdzie zjadł kolację w gronie przyjaciół, wśród których byli również Nat i Eden.Postanowił, że nie pójdzie ani do teatru, ani na przyjęcie do pani Somerton.Być może wpadnie później do Almack’s, powiedział przyjaciołom, którzy wybierali się do opery.- Wyglądasz rzeczy wiście jak niedźwiedź w klatce, Ken - zauważył lord Pelham.Kenneth uśmiechnął się i przestał bębnić palcami po blacie stołu.- Coś mi się zdaje - dodał lord Pelham - że zastanawiasz się, czy nie zaakceptować czasem propozycji wdowy.Sama mi o tej swojej propozycji powiedziała, kiedy sądziła, że mam zamiar złożyć jej własną.- A miała rację, Ed? - zapytał z chichotem Gascoigne.- Naprawdę o tym myślałeś?- Pomyśl lepiej o tej swojej małej tancereczce - odparł Kenneth, a lord Pelham roześmiał się od ucha do ucha.- O jej pełnym wigoru przedstawieniu również - dodał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •